przyjmie pewnie jej zmianę zdania spokojnie, ale co sobie o niej pomyśli?

- Dotrzesz sam do domu? - Jak ja wyglądam? Okropieństwo! – zaczął ryczeć, ścierając rękawem dżinsowej kurtki krew i jeszcze bardziej naruszając rany. - Kurwa! – syknął brunet, odwracając go do siebie przodem i odciągając ręce od jego zmaltretowanej twarzy. – Wyglądasz jak człowiek pobity, pasuje? Pytałem czy dotrzesz do domu sam. Spojrzały na niego dwa małe, załzawione oczka. Powoli zaczynały już puchnąć, przez co były jeszcze mniejsze niż w rzeczywistości. Do tego makijaż spływał chłopakowi wraz ze łzami, nadając mu żałosny wizerunek skatowanego szczeniaczka. - B-boli – wystękał Krystian, spuszczając wzrok na piasek. Adam odetchnął cierpiętniczo. Za jakie grzechy? - Masz chusteczki? Bo wypadałoby trochę to wytrzeć – mruknął, spoglądając na niego już łagodniej. Blondyn nagle uniósł rękę, chcąc znowu otrzeć twarz szorstkim materiałem kurtki. – Nie tym – syknął, łapiąc go za nadgarstek. – Chcesz to jeszcze bardziej naruszyć? I tak nie wygląda najlepiej! - To nie patrz na mnie! – wybuchł płaczem, krztusząc się przy tym. Adam policzył w myślach do dziesięciu. Nie dość, że go – jakby nie patrzeć – uratował, to ten jeszcze robi problemy! - Gdzie mieszkasz? – zapytał. - N-na Leśnym – wystękał ciężko, pociągając nosem i w miarę się uspokajając. Nie http://www.pucharkamikadze.pl/media/ - Och, tak - jęknęła. - Tak! Jeśli kiedykolwiek istniała kobieta stworzona dla niego, była nią właśnie ona. Nie mógł jednak posiąść jej w pełni, póki nie zgodziła się za niego wyjść. Gdy osiągała szczyt, jego puls bił szybko i nierówno. - Och... Alec... - odezwała się po długiej chwili ciszy, otwierając oczy. Dojrzał w nich niedowierzanie. Wysunęła palce z jego włosów. Delektował się jej dotykiem. Wyciągnęła ku niemu ręce tak samo, jak na początku - bez lęku. Zachwyciło go to. Nic nie mówiła. Nie robiła mu żadnych wyrzutów. Nie prawiła morałów jak Lizzie. Nigdy by nawet nie próbował myśleć o zrobieniu z nią czegoś podobnego. - Teraz już rozumiesz? - powiedział na głos. - Tak. Teraz rozumiem. Uśmiechnął się słabo, przytulając twarz do jej muślinowego gorsecika, co wzmogło jego satysfakcję. Był w tej chwili jeszcze bardziej rad, że zrobił to, co zrobił. 9

- Tak miało być, prawda? - Drażnił ją nawet smak brandy w ustach. - Szykuje coś na wieczór premiery. - Widząc, że Emmett zesztywniał, dodała uspokajająco: - To raczej nie będzie nic poważnego. Chodzi mu o to, żeby popsuć nam zabawę. Zresztą trudno powiedzieć, bo jest bardzo ostrożny w tym, co mówi. Gdybym miała przeciw niemu zeznawać, byłoby mi trudno udowodnić mu przygotowywanie spisku. Nie mówi wprost o swoich zamiarach. Teoretyzuje, wysuwa hipotezy. - Nie powiedział ci, gdzie zamierza uderzyć? - Prawdopodobnie w pałacu. To dla niego największe wyzwanie. Mamy dwa tygodnie. - Wtedy uderzy? - Tyle dał mi czasu na wymordowanie twojej rodziny. Całej, z wyjątkiem Carlise’a. - Spojrzała mu twardo w oczy. - Mam zabić wszystkich. Łącznie z dziećmi. Emmett sięgnął po papierosa, ale go nie zapalił. Sprawdź Carlise milczał. Ból głowy dokuczał mu coraz bardziej, więc przymknął oczy, w nadziei że przyniesie mu to ulgę. - Nigdy nie uważałem, że kochasz mniej. Wręcz przeciwnie - odparł łagodnie. - Wiele można ci zarzucić. Popędliwość, ryzykanctwo, wywoływanie skandali. Jednym słowem wszystko, z wyjątkiem braku uczuć i wrażliwości. - Więc dlaczego w obliczu zagrożenia ukrywałeś przed mną swoje plany? - Bo byłem zdania, że tak będzie lepiej. - Dobrze, zostawmy to. - Edward uznał, że nie ma sensu drążyć tego tematu. Były inne, które w tej chwili obchodziły go bardziej. - Dlaczego wybraliście Isabellę? - Emmett twierdził, że właśnie ona posiada cechy, które gwarantują powodzenie operacji. Jest doskonałą agentką. Pracuje dla ISS już od dziesięciu lat. - Jakim cudem? Przecież jest taka młoda! - Isabella jest już drugą generacją. Wprawdzie jej ojciec przeszedł na emeryturę, ale nadal uchodzi za niedościgniony wzór wśród agentów ISS. Właśnie on szkolił Emmetta. - Dziesięć lat... - powtórzył Edward. W ilu wcieleniach zdążyła już wystąpić? Ile kłamstw wyszło z jej ust? - Wiele wskazuje na to, że Isabella ma wrodzone predyspozycje do tej pracy - zauważył Carlise. Zignorował groźny błysk, który po tych słowach pojawił się w oczach Edwarda, i spokojnie mówił dalej: - Po przeczytaniu raportu przygotowanego przez Emmetta zaakceptowałem jego wybór. Isabella była wprost stworzona do realizacji naszych planów. - Blaque często posługuje się kobietami - mruknął. - Zwłaszcza takimi jak ona. Młodymi, inteligentnymi, pochodzącymi z dobrych rodzin - wyliczał Carlise. - Spreparowano dla Isabelli odpowiedni życiorys. Dzięki temu zdołała przeniknąć do organizacji Blaque'a i w ciągu dwóch lat udało jej się dotrzeć na sam szczyt.