– Nie, nie. – Charlie pokręcił głową. – Kompletnie nie czaicie. Wystarczyło spojrzeć mu

„Nie smuć się zdrów – monachum”. Oddzieliłam kreską ostatnie słowo każdej frazy, dlatego że igumen dodał je do cytatów z Pisma Świętego od siebie. A jeśli tajemne orędzie jest zawarte tylko w tych właśnie słowach? – pomyślałam. Wypisałam je w jednym wierszu. Oto co z tego wyszło: „Śmierć – Teognosta – mętna – cucullus – nonfacit – monachum”. Z początku uznałam, że wychodzi bzdura, ale przeczytałam drugi raz, trzeci i umysł mi się rozjaśnił. To nie jest jedno orędzie, lecz dwa, każde z trzech słów! I sens pierwszego jest zupełnie jasny! Śmierć Teognosta mętna. Oto co chciał oznajmić zwierzchności klasztornej starzec! Że okoliczności śmierci pustelnika Teognosta, którego miejsce zwolniło się sześć dni temu, są podejrzane. I jeszcze z Apokalipsy dodał potem słowa: „Mający uszy niechaj słyszą”. Nie usłyszeli mnisi, nie zrozumieli. Co znaczy „śmierć mętna”? Czy aby nie o zabójstwie mowa? Jeśli tak, to kto zabił świętego starca i w jakim celu? Odpowiedź dawało drugie orędzie, nad którym niedługo łamałam sobie głowę. Rozwiązanie podpowiedziało słowo monachum, czyli po łacinie „mnicha”. A więc przesłanie jest po łacinie! http://www.psychoterapeuci-katolicy.pl/media/ przygasił i przyozdobił swą mowę uniżonymi słówkami. – Nie wiadomo jest nam. W mieście za pozwoleniem waszej wielmożności ją widywaliśmy, ale do nas tu po raz pierwszy zawitać raczyła. Uwierzyć w to było łatwo – przepiękna i wytworna dama nie miała czego szukać w takiej norze. – A i zapiskę do łaskawego pana zostawiła, proszę uniżenie. Pułkownik chwycił zaklejoną wąską kopertę, powąchał. Pachniało korzennym, ostrym aromatem, od którego nozdrza pana Feliksa omdlewająco zadrżały. Wszystkiego dwa słowa: „Północ. Synaj”. O co chodzi? Miodem spływające serce natychmiast podpowiedziało policmajstrowi: to czas i miejsce spotkania. No, co do czasu, to wszystko zrozumiałe – godzina dwunasta minut zero zero. Ale co to takiego „Synaj”? Oczywiście jakaś przenośnia.

– Dlaczego urządził pan ten świętokradczy spektakl? – Biskup podniósł głos. – Dlaczego ludzi pan straszył? Lampe przycisnął ręce do piersi i zaterkotał jeszcze szybciej. Widać było, że ze wszystkich sił stara się wyjaśnić coś bardzo dlań ważnego i nijak nie pojmuje, dlaczego nie chcą go zrozumieć: – Ach, no, ja przecież! Malinowe, nieprzepuszczalni! Próbowałem! Ja tamtemu, bez Sprawdź życiu ich córki już ostatnie. Cha, cha, cha! Głowę miał nabitą myślami. Czuł się wykończony i jednocześnie podniecony, jakby jechał na miejsce zbrodni, i to jeszcze bardziej wyprowadzało go z równowagi. Kilka pielęgniarek powitało go skinięciem głowy. Rozpoznawał ich twarze, ale nie pamiętał imion. Wreszcie dotarł do drzwi. Znowu ten cholerny zapach. I ta wszechobecna biel. A jego wychowano w przeświadczeniu, że śmierć kojarzy się z czernią. Przybrał swoją zawodową maskę. Tylko w ten sposób potrafił zmusić się, żeby wejść do tej sali. Energicznie otworzył drzwi. Beth, zwinięta w kłębek, spała w fotelu obok łóżka. Jej ciemne włosy w ciągu ostatnich kilku lat miejscami pobielały, ale nadal miękkimi falami spływały na ramiona. W beżowych spodniach i cienkiej jedwabnej bluzce wyglądała zbyt ładnie, żeby spędzać całe dnie w szpitalnej sali. Quincy natychmiast poczuł wyrzuty sumienia, jak zwykle, kiedy chodziło o