a nie z innych, niezale¿nych od niego powodów. - Bo¿e, có¿ to musi byc za sukinsyn? - wybuchneła, ale zaraz dotarło do niej, ¿e mówi o człowieku, który jest jej ojcem. 436 - Jest twardy. Nieustepliwy. Ma pieniadze i władze. - Sadze, ¿e jest strasznym draniem. - Owszem. Ale dał mi wtedy pieniadze, a potem dostawałysmy te u¿ywane rzeczy. - Cholera! Nie chcesz mi chyba powiedziec... a wiec te sukienki, które niby dostawałas w kosciele... te ubrania były po... - Po jego córce Marli. - Jego prawdziwej córce. - Ty te¿ jestes jego prawdziwa córka- powiedziała Dolly, prostujac sie nieznacznie. - Nie, mamo, nie jestem. Jestem tylko bekartem. Wstydzi sie mnie, sama to powiedziałas. Mimo wzburzenia uwa¿nie wysłuchała wszystkiego, co Dolly jej opowiedziała - o tym, jak pracowała jako kelnerka w ekskluzywnym meskim klubie i ¿e zainteresował sie nia http://www.stomatologkrakow.biz.pl Ale moje mał¿enstwo to farsa. Jestes matka! Ale pragne tego me¿czyzny, czuje z nim wiez, wiem, ¿e jego własnie potrzebuje. Nie myl po¿adania z miłoscia, Marla. Nie trac głowy! Nick poło¿ył reke na miekkiej satynie, muskajac palcami brzuch Marli. Zsunał dłon ni¿ej, miedzy jej nogi. Cały czas mocno przyciskał ja do siebie tak, ¿e czujac jego ¿adze, sama zaczeła dr¿ec z po¿adania. Przez materiał dotykał jej ciała, piescił i głaskał, rozpalajac ja do białosci. Marla miała wra¿enie, ¿e jej skóra płonie, ¿e całe jej ciało stało sie jednym wielkim bólem po¿adania. Kiedy przesunał wargami po jej policzku, pod Marla ugieły
kurzu. Już współpraca z Nevadą była trudna, ale perspektywa spotkania z Rossem McCallumem wydawała się koszmarem. Wprawdzie wiedziała o uniewinnieniu McCalluma, ale na myśl o tym, że drań przebywa w Bad Luck, robiło jej się słabo. - Byłam wytrącona z równowagi - odparła, podciągając się na krawędź basenu. Wycisnęła włosy i chwyciła ręcznik, a potem zmrużyła oczy i popatrzyła na swojego gościa. - Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Co tutaj robisz? Sprawdź surowym tonem. Z korytarza wychynęła jego żona, Peggy Sue. Miała na sobie znoszone dżinsy i kraciastą bluzę zawiązaną pod piersiami. Niegdyś świeża i piękna twarz wyrażała niezadowolenie. Odgarnięte do tyłu włosy podkreślały kości 22 policzkowe - inne kobiety mówiły, że „zabiłyby”, żeby takie mieć - i zadarty nos z kilkoma piegami, które dawniej wydawały się Shepowi takie urocze. - Co ja ci mówiłam o butach? - zapytała. Podeszła do piekarnika, zdmuchując grzywkę z czoła. Brązowe włosy miała spięte w kucyk, a kiedy się pochyliła nad drzwiczkami piekarnika, można było dostrzec pierwsze nitki siwizny. Trochę też przytyła i Shep nie mógł się pogodzić z myślą, że jego żona, Peggy Sue Collins, ongiś najzręczniejsza tamburmajorka w całym okręgu i najlepsza laska, jaką kiedykolwiek zaliczył na tylnym siedzeniu swojego starego forda, zaczyna się starzeć. Postawił Candice na podłodze, wyrwał Donny’emu pistolet na wodę, a potem zdjął buty. - Gdzie Timmy i Robby?