I co ty na to, Olivio? Wyczuwasz, co cię czeka? Co powiesz na półtora metra pod ziemią?

Chciała, żeby to wszystko się skończyło. Na zawsze. Nie chciała, żeby Bentz żałował, że porzucił kogoś w potrzebie, żeby jakaś jego cząstka czy marzenia zostały tam, w słonecznej Kalifornii. Chciała albo jego całego, albo nic. Nie zadowoli się resztkami po byłej żonie. Po Jennifer. – Niech cię szlag – szepnęła do pustego pokoju. Jakim cudem jego eks wkradła się do ich życia? Przewróciła się na bok i patrzyła w okno, w atramentową noc Luizjany. Bentz musi to dokończyć. Pokonać ducha Jennifer. Zanim ktoś jeszcze zginie. Zanim O1ivia utraci go na zawsze. Rozdział 25 Powiedziałem już wszystko policji w Torrance – mruknął Bentz. Odwoził Hayesa do Parker Center, gdzie ten zostawił swój wóz. Dochodziła trzecia nad ranem. Bentz, zmęczony jak diabli, jechał Sepulveda, skręcił w stodziesiątkę na północ. Mimo późnej pory na autostradzie wrzało życie, wszędzie migały światła samochodów. ‘ Hayes przyjechał z Rivą Martinez, która żartowała, że wybrał sobie najgorszy moment, żeby wyłączyć komórkę. – Lepiej późno niż wcale – burknął Bentz, zadowolony, że koledzy z LAPD w ogóle się do niego odezwali. Gdyby nie oni, pewnie nadal siedziałby na posterunku w Torrance i http://www.robotyciesielskie.com.pl/media/ rozgniewana. Po raz kolejny zastanowiła się, czy nie polecieć do Kalifornii i nie powiedzieć Bentzowi o ciąży. Miała dosyć. Dość tajemnic. Może poleci jutro. Albo za kilka dni... Poprawiła poduszkę i zdecydowała, że pierwsze, co zrobi rano, to kupi sobie bilet. Poleci do Los Angeles, do męża, czy on tego chce, czy nie. W końcu o to chodzi w małżeństwie, prawda? O bliskość. Kontakt. Zaufanie. O Boże... Traciła go, czuła to w pustej sypialni. Ale nie podda się bez walki, do cholery. Nie odda go walkowerem. Zamknęła oczy, chciała zasnąć i już odpływała, gdy znowu rozdzwonił się telefon. – Ty draniu... Jeszcze zanim rozbrzmiał drugi dzwonek, nastawiła się na kolejny makabryczny żart. – I co teraz? – warknęła. – Ja też cię kocham – powiedział Bentz.

Caldwell, któremu przed dwunastu laty udało się ujść bezkarnie. Wraca i morduje. Rozdział 15 Przykro mi! – Głos Bentza niósł się echem, jakby przemawiał z tunelu. – Muszę to zrobić. – Nie! Rick, nie jedź! Nie zostawiaj mnie! Nie zostawiaj nas! – O1ivia biegła za nim przez mrok, przebierała nogami, ale poruszała się powoli, żwir czepiał się jej stóp. Rwała do przodu, serce waliło jej jak młot. Nie był daleko, ale się odsuwał, patrzył na nią i znikał w Sprawdź – Nie przejmuj się. – Martinez wzięła pusty dzbanek i nalała do niego wody. – Zawsze ma zły humor. – A ty zawsze jesteś wredna. Martinez zdusiła uśmiech, zadowolona, że go zdenerwowała. – Nie chciałabym sprawić zawodu – zawołała. – Zabieram się stąd, mam mnóstwo roboty. – Starszy detektyw wstał i wyszedł. – Szczęśliwej drogi – szepnęła Sweet, posłała znaczące spojrzenie Martinez, która odpowiedziała jeszcze szerszym uśmiechem. Hayes masował sobie kark. Było już późno. Wszyscy w wydziale zabójstw pracowali po godzinach. Nerwy detektywów były napięte jak postronki, byli na skraju wybuchu. Bo prawda jest taka, że sprawa sióstr Springer utknęła w martwym punkcie. Owszem, nie minęło dużo czasu od popełnienia zbrodni, ale nie mieli nawet jednego