twarzą. Chociaż już ponad rok pracował pod

Carrie już była szczęśliwa. Wystarczyło, żeby Nik był przy niej. R S ROZDZIAŁ DZIESIĄTY Od samego rana Carrie była w doskonałym humorze. Przede wszystkim dlatego, że Nik wciąż był w zasięgu ręki. Po śniadaniu we trójkę zeszli nad zatokę. Nik pchał wózek z Dannym i Carrie mogła się skupić na podziwianiu bajecznie pięknej okolicy. Zaledwie wczoraj wędrowała z Dannym tą samą ścieżką, ale wczoraj wszystko było inne. Dzisiaj czulą się tak, jakby wszyscy troje od zawsze byli prawdziwą szczęśliwą rodziną. - Wczoraj chciałaś ze mną porozmawiać -przypomniał Nik i uśmiechnął się ciepło. - Nadal chcę - powiedziała, choć nie bardzo mogła sobie przypomnieć, co takiego ważnego zamierzała mu powiedzieć. W tej chwili najważniejsze było, że są wszyscy razem. - Mówiłaś, że Danny powinien mieć kolegów w swoim wieku - ciągnął Nik - a ja mam wielu http://www.twoja-fotka.com.pl/media/ odcinek serialu. Nakręcono już scenę robienia zakupów - jarzyny z mercato w La Pigna, starym miasteczku z malowniczymi zaułkami i stromymi schodkami, po których Lizzie na polecenie reżysera musiała nosić kosze pomidorów, karczochów, grzybów, bakłażanów i świeżych ziół; ryby z żółtokremowego miasteczka Cervo; lokalne wino rossese z winnic otaczających Dol-ceacqua. Ekipa, już znowu w pełnej formie, odwiedziła też różne miejsca wybrane przez Lizzie w ciągu paru ostatnich miesięcy, filmując dokrętki, z których większość prawdopodobnie wyleci na etapie montażu: zamek Doria, rzekomo nawiedzony, cerkiew prawosławną z

niedobrego. I nie chodziło tylko o dzieci. Wiadomość z Marlow nadeszła, jak sobie przypominał, już po pierwszym drobnym spięciu, dotyczącym opery. W ciągu dwóch sekund od Lizzie, wydawałoby się, uroczej, ciepłej kobiety, powiało Sprawdź - A ty Jacku Wade, jesteś jeden na sto milionów. Allbeury wrócił do domu, gdzie w błękitnym gabinecie od rana pracował nad jego komputerem Winston Cook, młody człowiek, polecony mu przez Adama Lermana. Rzeczywiście był bardzo młody - przystojny, czarny chłopak z postawionymi na żel włosami, zielonym cieniem na powiekach, niewzruszenie przekonany o swych zdolnościach. - Jeśli ktoś się włamał do pańskiego komputera - obwieścił na wstępie - to z pewnością go namierzę, no, chyba że to jakiś guru. Nawet gdyby Adam nie wyśpiewywał hymnów pochwalnych na jego temat, Allbeury i tak uznałby