- Chyba pora na kolację - rzeki. W tej samej chwili dwóch mężczyzn wjechało z wózkiem zastawionym srebrnymi półmiskami. - To raczej nietypowa sytuacja na kręgielni - zauważyła Shey. - To moja pierwsza zwyczajna randka. Kolacja była po prostu wyborna. Wyszukane potrawy, o jakich Shey dotąd nie miała pojęcia, smakowały wyśmienicie. Łosoś w delikatnym sosie, ryż z dodatkami, a do tego lekkie białe wino. Na pewno nie był to posiłek w stylu popularnego baru z hamburgerami. I Shey musiała przyznać, że ta odmiana bardzo jej odpowiadała. Przez chwilę jedli w milczeniu. Shey rzucała na Tannera ukradkowe spojrzenia. Był taki przystojny. Chętnie by go pocałowała. Chętnie by... - Nie obrazisz się, jeśli cię o coś spytam? - głos Tannera przywrócił ją do rzeczywistości. - Skąd mam to wiedzieć z wyprzedzeniem? - odparła. http://www.terazbudujemy.com.pl było całkiem niezłe, w żaden jednak sposób nie mogło konkurować z obrazami wielkich mistrzów, takich jak wspomniany przez księcia Jan de Heem. Tempera pobierała lekcje u świetnych malarzy, dzięki którym wyjątkowo dobrze posługiwała się pędzlem. Potrafiła nawet kopiować dzieła niektórych mistrzów. Była jednak świadoma, że nie ma w sobie tej iskry geniuszu, której zwykle doszukiwał się jej ojciec, gdy proszono go o ocenę obrazu. Dzięki temu zawsze wiedział, czy ma do czynienia z oryginałem, czy z falsyfikatem. Ja jestem takim falsyfikatem — powiedziała do siebie Tempera i pomyślała, że stwierdzenie to jest prawdziwe z wielu względów. Przecież w gruncie rzeczy nie była ani
Za drzwiami panowała absolutna cisza. Ukradkiem, w obawie, że mimo grubego dywanu deski podłogi mogą skrzypieć, przemknęła korytarzem i zeszła po schodach. W holu było dość ciemno, ponieważ ciężkie zasłony na wysokich oknach nie przepuszczały światła księżyca. W salonie zaś zasłony były z jedwabiu, więc srebrna Sprawdź - Owszem, powiedziała. - Matthew nabierał tchu, by rozpocząć proces dodawania otuchy, co, jak się spodziewał, miało stać się w najbliższych miesiącach próby jego chlebem powszednim, ale Imogen udaremniła ten zamiar w zarodku. - Wiem - ucięła. - Nie chcesz go zastępować. - Nigdy bym nie potrafił. - Właśnie. I daruj sobie tę całą ściemę, że niby tak strasznie chcesz być naszym przyjacielem. - Nawet jeśli to prawda? - Skoro już mówimy o prawdzie... - W oczach nastolatki błysnęła złośliwość. - Czy mama powiedziała ci, że jesteś jej potrzebny do towarzystwa? - To się rozumie samo przez się - odrzekł ze spokojem. - W dużej