zaraz przybrał surową minę. - Stoi - powiedział zdecydowanie. Wziął marynarkę, wyciągnął jasno¬ brązową kopertę i rzucił na szklany blat stolika. - Po wypadku sporządzono raport. Znajdziesz w nim nazwisko policjanta prowadzącego dochodzenie. Na pewno zechcesz zacząć od niego. - Jezu, Quincy, nie powinieneś był tego czytać! - To moja córka, Rainie. Już tylko tyle mogę dla niej zrobić. A teraz chodź. Ja stawiam. - Co? 20 - Kolację. Tu jest za gorąco. Poza tym musisz się jakoś ubrać. - Bądź pewien, że pójdę w koszulce na ramiączkach. A ponieważ stawiasz, idziemy do Oba. 2 Dzielnica Pearl, Portland Wystarczył jeden wieczór spędzony razem w mieście, żeby wrócili do swoich dawnych ról. Quincy zjawił się w mieście i zaprosił ją na kolację. Świetne jedzenie: przekąski z krewetek, tuńczyka i enchilada z masłem orzechowym. Quincy wypił dwa kieliszki słynnego koktajlu daiquiri podawanego w schłodzonych kieliszkach do martini. Rainie piła wodę, ponieważ http://www.warszawaginekolog.com.pl – Nigdy o tym nie pomyślałam – wyznała szczerze Sandy. – Nasza rodzina nie jest zbyt liczna. Rodzice Shepa zmarli kilka lat temu. A moi... wiem, że kochają wnuki, ale nie należą do ludzi najbardziej wylewnych. Tacy już są. – Przerwała. – Myślicie... myślicie, że problemy Danny’ego spowodował mój powrót do pracy? Quincy uśmiechnął się do niej serdecznie. – Nie, pani O’Grady. To, że pani pracuje zawodowo, nie znaczy, że jest pani złą matką. Kobiety, które decydują się zostać w domu, też mają kłopoty z dziećmi. Sandy skinęła głową. Nigdy głośno nie przyznałaby się do tego, ale ulżyło jej. Po chwili wahania zapytała: – Mój syn już wcześniej miał problemy emocjonalne. A teraz, w najlepszym przypadku, był świadkiem trzech brutalnych morderstw. Jak to na niego wpłynie? – Musi wyrzucić wszystko z siebie. Tłamszenie emocji tylko pogorszy sprawę. – Wzrok Quincy’ego prześlizgnął się na Rainie.
Richard Mann podążył za jej spojrzeniem i jakby jeszcze bardziej posmutniał. – Powinnam to zabrać – zawyrokowała. – Dołączyć do raportu o ofiarach. Jakoś dziwnie na nią popatrzył. Może zastanawiał się, kiedy się nauczyła reagować tak obojętnie. Potem posłusznie podniósł obie teczki z podłogi i podał je Rainie. Wizyta dobiegła końca. 18 Sprawdź Nie miała złudzeń, co zrobi, jeśli go znajdzie, i to ją przerażało, a jednocześnie uspokajało. Jakieś sześćdziesiąt metrów od domu natknęła się na kryjówkę. Za kilkoma niskimi krzewami zadeptana trawa i liście. Ziemia była teraz zimna, ale Rainie wiedziała, że on tam był. Obserwował. Wszystko wydawało jej się teraz jasne. Facet, który popychał dzieci do morderstwa. Opętany nienawiścią facet bez jaj, niezdolny samemu pociągnąć za spust. Kto by mu zaimponował, jeśli nie policjantka, która podobno zabiła własną matkę? I o to dzisiaj chodziło. Najpierw przedstawienie w barze, potem podrzucenie rekwizytów do jej salonu. Zapraszał ją do zabawy. – Wróć jeszcze – wymamrotała Rainie. – Pokażę ci, co potrafię, ty pokręcony sukinsynu. Pokażę ci wszystko. W drodze powrotnej do domu podniosła sponiewieraną strzelbę. Piętnaście minut później zaszumiały gałęzie. Ktoś zeskoczył z drzewa niedaleko miejsca, gdzie przedtem stała Rainie. Dotknął ziemi, na której wciąż widoczne były odciski jej stóp.