Ojciec zatrzymał się na chwilę przy recepcji.

człowiekiem. Alexandra odetchnęła z ulgą. Świadomie lub nie, hrabia prawdopodobnie uratował jej życie. Retting zrobił się purpurowy. - Kilcairn, ty... Lucien uniósł rękę. - Proszę się zastanowić nad następnymi słowami, lordzie Retting. Moja cierpliwość jest na wyczerpaniu. Nie czekając na odpowiedź, poprowadził Alexandrę między dwoma rzędami widzów, które zdawały się ciągnąć przez całą długość sali balowej. Powinna mu podziękować, ale była w stanie tylko iść przed siebie, ściskając go za ramię, żeby się nie potknąć. - Musimy już wracać do domu? - zapytała płaczliwie Rose na ich widok. Obok niej stał lord Belton. - Tak - odparł krótko kuzyn. - Proszę, zostańmy - wykrztusiła Alexandra i zabrała rękę z jego przedramienia. Miała nadzieję, że nie zrobiła mu siniaka. - To wieczór panny Delacroix. - Tak, panna Gallant ma rację - poparła ją Fiona. - Karnet Rose jest pełny. Byłoby okrucieństwem zabierać ją stąd o tak wczesnej porze. - Ty też powinnaś zostać, Lex - rozległ się tuż za nią głos Victorii Fontaine. - Pani i panno Delacroix, milordowie. - Lady Victoria - powiedział Lucien, łagodniejąc na jej widok. http://www.reologiawbudownictwie.com.pl/media/ - Kto to jest? Proszę nam powiedzieć, panno Gallant. Skrzywiła się, zasypywana pytaniami ze wszystkich stron. - To earl Kilcairn Abbey. Pewnie zabłądził. Czy możemy wrócić do nauki? - Och, właśnie odjeżdża - jęknęła Jane. - Szkoda; chciałam, żeby złożył nam wizytę. - Żebyś mogła zemdleć i paść mu w ramiona? Alexandra czuła, że sama jest bliska omdlenia. Stojąc bez ruchu, patrzyła, jak Lucien wsiada na konia, uchyla kapelusza i oddala się truchtem. Przebył daleką drogę z Londynu, żeby się z nią zobaczyć, i dotarłszy do celu, zrezygnował ze spotkania? Nie mogła w to uwierzyć. Lucien Balfour nie zadawałby sobie na próżno tyle trudu. - Panno Gallant, zna go pani z Londynu? Otrząsnęła się z zamyślenia. - Tak. A teraz wracajmy do nieobraźliwych sposobów wyrażania swoich opinii. Lekcja potoczyła się dalej, ale nauczycielka błądziła myślami gdzie indziej.

Gloria cofnęła się o krok, blada jak płótno. - Wyślesz mnie... z Nowego Orleanu? - W ostateczności, ma się rozumieć. Wiem, jak bardzo tęskniłabyś za domem i za swoimi przyjaciółkami, ale jeśli będę musiała, zrobię to. Zrozumiałaś? - zapytała Hope z uśmiechem. Gloria przytaknęła bez słowa. - To dobrze. A teraz idź. Wyglądasz na zmęczoną, a jutro musisz wstać wcześnie na mszę. Pora spać. Gloria zatrzymała się jeszcze w progu. Sprawdź Klara pokręciła głową, a on zbliżył się jeszcze bardziej. Proszę, nie dotykaj mnie, modliła się w duchu. - Powiedziałeś, że tego nie chcesz - wyszeptała. - Ja też nie chcę. - Chcieć a potrzebować to dwie różne rzeczy. Ja cię potrzebuję - wyznał tonem, w którym rozbrzmiewało pożądanie. Patrząc mu w oczy, pomyślała, iż on nie zdaje sobie sprawy, że ona wcale nie jest tym, czego pragnął. Że nie ma nic wspólnego z życiem rodzinnym, spotkaniami z przyjaciółmi. Że może być tylko kobietą na jedną noc. Z tymi myślami poczuła się niezwykle samotna. Ogarnęło ją zmęczenie, a to znaczyło, iż nie zdoła mu się oprzeć. Jeszcze raz rzuciła okiem na drzwi. Ciągle mogła się wycofać. Gdyby Bryce dowiedział się, że była agentką CIA, znienawidziłby ją. Kłamała, chcąc uchronić jego i Karolinę przed niebezpieczeństwem. Wiedziała, że w końcu przestanie grać Klarę Stuart i wróci do własnego nazwiska, Caldwell, oraz do pracy w agencji. Teraz jednak pragnęła, by ta chwila nigdy nie nadeszła. Nie wiedziała, czy tego chce, czy potrzebuje. Znowu miała zaryzykować związek z mężczyzną, choć nauczona bolesnym doświadczeniem przyrzekała sobie, iż nigdy tego nie zrobi? Tylko że Bryce Ashland nie był zwyczajnym mężczyzną. Okazał się człowiekiem, którego naprawdę pragnęła. Z nim mogłaby zapomnieć o złej przeszłości. - Klaro? - Ujął ją za podbródek i sprawił, że spojrzała mu w oczy. Spostrzegł, że łzy wisiały jej na rzęsach. Wydawała się taka bezbronna i krucha, zupełnie inna niż ta niezależna kobieta, którą pamiętał z Hongkongu. W tej chwili zrozumiał, jak trudną walkę toczyła z własnymi uczuciami. Usta jej zadrżały, a on poczuł, że chciałby się nią opiekować i chronić przez całe życie. - Kochanie, zacznij mówić - szepnął. Zarzuciła mu ręce na szyję i zanurzyła palce we włosach. - Proszę cię, przestańmy mówić i myśleć - powiedziała cicho.