się ich rzekomą głupotą. Innymi słowy, im dłużej o tym myślę, tym większego nabieram

- Mamy godzinę! Quincy chwycił słuchawkę i zaczął nerwowo wybierać numer. 33 Dom Quincy'ego, Wirginia Wyjdź z domu! - Pierce? Raczej nie... - Glenda, sprawca przed chwilą do mnie dzwonił. Chce, żebym wrócił na Wschodnie Wybrzeże. Jest gotów zabić kogoś, żeby mnie do tego zmusić. 220 Za cel wziął sobie ciebie. Jestem tego prawie pewny. Proszę cię, opuść mój dom. Glenda mocniej ścisnęła słuchawkę. Była sama w gabinecie Quincy'ego i patrzyła na pudełko z papierem. Jeden arkusz wysłała już do laboratorium. Żałowała... Żałowała, że w ogóle podjęła się tej sprawy. - Chyba nie powinnam z tobą rozmawiać - powiedziała cicho. - Jest tam Montgomery? - Nie twój interes. - Więc jesteś sama? Niech to szlag! W jaki sposób on w ogóle został agentem? Glenda, sprawca wie, gdzie mieszkam. Zna zasady pracy biura, więc wie, że ktoś pilnuje mojego domu. Z tego co wiem, zna również układ http://www.terapia-cranio-sacralna.info.pl/media/ Tristan po chwili skinął. - Nie tak jak wcześniej. Ale na razie nie mogę robić podskoków z rzucaniem rąk w bok. - Ale czujesz się lepiej? Uśmiechnął się do niej. - Urodziłem się z dwiema złymi nerkami. Pierwsza zawiodła, kiedy miałem osiemnaście lat. Druga zaczęła szwankować w zeszłym roku. Szes¬ naście długich miesięcy dializy. To było przykre. Teraz czuję, że wszystko może być tylko lepiej. - Czy istnieje... możliwość odrzucenia? - Tak samo w życiu, jak i w przypadku transplantowanych organów. Ale ja posłusznie zażywam swoje porcje leków i modlę się wieczorami. Nie 48

odpowiedzi. – Znaczenie symboliczne? – spróbowała po chwili Rainie. Zerknęła na Quincy’ego, w ich gronie najbardziej doświadczonego eksperta od zachowań przestępczych. – Może za wyborem naboju kaliber 22 stoją nie tylko przesłanki praktyczne, ale i emocjonalne. Może wybór takiej, a nie innej kuli ma jakiś związek z osobą ofiary lub mordercy? – Chryste, chyba nie była wilczycą, żeby zabijać ją srebrną kulą – wymamrotał Sanders. – Sprawdź – Mając prawdziwe informacje, możecie zapewnić Danny’emu pomoc – powiedział spokojnie Avery. – Jeśli uda się nie dopuścić do procesu w sądzie dla dorosłych – odparowała. – To dla mnie prawdziwe wyzwanie – zgodził się adwokat. – Trzynastolatkowi sprawa w sądzie dla dorosłych nie wróży nic dobrego. Przez chwilę wszyscy milczeli, rozmyślając o drodze, która ich czeka i o niepewnym losie Danny’ego. Sandy pocierała obolałe skronie. – Danny tego nie zrobił – odezwał się wreszcie Shep. – Udowodnię to. Zadzwonił telefon. Shep machinalnie odebrał i powiedział „halo”. Po chwili jego twarz stężała. Szybkim ruchem odłożył słuchawkę. – Pomyłka – wymamrotał, ale wiedzieli, że kłamie. Telefon dzwonił od rana. Anonimowe głosy wykrzykiwały: „Mamy nadzieję, że dobrze tam drania zerżną. Mamy nadzieję, że w pudle rozniosą go na kawałki. Dzieciobójca, dzieciobójca, dzieciobójca. „