i krzywą kokardką we włosach, siedzi na kolanach matki.

– Co? O, nie. – Bentz poderwał się z miejsca tak gwałtownie, że pas bezpieczeństwa zacisnął się automatycznie. Zrobiło mu się niedobrze, gdy myślał o O1ivii, ślicznej, radosnej, cudownie inteligentnej O1ivii. Boże, nie, błagam, nie. Nie mógł oddychać. – Hayes, przysięgam na Boga, jeśli O1ivii coś się stało, jeśli to ona... – Nie mógł dokończyć, nie mógł myśleć. Strach go paraliżował, gdy Hayes, łamiąc wszelkie przepisy ruchu drogowego, pędził do Marina del Rey, gdzie znaleziono samochód. Bentz próbował się uspokoić. To nie O1ivia. Żyje, jest cała i zdrowa. Gdzieś. To nie Olivia. Nie mógł siedzieć spokojnie, skręcał go niepokój. Samochód policyjny był odgrodzony, dokoła kręcili się mundurowi. Dwa wozy strażackie stały w pobliżu, ze szlauchów sączyła się woda, spływała brudnymi strumykami do studzienek kanalizacyjnych. Wypalona skorupa samochodu tliła się jeszcze. Powietrze przesycał ohydny zapach palonej gumy, plastiku i, co najgorsze, ciała. Bentz wyskoczył z samochodu, ledwie Hayes się zatrzymał. Zignorował blokadę, podbiegł do pierwszego policjanta. – Ciało w samochodzie. Kto to? – wyrzucił z siebie. O Boże... – Kim pan jest, do cholery? Bentz wyjął legitymację. W tej samej chwili podeszli Martinez i Hayes. Przedstawili się. Oficer skinął głową usatysfakcjonowany. http://www.restoria.com.pl/media/ Nagle zapaliły się światła. O1ivia mrugała szybko, chcąc się przyzwyczaić do jasności. Porywaczka schodziła powoli. Niosła niewielką skrzynkę. – Jak się dzisiaj mamy? – zapytała ze sztuczną wesołością. O1ivia najchętniej odparłaby: „Wręcz kwitnąco”, ale w ostatniej chwili ugryzła się w język. Uznała, że najlepszym sposobem na wariatkę jest trwać przy swoim. Nie jest to proste, jeśli się tkwi w cuchnącej klatce, ale jeśli uda jej się zmusić porywaczkę do mówienia, może zdoła wycisnąć z niej informacje, a jednocześnie psychopatka wyrzuci z siebie gniew. O1ivia zdołała zachować spokój. Opanować paraliżujący strach. – Widzę, że zjadłaś. Dobrze, bardzo dobrze. Musisz być silna. O1ivia znieruchomiała. Do czego ona zmierza? Przecież nie wie o dziecku? Oczywiście, że nie. Nikt nie wie o dziecku. Nawet twój mąż, a zważywszy na rozwój wypadków, być może nigdy się nie dowie. Wolała o tym nie myśleć. Znajdzie sposób. Uratuje się. Ze względu na dziecko.

Jeśli to ta ulica, ktoś naprawdę sobie z nim pogrywa. Spędzili z Jennifer niejedno sobotnie popołudnie na promenadzie przy Trzeciej ulicy, niedaleko Santa Monica Boulevard. Zaledwie jedna przecznica i jedno centrum handlowe dzieliły ich od Colorado Avenue. O ile dobrze pamiętał, do centrum można było wejść także od strony Colorado. Poczuł ów charakterystyczny dreszczyk, jak przypływ energii po kofeinie, na myśl, że układa kawałki układanki. Sprawdź chociaż nie potrafiła dochować wierności. Zmagasz się z emocjami, które od ponad dziesięciu lat nie dają ci spokoju: poczuciem winy. Czujesz się winny, że ty żyjesz, a ona nie. – Czy to opinia zawodowa? – Nie ma w tyra nic zawodowego. To zdrowy rozsądek. – Rozejrzała się dokoła, odsunęła talerz z sałatką. – Posłuchaj, jeśli musisz, to jedź. Dojdź do tego. Bo sam wiesz, że starałam się być nastawiona pozytywnie i pomocna, ale to ciebie zżera od środka. Więc jedź. Dowiedz się, o co chodzi. To oczywiście ważne. Ale dla mnie ważniejsze, żebyś się w końcu uporał z przeszłością i o niej zapomniał. Poczuł pulsowanie w skroni. – Jeśli nie chcesz, żebym jechał... – O nie, nawet się nie waż. To twoja sprawa, nie moja. Jeśli uważasz, że powinieneś to zrobić, zrób to.