pogłaskał Danny'ego po główce.

- Obudziłeś dziecko. - Ja?! - zawołał za nią. - Krzyczałaś równie głośno, jeśli nie głośniej! Ash ze złości kopnął krzesło, po czym opadł na nie, dysząc ciężko. Życie jest niesprawiedliwe. Świat jest niesprawiedliwy. Wszystko układa się na opak. Najpierw ojciec umiera ni z tego, ni z owego, pozostawiając synom w schedzie nieuregulowane sprawy majątkowe oraz opustoszałe ranczo bez jednego robotnika. Jakby tego nie dość, pojawia się siostrzyczka 49 w wieku niemowlęcym, a razem z siostrzyczką niania z piekła rodem. Sam ją błagałeś, żeby zajęła się dzieckiem, przypomniał mu głos wewnętrzny. A potem zabrałeś się do bardzo wytwornych zalotów. Poruszył się niespokojnie, zły, że mu sumienie dokucza. Rzeczywiście, przyznał niechętnie. Może, w części, ponosi winę za to, co się stało. Ale który mężczyzna http://www.tenfizjoterapeuta.info.pl/media/ Ash usiadł gwałtownie i zaraz opadł z powrotem na poduszki. - Coś jeszcze? - zapytał głosem konającego. - Mam do niego zadzwonić w twoim imieniu? - Nie. Sam to załatwię. W moim samochodzie jest duża, czarna teczka z fotogramami. Przynieś mi ją. Maggie uniosła brew, mocno zdziwiona. - Proszę. - Dodała słowo, które Ash najwyraźniej uważał za niepotrzebne do życia. - Proszę - wycedził przez zaciśnięte zęby, a i to tylko dlatego, że sam nie zdołałby zejść na podwórze. - Dobrze, przyniosę tę teczkę, ale najpierw muszę zajrzeć do Laury. Potrzebujesz czegoś jeszcze?

Mieliśmy wielką nadzieję, że to był doradca, jednak nie był aż tak głupi, by podsłuchiwać przy samych drewnianych drzwiach. - Hej, wy! - znów zaprowadził który zbrzydł głos. – Potrzebujemy tylko Władców, pozostali mogą iść sobie na cztery strony świata! - Idźcie do leszego, panie doradco, tam pana od dawna oczekują,- zaklęła Orsana i, pomyślawszy, zjadliwie dodała: - Bądźcie tak uprzejmi, i nie zabierajcie wojsk - właśnie dyskutujemy nad taktyką pogromu waszego żałosnego wojska. Drzwi zahuczały - doradca w gniewie kopnął je nogą. Słyszeliśmy jak odchodzi dając w między czasie wskazówki na temat wyglądu tarana. - Daremny trud. -- rozprostowałam palce. – Nie tak łatwo pokonać te drzwi i bez mojego zaklęcia. Ale na wszelki wypadek... tak będzie lepiej. Co mamy na posiedzeniu wojennej narady? Będziemy brać jeńców czy ograniczymy się do grabieży i ogólnej rzezi? Dobra, a co mamy z nią zrobić? - Ona nie jest metamorfem. - Orsana z jawnym rozczarowaniem kiwnęła na szary nalot żuczkojada, który opadł na włosy i ramiona Lereeny. - Dawajcie oddamy ją wspólnikom - łożniakom, a nuż się udławią! Sprawdź - Nie mogę tylko zrozumieć... - zaczęła i urwała. - Czego nie możesz zrozumieć? - Dlaczego ktoś taki jak Clare... Nazwałeś ją miłą osobą, pamiętasz? Wtedy, przy obiedzie... - Pamiętam. - Co ją zmusiło do takich postępków? Co się jej przydarzyło? - Spróbuj nie myśleć teraz o Clare. - Jak mogę nie myśleć? To przez nią wpadłam w takie bagno. - Czuła, że ręka jej puchnie, a palce coraz bardziej drętwieją, i to był jeszcze jeden powód do rozmowy o Clare, bo dzięki temu mogła nie myśleć o bólu.