za moje usługi, które w obliczu nadchodzących

pomoc. – Umilkła, próbując przedrzeć się przez pokłady pamięci do zajęć sprzed ośmiu lat w obskurnej klasie w Salem, gdzie była jedyną kobietą wśród trzydziestu uczestników szkolenia. Pełna mobilizacja. Procedura w przypadku dużej liczby poszkodowanych. Wtedy traktowała to jak zupełną abstrakcję. – Postaw szpitale w stan pogotowia – wymamrotała. – Niech skontaktują się z miejscowym bankiem krwi. Może trzeba będzie zwiększyć zapasy. Linda musi ściągnąć jednostkę antyterrorystyczną. Aha, i niech stanowi technicy policyjni czekają gotowi do wyjazdu. Na wszelki wypadek. Dyspozytorka odezwała się, zanim Chuckie zdążył podnieść mikrofon do ust. Mówiła podniesionym głosem. – Dostajemy telefony o kolejnych strzałach. Brak informacji o sprawcy. Brak informacji o ofiarach. Podobno na miejscu zdarzenia widziano mężczyznę w czerni. Sprawca może wciąż przebywać w okolicy. Uważajcie na siebie. Błagam was, uważajcie na siebie. – Mężczyzna? – powtórzył chrapliwie Chuck. – Myślałem, że to uczeń. Sprawcą zawsze jest uczeń. Rainie wydostała się wreszcie na podmiejską szosę i przyspieszyła do stu trzydziestu kilometrów na godzinę. Byli już blisko. Najwyżej siedem minut jazdy. Chuck wykrzykiwał w mikrofon polecenia dla dyspozytorki. Rainie usiłowała przypomnieć sobie wszystko o innych strzelaninach w szkołach. Nic nie rozumiała. Nawet tragedia Springfield w Oregonie nie stanowiła żadnej analogii. To było http://www.wroclawsegreguje.pl/media/ © by ŁUKASZ MIESZKOWSKI Copyright © by PAWEŁ GOŹLIŃSKI, 2010 Redakcja jan koźbiel Projekt typograficzny i redakcja techniczna ROBERT OLEŚ / D2D.pl Korekta ZUZANNA SZATANIK i MAGDALENA KĘDZIERSKA/D2D.PL Skład MAGDALENA KĘDZIERSKA / D2D.PL ISBN 978-83-7536-384-5 WYDAWNICTWO CZARNE SP. Z O.O. Wołowiec 11,38-307 Sękowa redakcja@czarne.com.pl

bonariuszowska, a tajnym stowarzyszeniom przybywa członków. Wielu oficerów gotowych jest za wszelką cenę wracać do kraju – z bronią w ręku. Rozchodzą się wieści, jakoby Anglia i Franc ja porozumiały się ze sobą co do wspólnej interwencji w sprawy Sprawdź Przechodząc przez centralny plac miasteczka, Lagrange usłyszał hałas, krzyki, alarmujący dźwięk dzwonu. Zobaczył małych chłopców, biegnących gdzieś z nadzwyczaj rzeczowymi i skupionymi minami. Wciągnął powietrze swym wrażliwym na niezwykłe wydarzenia nosem, poczuł zapach dymu i zrozumiał: pali się. Przyspieszył kroku i ruszył w ślad za chłopaczkami. Skręcił za róg, potem jeszcze raz, i proszę: niczym rozkwitły w ciemnościach purpurowy krzak płonęła „Kryniczna”, drewniany pawilon w pseudoklasycznym stylu. Płonął zaciekle, niepowstrzymanie, widocznie iskry z wiaderka z żarem trafiły, gdzie nie trzeba, a kucharz się zagapił. O, jest, w białym czepcu i skórzanym fartuchu, a z nim dwóch kuchcików. Biegają wokół gorejącego krzewu, rękoma machają. Ale co tu machać, przepadł zakład, ugasić nie da rady – ocenił pułkownik doświadczonym okiem. Byle się na sąsiedni dom nie przerzuciło. Ech, przydałby się brandmajster. I od razu, dokładnie w tej samej chwili, zza zakrętu rozległ się dźwięk dzwoneczków,