gdy, zamiast o nim, myśli o żółtych łąkach, leniwych strumieniach i Dannym O’Grady,

- Nie wolno mi gadać z Everettem? Chryste! Ty naprawdę mnie nienawidzisz! - Montgomery podszedł do lodówki. Glenda stała nieruchomo na środku kuchni. Zacisnęła pięści, serce waliło jej jak młotem. Jeszcze nigdy w życiu nie była taka zła. W tej chwili Everett mógł dzwonić do Quincy'ego. I nie miałby wyboru. Kazałby mu wrócić. I jeśli ktokolwiek miałby go złapać... Montgomery, ty pieprzony dupku! Dlaczego nie zaczekałeś? Czy jeden dzień cokolwiek by zmienił? Ty sukinsynu! Zadzwonił telefon i włączyła się automatyczna sekretarka. Glenda zaczęła metodycznie masować sobie skronie. Ból nie ustępował. Już nie wiedziała, w co ma wierzyć. Montgomery wskazał na ciekawe elementy i jeśli rzeczywiście Quincy dokonał tego zabójstwa, wytropienie go będzie należało właśnie do niej. Ale jeśli nie... Jeśli mówił prawdę... Wtedy zrobiliby dokładnie to, o co chodziło sprawcy. Trójka doskonale przygotowanych agentów tańczyła, jak przestępca im grał. I co mógłby zrobić Quincy, gdyby Everett kazał mu wrócić? Zaraz po powrocie do siedziby biura Quincy zostałby zmuszony do oddania odznaki i broni. Wtedy nie mógłby pomóc swojej córce. Ale jakie miał wyjście? Ukrywać się, żeby pomagać Kimberly? To by się nie udało. Biuro ma długie ręce, zwłaszcza w sytuacji, http://www.reologiawbudownictwie.info.pl/media/ - Bez żartów! - odezwała się Rainie bardziej stanowczym głosem. - Dlaczego nie funkcjonował? 42 - Nie mam zielonego pojęcia - beznamiętnie odparł Amity. - Nie rozkręcił go pan, żeby obejrzeć? Proszę pana, gdyby pas funkcjonował, mógłby uratować jej życie. Chyba warto było zwrócić na to uwagę. - Wadliwie działający pas bezpieczeństwa to sprawa cywilna, nie kryminalna. Gdybyśmy mieli mało roboty i nieograniczony budżet, z przyjemnością zajmowalibyśmy się sprawami, które nas nie dotyczą, ale naprawdę nie możemy sobie na to pozwolić. Rainie zmarszczyła czoło, kiedy wychwyciła sarkazm w jego skądinąd miłym głosie. Na tym polegała różnica między formalnymi a nieformalnymi praktykami policji. Nie pierwszy już raz w swojej karierze pomyślała, że

Motel 6, Wirginia Rainie wróciła z randki na złomowisku samochodów i właśnie wtedy w jej pokoju zadzwonił telefon. Zerknęła na zegarek. Trzecia rano. Znów spojrzała na telefon. Zachodziła w głowę, czy dzwoni Quincy czy też adwokat Carl Mitz. Potem zastanowiła się, co byłoby gorsze. Wreszcie podniosła słuchawkę. Dzwonił Quincy. Sprawdź pewien, że żaden z nauczycieli nie widział sprawcy? Ą pani McLain? Nie wierzę, że można strzelać na szkolnym korytarzu i nie zwrócić niczyjej uwagi. – Wątpię, czy morderca pokazywał się na korytarzu. Jednemu z nauczycieli wydawało się, że strzały padły z sali na końcu zachodniego skrzydła. Może z pracowni komputerowej, W miejscu, gdzie stałem, niczego nie było widać. Rainie zerknęła na Quincy’ego. Skinął lekko głową, odgadując tok jej rozumowania. Zabójca zaczął od panny Avalon, potem odwrócił się. Zobaczył Sally i Alice, więc je też zastrzelił. Gdy rozpętało się piekło, schronił się w pustej pracowni komputerowej. To by tłumaczyło brak świadków, a także chaotyczne tory pocisków. – Co może nam pan powiedzieć o Dannym O’Grady? – Quincy podjął kolejny wątek. – Dobrze się uczy? Dogaduje się z rówieśnikami? – Jak dotąd świetnie sobie radził. Kilka razy zdobywał świadectwo z wyróżnieniem. Prawie nigdy nie przysyłano go do mnie w sprawach dyscyplinarnych. Melissa... panna