- Ale rzeczywiście wpadła w popłoch. Moim zdaniem świruje. - Autosugestia? - Santos potarł nos palcem. - Mam nadzieję, że ją sprawdziłeś? - Jasne. Próbowałem nakłonić do mówienia, ale milczy jak zaklęta. - Nic nowego. - Jest inny powód, dla którego nie za bardzo jej wierzę. Santos podniósł wzrok. Przeczuwał, że będzie to najmniej przyjemna wiadomość tego dnia. - No?. - W Baton Rouge znaleźli następne ciało. - Baton Rouge! - Santos zerwał się na równe nogi, tym bardziej wściekły, im bardziej uprzytamniał sobie własną bezradność. - Ten sukinsyn zaczyna się wymykać! - Tego nie wiemy. Mógł być... - Daj spokój, Jackson. Wiesz równie dobrze jak ja, że już go tu nie ma. Ten gość nie błądzi. Wybiera sobie miejsca, gdzie czuje się bezpiecznie. I trzyma się ich, dopóki nie zrobi się gorąco. Zabijał w Nowym Orleanie, teraz zmienił okolicę. Jackson nie zaprzeczał. Po chwili odchrząknął i powiedział: - Wybieram się tam, żeby zobaczyć, co znaleźli. Czy to ten sam facet, czy ktoś się pod niego podszywa. - Dłonie? - Były naznaczone krzyżami. - Niech to szlag! To mój gość, Jackson! Jadę z tobą! - Jasne. Wtedy i mnie odbiorą tę sprawę. - Jackson wstał. - Jadę sam, kolego. Gdyby szef dowiedział się, że w ogóle z tobą rozmawiałem, zawiesiłby mnie od razu. - To co mam robić? - jęknął Santos. - Siedzieć na tyłku i czekać, aż klient nam pryśnie? - Dokładnie. http://www.psychoterapiawarszawa.info.pl ZauwaŜył chyba jej zdziwienie, bo zapytał: - Coś nie tak? - Nie, wszystko w porządku - rzekła i dodała przezornie: - Przyszło mi na myśl, Ŝe chyba dłuŜej niŜ pięć minut nigdy prywatnie nie rozmawialiśmy. Mark zamyślił się. Chyba miała rację. Rozmowa o opiece nad Eriką teŜ miała charakter słuŜbowy. - Zrobiłaś mi wielką przysługę, Ŝe zgodziłaś się tu przyjechać. Prywatnie jestem bardziej rozluźniony, swobodny, poznasz mnie od całkiem innej strony. MoŜesz mi wierzyć albo nie, ale jestem całkiem sympatycznym facetem. - Nie myślałam, Ŝe jesteś niesympatyczny. - Zlękła się, Ŝe moŜe go urazi, ale ciągnęła dalej: - Tylko Ŝe... Uniósł dłoń. - Nie mam co się tłumaczyć. - Uśmiechnął się, bo pomyślał, Ŝe nawet nie
- Tak, jak wrócę. - Jesteś nową niańką? Alli uśmiechnęła się do starszej kobiety, która punkt dwunasta pojawiła się na ranczu. Erika zjadła juŜ obiad i spała teraz. Alli postanowiła uprać rzeczy dziecka. Siedziała w kuchni przeglądając ubranka i dotrzymując tym samym towarzystwa starszej kobiecie. Sprawdź czując, Ŝe traci tę samokontrolę, o którą tak walczyła. Poczuła jego uśmiech na swojej szyi. - Naprawdę? - Naprawdę. - Chyba nie zdajesz sobie sprawy, o co mnie prosisz -rzekł, całując ją w ramię, a te pocałunki były tak delikatne, jak muśnięcia skrzydeł motyla. - Zdaję sobie sprawę - szepnęła. - Proszę cię, daj mi siebie więcej. Podniósł głowę, napotkał jej spojrzenie. - Dobrze - powiedział i przywarł ustami do jej ust. W mniemaniu Alli ten pocałunek był inny - Mark dawał więcej, ale i Ŝądał więcej. śaden męŜczyzna tak jej nie dotykał, tak nie całował. A gdy w końcu odsunął ją od siebie, miała poczucie wielkiej straty.