odświeżyć – dodał, zdziwiony tym, że zdradza jej swoje najskrytsze

- Pomogę ci - mówi, wyjmując spod jego pachy zgrzewkę coli. - Kochana jesteś. Laura stoi z lekko uniesioną głową i patrzy mu w oczy. - Co...? - pyta speszony chłopak. - Nic... Kiedy wraca z nim do altany, zastanawia się, jak mogła być kiedyś taka głupia, żeby porównywać go z Chrisem. 21 Laura jako pierwsza opuszcza przyjęcie. Następnego dnia o dziewiątej ma próbę kostiumową; musi wstać przed siódmą, żeby na ósmą zdążyć do teatru. Już wcześniej powiedziała Simonowi, że nie powinna być na imprezie dłużej niż do jedenastej. Nie musiał jej specjalnie przekonywać, żeby została pół godziny dłużej. O wpół do dwunastej, kiedy Laura zbiera się do wyjścia, chłopak już nie próbuje jej od tego odwodzić. - Naprawdę żałuję, że musisz jechać, ale wiem, że masz jutro ważny dzień i musisz się wyspać. Jest mu wdzięczna, że nie namawia jej do pozostania, bo wcale nie jest pewna, czyby się nie skusiła. - Odprowadzę cię do samochodu. Laura próbuje protestować, tłumaczy mu, że powinien zostać z przyjaciółmi, ale on jej nie słucha. - Dzięki, że zostałaś - mówi, kiedy zatrzymują się przed ponad trzydziestoletnim volkswagenem garbusem, który był kultowym staruszkiem już wtedy, gdy w studenckich czasach jeździła nim jej matka. Kiedy rodzice Grace podejmowali decyzję, żeby zatrzymać go jako pamiątkę po tamtych wspaniałych dla nich czasach, pewnie nie mieli pojęcia, że kiedyś ich sytuacja zmieni się na tyle, że garbus nie będzie już tylko zabytkowym obiektem, ale środkiem lokomocji, bez którego ich córka by sobie nie poradziła. Kiedy wyprzedawali wszystko, co się tylko dało, żeby zredukować długi, któreś z nich - Laura nie pamięta już, czy mama, czy tata - w przypływie desperacji rzuciło pomysł, żeby sprzedać garbusa. Pomysł był pewnie rozsądny, zważywszy, że za dobrze utrzymanego starego volkswagena można było kupić nowy samochód średniej klasy, i jeszcze by trochę zostało. Nie zrobili tego. I Laura bardzo ich kocha za ten zwariowany romantyzm. Ale teraz, kiedy zamek garbusa się zacina, przemyka jej przez głowę, że może nie była to najmądrzejsza z decyzji. W końcu udaje jej się przekręcić kluczyk i otworzyć drzwi. Wciąż jednak nie wsiada do samochodu. A Simon zwleka z powrotem do swoich znajomych. Patrzy jej w oczy. - Co? - pyta speszona Laura. - Nic... - odpowiada cicho Simon. Laura czuje, że coś się dzieje. Jego „nic” brzmi tak samo jak jej „nic”, kiedy stali naprzeciwko siebie na dróżce do altany. Ale musi wracać do domu, jutro wstać o siódmej, o ósmej być w teatrze, o dziewiątej na scenie, przeżyć następny tydzień, znieść humory Phila Terence'a i dać z siebie na premierze jak najwięcej. A potem...? Potem? Potem, jeśli jej debiut w Giselle zakończy się sukcesem, zniesie wszystko. Nawet to, że Simon jej powie, że to „nic”, w którym doszukiwała się nie wiadomo czego, było zwykłym „nic”. I nic się za nim nie kryło. Wcale nie jest pewna, czy to zniesie, ale nie może teraz o tym myśleć, bo jutro musi wstać o siódmej, o ósmej być w teatrze, itd. Cmoka Simona w policzek, szybko wsiada do samochodu i przekręca kluczyk w stacyjce. I nic. Nie tamto „nic”, za którym kryje się wszystko, tylko zwyczajne „nic”. http://www.qmed.com.pl/media/ bladożółta i obwisła jak stary koc, kąciki ust opadały w pełnym niezadowolenia grymasie. 122 JEDNA DLA PIĘCIU - Jestem Malinda Compton, opiekunka Darrena - powiedziała Malinda wyciągając ku niej rękę. Pani Gordon zignorowała gest Malindy. - Tak - odparła, spoglądając znad haczykowatego nosa. - Słyszałam, że mają kogoś nowego. Trudno było nie usłyszeć nuty pogardy w tej odpowiedzi. Trzeba przyznać Malindzie, że była bardzo cierpliwa. - Słyszałam, że pani i Darren mieliście jakiś problem w stołówce - powiedziała spokojnie.

- Przed ósmą rano. Przyrzekam. Malinda stała w sypialni tak pospiesznie opuszczonej przez panią O'Grady i patrzyła na prążki na gołym materacu. Była wykończona. Nawet nie pomyślała o szukaniu pościeli i posłaniu łóżka. Oczy ją piekły, nie czuła stóp i podejrzewała, że w żołądku zaczyna Sprawdź - Dzień dobry - powiedział Richard, ale mina mu zrzedła na widok wyrazu jej oczu. Laura zmusiła się do uśmiechu. - Dzień dobry. Kelly kręciła się na krześle. Z buzi wystawał jej kawałek bekonu. Laura oderwała kawałek mięsa, zjadła, a potem cmoknęła dziewczynkę na powitanie. - Dobrze spałaś? - zapytał Richard, gdy nalała sobie kawy. Zasnęła, gdy się tylko położyli, a rano, jak zwykle, poszła do swojego pokoju. Marzył o tym, by budzić się w jej ramionach. - Tak, doskonale. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jaka jestem zmęczona. Laura zmusiła się do przeczekania śniadania, choć jej torby