wytartą szklankę.

Oczywiście nie potrzebowała już ojca ani matki, ale wciąż potrzebna jej była rodzina i dom. Widział ją razem z chłopcami. Zauważył, jak błyszczą jej wtedy oczy, jak śmieje się bawiąc z Patrykiem. Wydawało mu się też, że potrzebuje i jego. Ujął ją za rękę. - A jakie są twoje potrzeby, Malindo? - zapytał cicho. 102 JEDNA DLA PIĘCIU Ta nagła zmiana tematu zaskoczyła ją. Zarumieniła się i próbowała wyswobodzić rękę... Jack wzmocnił uścisk. - Rozmawialiśmy o chłopcach, zapomniałeś? - Zgadza się - przytaknął Jack. Kciukiem rysował kółka na jej dłoni. Malindzie coraz trudniej było się skoncentrować, ale wiedziała, że musi. Dla dobra chłopców. - Przez ostatni tydzień prawie ich nie widywałeś. Wychodzisz rano i wracasz, kiedy już śpią. Czuję się za to odpowiedzialna. http://www.tworzywa-sztuczne.net.pl/media/ zabytkowych mieczy i je rozrąbię. Richard gapił się na drzwi. Bardzo chciał je otworzyć i pocałować ją, żeby złagodzić jej gniew. -Uciekasz się do przemocy, Lauro? -Richard, musisz mi pomóc. Kelly zniknęła! Richard odstawił z łomotem sztangę. -Co ty mówisz?! -Na pewno jest gdzieś w domu. - Usłyszał zza drzwi głos Laury. - Nie ma żadnych śladów na piasku, a Dewey nie znalazł jej nigdzie na zewnątrz. Ale nie mogę jej znaleźć. Zostawiłam ją w łóżku. Prawie spała. A teraz zniknęła. -Kotki też nie ma? -Tak.

– Przypuszczam, że w trakcie twoich poprzednich pobytów w Rzymie brat pokazał ci już większość godnych uwagi atrakcji turystycznych – rzekł do niej. – Tylko niektóre – odparła. – A i te chętnie zobaczyłabym ponownie. Gdy odwiedzam Sama, niestety nie może mi poświęcić zbyt wiele czasu, gdyż on i jego wspólnik Federico ciężko pracują. – Sprawdź podnóżków i stolików. Nad ozdobnym kominkiem wisiało lustro, a na gzymsie stała inna fotografia Elspeth, otoczona zdjęciami trojga dzieci. Wysokie okna zasłaniały kotary w kolorach czerwieni i kości słoniowej. Pomimo rzucającego się w oczy luksusu, panowała tu ciepła i swobodna atmosfera. Jakby na potwierdzenie, chłopcy wskoczyli na kanapę i zaczęli wesoło dokazywać. Dziewczyna wyjrzała na ogród pełen drzew owocowych i kwitnących krzewów. Był tam również plac zabaw dla dzieci z drabinką, zjeżdżalnią, piaskownicą oraz leżącymi w rogu kilkoma piłkami. – Cały dom jest piękny – rzekła do Beatrice. – Owszem – przytaknęła starsza kobieta i westchnęła. – Z pewnością słyszałaś o tragicznej śmierci żony Theodore’a – powiedziała, po