Willow uśmiechnęła się, widząc, jak syn przyjmuje na siebie rolę głowy rodziny. Wyciągnął rękę po pieniądze. - Lody mają być z posypką orzechową? - Nie, bez orzechów. - Wręczyła mu banknot dziesięciodolarowy. - Zamiast tego poproszę podwójną porcję polewy karmelowej. - A czy mogę napić się coca-coli? - Oczywiście. - Hurra! - Jamie rzucił plecak na krzesło i w podskokach pobiegł zająć miejsce w kolejce do kasy. Willow usiadła przy wolnym stoliku i wsunęła plecak Jamiego pod swoje krzesło. Restauracja pękała w szwach. Tradition w kanadyjskiej Kolumbii Brytyjskiej było małym miasteczkiem, więc Willow znała większość pozostałych klientów. Uśmiechnęła się do kilkorga sąsiadów i pomachała koleżance ze szkoły. Sąsiedni stolik zajmowała rodzina składająca się z ojca i trójki dzieci. Mężczyzna miał ciemne włosy i szerokie ramiona; siedział do niej plecami, więc nie widziała jego twarzy. Natomiast mogła przyjrzeć się dokładnie dzieciom. Nie ulegało wątpliwości, że nie mieszkają w Tradition. Nigdy wcześniej ich tu nie widziała. Śliczna blondynka w wieku około dziewięciu http://www.radkowskiewioski.pl - Pożądanie! - wykrzyknęła. R S - Dokładnie - przytaknął cicho. - To właśnie pożądanie. Oddał jej ołówek. Willow spodziewała się, że teraz niezwłocznie uda się na górę, ale on nie ruszał się z miejsca. W pełni świadoma, że jej się przygląda, wpisała w krzyżówkę brakujące litery. Skończywszy, odsunęła od siebie gazetę i wstała. Skoro on nie zamierzał wychodzić z kuchni, ona będzie zmuszona to zrobić. Przebywanie z nim sam na sam po zmroku było równie bezpieczne, jak dzień spędzony w fabryce czekoladek. W obu przypadkach ciężko byłoby się opanować. - Dziękuję za pomoc. Dobranoc, doktorze Galbraith. - Proszę chwilę poczekać.
- Oczywiście - zgodziła się. Zaczęła czytać. Gdy dotarła do końca, oczy Jamiego same się zamykały. - To koniec - oświadczyła, odkładając książkę na półkę. - Babcia będzie musiała znaleźć na jutro nową książkę. Czy polubiłeś Lizzie, Amy i Mikeya? - spytała, głaszcząc syna po główce. Sprawdź Czując się jak dowódca, który opuszcza swój dywizjon w nocy przed wielką bitwą, ruszył pospiesznie w stronę kuchennych drzwi. Zdążył je za sobą zatrzasnąć na moment przed tym, jak dzieci wpadły do kuchni. Oparł się o drzwi i odetchnął głęboko. W samą porę! Już miał odejść, gdy posłyszał dziwnie surową nutę w tonie Willow: - Nim ustalimy, co będziemy dzisiaj robić, chciałabym wam powiedzieć, jak bardzo było mi wczoraj przykro, gdy odkryłam, że któreś z was zakradło się do mojego pokoju i zniszczyło moje skarby. Zamarł w bezruchu. Zakradły się do jej sypialni? Szperały w jej osobistych rzeczach? Nie mógł tego dłużej tolerować!