Bentz docisnął gaz do dechy. Skręcił gwałtownie i przyspieszył. – No szybciej – mruczał do samochodu. Srebrny wóz oddalał się, znikał w sznurze aut. Czy to możliwe? Nie. Zacisnął usta i jechał najszybciej, jak śmiał, mijał samochody osobowe, furgonetki i ciężarówki, cały czas nie spuszczał srebrnego auta z oczu. Kobieta za kierownicą jakby wyczuła, że ją śledzi, starała się go zgubić, nikła między innymi samochodami, zjeżdżała z lewego pasa na prawy i z powrotem. Wydawało się, że zależy jej jedynie na tym, by dzieliło ich odpowiednio dużo wozów. Ale Bentz był coraz bliżej. Nagle gwałtownie skręciła w prawo i w ostatniej chwili uciekła w zjazd na Bulwar Zachodzącego Słońca. Zatrąbiły klaksony. Chevrolet znikał za zakrętem. Bentz usiłował powtórzyć jej manewr, przebić się na prawy pas, ale drogę blokowała mu furgonetka. Kobieta ze słuchawkami w uszach, nieświadoma, co się dokoła niej dzieje, trzymała się kurczowo zderzaka wiekowej ciężarówki. Bentz nie miał szans wyminąć obu. Z wściekłością uderzył pięścią w kierownicę. Boże, oddałby wszystko za koguta i syrenę! Chcąc zjechać z autostrady, musiał zwolnić i ustawić się za furgonetką. Gdy w końcu znalazł się na skrzyżowaniu, zatrzymało go czerwone światło – a chevrolet przemknął na http://www.topteam.com.pl – Nie wiem – przyznał, a Shana głośno wypuściła powietrze z ust. – Nie mówiła o tym? Nie pojawiła się później? – Nie! Na miłość boską! – Czy on oszalał? Jezu Chryste! – Co ty łykasz, Bentz? Jennifer nie żyje i oboje o tym wiemy. – Skoro tak mówisz... Shana opadła na oparcie fotela i przyglądała się mężowi Jennifer. Nie słyszała, by miewał omamy, w każdym razie dopóki nie zaczęły się jego problemy. Kiedyś był najjaśniejszą gwiazdą na firmamencie miejscowej policji, ale potem jego gwiazda zgasła. Dzisiaj jednak odwiedził ją stary Bentz, przystojny i twardy. Pewnie trochę zużyty, lata nie mijają bez śladu, ale nadal bystry i zdeterminowany. Pełen pasji. Taki, w jakim zakochała się Jennifer. – Skąd pomysł, że ona żyje? – zapytała. Co za dziwaczna rozmowa. Wyjął z koperty zdjęcia. Rozłożył na stoliku. Serce Shany na chwilę przestało bić. Kobieta na fotografiach to
odezwała się: – Jennifer z natury była nieobliczalna i dobrze o tym wiesz. Jednego dnia była taka, drugiego zupełnie inna, trzeciego... jeszcze inna. Nie wiem, czy była szczęśliwa – dodała z grymasem na twarzy. – Sam do tego doszedłem. – Czasy, gdy dzieci są w szkole, są trudne, delikatnie mówiąc. – Nie mówiła nic dziwnego? Nie postępowała... inaczej? Sprawdź drobnych zmarszczek między brwiami. Kiedy się pojawiły? W zeszłym roku? Wcześniej? A może dopiero w tym tygodniu? Trudno powiedzieć. Ale były tam i przypominały boleśnie, że nie staje się coraz młodsza. Skoro pragnęło jej tylu mężczyzn, jakim cudem wyszła za maż, rozwiodła się i zamieszkała z policjantem? W małym domku, od którego aż biło klasą średnią? Próbowali znowu być razem. Od niedawna, a teraz... a teraz wiedziała, że to koniec. Na dobre. Bo nie mogła, po prostu nie mogła być wierna jednemu. Nawet jeśli go kochała. Boże i co teraz? Zastanawiała się, i to nieraz, czy nie odebrać sobie życia. Już nawet napisała pożegnalny Ust do córki: „Kochana Kristi, Bardzo mi przykro, kochanie. Uwierz mi, kocham cię nad życie, ale ponownie związałam się z twoim biologicznym ojcem i obawiam się, że to złamie Rickowi serce”.