innych uczniów panny Bette, i słuchał, jak śpiewają pieśń za pieśnią – od starych spirituals po

alkoholu, idę do saloniku i siadam w ulubionym fotelu. Mam nagrane telewizyjne informacje o śmierci Shany Mcintyre i odtwarzam je w kółko, wsłuchuję się w głos idiotki, dziennikarki Joanny Quince, która zacina się i opowiada. – Idiotka – mówię do telewizora i zjadam drugą oliwkę, słuchając, jak Joanna męczy się z nazwiskiem Mcintyre. – MekEnTajer – mówię głośno, z irytacją. Za każdym razem, a oglądam to już po raz trzeci, bardzo mnie tym denerwuje. – Shana byłaby wściekła, gdyby to słyszała – mówię do Joanny. I się nie mylę. Shana była bardzo dumna, że odbiła Lelanda pierwszej żonie. Jakby zaciągnięcie go przed ołtarz było zemstą za coś, co ją spotkało. – Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie – mówię, gaszę telewizor oraz idiotkę na ekranie i myślę o kolejnej, którą czeka los podobny do Shany. Im szybciej, tym lepiej, rozważam. Tak, lepiej wcześniej niż później. Tym sposobem wszyscy zrozumieją że te morderstwa nie są przypadkowe, że wszystkie wiążą się z osobą Ricka Bentza. Wiem już, kogo teraz złożę w ofierze – to będzie betka. I może się to zdarzyć nawet dzisiaj. To kusząca myśl. Możliwa do zrealizowania. Jakkolwiek by było, plan jest gotów od dawna. Kolejny łyk zimnego martini. Tylko jeden kieliszek. Później pozwolę sobie dalej świętować. Drżę z niecierpliwości, oczekiwanie przeszywa mnie dreszczem. To było długie czekanie, http://www.wyposazenie-lazienki.net.pl/media/ Bentz miał świadomość, że wywołał reakcję łańcuchową. Jennifer ukazała się Lorraine, wiedząc, że ta do niego zadzwoni. A gdy już to zrobiła, Jennifer zamordowała ją bez litości. Niewykluczone, że teraz go obserwuje i rozkoszuje się tym, co spowodowała. Chora suka. Instynkt mu podpowiadał, że w domu nie ma nikogo, morderca już dawno uciekł, nie miał jednak pewności. Rozłączył się i przeszukał budynek. Ostrożnie, starając się niczego nie dotykać, żeby nie zatrzeć potencjalnych śladów, zajrzał do szaf, zlustrował wzrokiem tylną werandę, ale mordercy już nie było. Oczywiście. Bentz po raz trzeci w ciągu godziny zadzwonił do Hayesa, zostawił mu wiadomość i wrócił do saloniku. Pomieszczenie wypełnił dziwny, niesamowity dźwięk. Bentz skulił się pod ścianą podniósłszy głowę, zobaczył szarego kota, który wyskoczył spod kanapy, schował się za krzesłem i syczał na niego, łypiąc błyszczącymi złotymi ślepiami.

– Nie rób tego! – zawołała za nią. Kobieta zawahała się na szczycie schodów. Czyżby słyszała jej błagania? Czyżby miała jej wysłuchać? – Błagam! – jęknęła Olvia desperacko. Wariatka prychnęła: – Mam to gdzieś! O, nie. Przerażona do granic obłędu O1ivia krzyczała i szarpała za pręty, ale jej dłonie Sprawdź poprawiała sytuacji. Zażył kilka naraz, popił resztką pełnej fusów porannej kawy. Była gorzka, ale znośna. Włożył okulary przeciwsłoneczne, zerknął w lusterko, rozejrzał się i włączył do ruchu. Skoro Rick Bentz przyjechał do Los Angeles, coś wisi w powietrzu. Coś złego. Mogę sobie pogratulować. Dobra robota! Pieprzony Rick-Supergwiazdor-Bentz wrócił do Los Angeles! Nie ma w tym nic zadziwiającego. Jak głodny lew atakujący słabą gazelę, połknął przynętę. W idealnej chwili. Zerkam do kalendarza i gratuluję sobie. Czuję dreszcz podniecenia. Niedługo to trwało, nadal dochodzi do siebie, nie jest jeszcze w pełni sprawny, ciągle chodzi o lasce – doskonale. Nic na to nie poradzę, że ogarnia mnie duma. Z siebie. Nie tylko dlatego, że plan zadziałał; dumą napawa mnie także moja cierpliwość. Trzeba było długo czekać na odpowiedni