znajdującego się tuż nad podłogą. Milla zrobiła to samo: w ten sposób

86 Milla niemal fizycznie czuła kolejny trop przeciekający jej przez palce, ginący, nijaki, nieważny, tak jak wszystkie poprzednie przez ostatnie dziesięć lat. Jak zwykle: usłyszy coś, nabierze nadziei, uwierzy, że coś wreszcie drgnęło - a skończy się to niczym. Nie będzie nowych informacji, nie będzie żadnego postępu poszukiwań, nie będzie Justina. - Może jest jakiś inny Diaz? - chwyciła się desperacko kolejnej myśli. Wiedziała, że to głupie. Ale co jej pozostało? - Och, jest ich wielu. Zbyt wielu - westchnął ciężko True. - Kilku znam osobiście i są to rzeczywiście zbiry najgorszego sortu. Ale wyeliminowałem możliwość ich udziału, bo w interesującym nas okresie znajdowali się w zupełnie innym, bezpiecznym miejscu. Czyli pewnie w więzieniu. - A inni? Jest wśród nich jakiś jednooki? - Nie znam wszystkich. Kilku moich informatorów jeszcze się nie odezwało. Ale dzisiaj ludzie, mówiąc „Diaz", mają na myśli tego mordercę. W sumie nie dziwię się, że to nazwisko wypłynęło, gdy zaczęłaś zadawać pytania. Ale nie masz pojęcia, jak się cieszę, że to http://www.altrider.pl/media/ Potem był spokój, była pustka i cisza. Milla leżała bezwładnie, zbyt wyczerpana, by się ruszyć, z trudem oddychając i próbując opanować szloch. Nigdy dotąd nie chciało jej się płakać po seksie i nie widziała sensownego powodu, dla którego teraz miałoby być inaczej. Ale czuła, że tego potrzebuje. Po prostu chciała sobie trochę popłakać wtulona w ramię mężczyzny Dlatego, że to, co zrobiła, było totalną pomyłką? Czy może dlatego, że było już po wszystkim? Diaz ciągle leżał na niej, oddychając ciężko, i czuła delikatne, subtelne drgnięcia jego mięśni. Tak jakby nie był jeszcze całkiem zaspokojony - albo jakby myślał o kontynuacji. Co się mówi po czymś takim? „Super" brzmiałoby głupio i niewłaściwie. Chciała raczej powiedzieć „jeszcze". W tej chwili

że przecież mało kto zdoła uniknąć bólu, a śmierci nie ujdzie absolutnie nikt. Ale gdy Lola przyłożyła nóż do gardła Milli, a on dostrzegł strużkę krwi spływającą po jej szyi, wtedy po raz pierwszy od bardzo dawna się przestraszył. Mógł zabić Lolę, już prawie pociągał za spust. Powstrzymała go tylko myśl o reakcji Milli an43 Sprawdź I jak je uczcimy, chciała zapytać. Wrzeszcząc? Płacząc? Kopiąc w ściany? Miała nadzieję, że to nie początek nowej, świeckiej tradycji. an43 428 Dni były już bardzo krótkie i zimne. Diaz przyniósł jej kilka par ciepłych skarpet, w sam raz na spacery. Chodzenie po plaży pomagało, nawet gdy nie było słońca. Patrzenie na ocean też pomagało. Czasem był szary, a czasem niebieski. Ale zawsze tam był, niewzruszony, majestatyczny bezmiar. Ataki furii zdarzały się coraz rzadziej, tak jak i napady potwornego, niemożliwego do opanowania płaczu. Milla była tak wymęczona, psychicznie i emocjonalnie, że wykonywała praktycznie