Kat była w kuchni. Miała na sobie ciemny kostium w delikatne

Potem, kiedy rozpalał grill, śmiać mu się chciało z własnej podejrzliwości i różnych absurdalnych scenariuszy, które chodziły mu po głowie. Był raczej przekonany (traktował to jak coś w rodzaju osobistej rozgrywki), że nikt nie majstrował przy jedzeniu - po pierwsze dlatego, że cała rodzina mogła się zatruć i nawet gdyby pannicom udało się obciążyć go winą, byłoby to absolutne przegięcie, po drugie zaś nie sądził, by posłużyły się jeszcze raz tą samą sztuczką. I rzeczywiście obeszło się bez incydentów. Nie wydarzyła się żadna katastrofa ani nawet drobna wpadka. Węgiel drzewny zajął się od razu, wszystkie gatunki mięs, drobiu i jarzyn były gotowe w przewidywanym czasie. Nikt się nie zatruł ani nie dostał niestrawności, nikt nie dodał mango do sałatki, ogień także nie wymknął się spod kontroli. Jedzenie wszystkim smakowało, wino, piwo i cola miały idealną temperaturę. Wszyscy z wyjątkiem Chloe byli lekko podchmieleni, ale nikt się nie upił. Pod wieczór zjawiła się Izabela z mężem. Przynieśli Imogen płytę zespołu o nazwie White Stripes oraz pierścionek w kształcie węża z Camden Market. Bohaterka dnia wydawała się szczęśliwa i odprężona. Matthew uznał, że dziewczynka ślicznie wygląda, kiedy jej buzi nie szpeci http://www.spwitow.pl - Mam tam coś do załatwienia, a ty potrzebujesz sukni ślubnej. - Sukni ślubnej? Lorenzo uniósł ciemne brwi. - Przypuszczam, że uciekając, nie zabrałaś jej ze sobą? Jodie odwróciła wzrok. - Nie, nie zabrałam - odpowiedziała spokojnie. Jej suknia ślubna wciąż wisiała w sklepie. Zapłacona, ale nieodebrana. Patrzył na nią beznamiętnie. - We Florencji jest sporo firmowych sklepów. Na pewno coś znajdziesz. Zwilżyła wargi czubkiem języka. - A gdybym zmieniła zdanie? - Nie pozwolę ci. - Nie możesz mnie powstrzymać. Sposób, w jaki na nią spojrzał, uświadomił jej, że znalazła się w pułapce. - Czego ty się tak bardzo boisz? - zapytał Lorenzo.

Zanim zdołał odpowiedzieć, okręciła się na pięcie i wybiegła, zatrzaskując za sobą drzwi i pozostawiając jego nawoływanie bez odpowiedzi. ROZDZIAŁ ÓSMY Bella zachowała się zdecydowanie nierozsądnie, wybiegając na dwór bez torebki, kapelusza i okularów przeciwsłonecznych, a teraz stała w gorącym słońcu i mrużyła oczy, spoglądając na budynek. Mogła wrócić. Powinna wrócić. Ale nie zamierzała tego robić. Czy bała się tego, co mogłoby się wydarzyć? Tak, chociaż to nie Edward był źródłem jej obaw. Intuicyjnie wiedziała, że on nie zmuszałby jej do niczego, czuła jednak, że nie potrafiłaby mu się oprzeć i to budziło w niej lęk. Gdyby nie moralne zobowiązanie wobec Kate i jej synka, mogłaby po prostu wyjechać i pozostawić apartament Tariqowi. W życiu jest dużo rzeczy ważniejszych od pieniędzy, a jedne z ważniejszych to komfort psychiczny i szacunek do samego siebie. Teraz, kiedy pozostawała poza zasięgiem jego wpływu, mogła pomyśleć jaśniej o tym, co się między nimi wydarzyło. Odkrycie, że odziedziczyła naturę po ojcu, przyprawiało ją o sprzeczne emocje. Złość, strach, chęć walki z własną naturą z jednej strony, z drugiej pragnienia, których nawet nie potrafiłaby, czy też może obawiałaby się nazwać. Stała na ulicy, mrużąc oczy i marszcząc nos, starając się znaleźć właściwe określenie obecnego stanu ducha. Najbliższe wydało jej się opisanie go jako stania na moście i patrzenia w nieruchomą, głęboką wodę ze świadomością, że jest zbyt blisko krawędzi i że dla własnego bezpieczeństwa powinna się cofnąć. Ale zamiast tego, jeszcze bardziej przybliża się do krawędzi, tak jakby chciała sprawdzić, jak dalece może podjąć ryzyko. Czy podświadomie chciała rzucić się z mostu? Czy chciała zgłębić to, co kryło się w nieznanej, czarnej toni? Sprawdź słuchawkę w pokoju Imogen i wyszła do holu. - W domu jest policja - poinformowała Matthew ściszonym głosem. - W porządku. Chcesz, żebym przyjechał? - Nie, powiedziałam, że się z nimi skontaktujesz. To są detektyw sierżant Malloy i kobieta nazwiskiem Riley. Pracują na posterunku w Rosslyn Hill. - Wiem, gdzie to jest. Ale chyba nie ma sensu, żebym teraz dzwonił, skoro są u nas w domu? - Powiem im, że telefonowałeś, i skontaktujesz się z nimi później. Może za godzinę? - Dobrze. - Matthew poczuł skurcz w żołądku. - Myślę, że najlepiej będzie, jeśli zgłosisz się dobrowolnie.