Bryce wrócił do pocałunków i pieszczot.

- Ale wtedy nie będę miał nic do roboty. - Nie potrzebuję pańskiej galanterii. - Wcale się nie narzucam. Próbuję jedynie uniknąć nudy. Prychnęła zirytowana. - Kim są Merrickowie? - Mili staruszkowie z Surrey. Oboje głusi jak pnie. Dzisiaj będą wdzięczni losowi za to upośledzenie jak nigdy w życiu. Alexandra z trudem pohamowała śmiech. - Wiedział pan, że tu dzisiaj będą, prawda? - Oczywiście. - Ale trudno oczekiwać, że na każdy wieczór uda się panu znaleźć dla ciotki głuchych słuchaczy. Ona już ma swój krąg znajomych. - Będą wdzięczni za chwilę spokoju. Wprowadził ją do niewielkiego salonu. W głębi stała Rose w towarzystwie lorda Beltona i grupy młodych ludzi. - Gniewny tłum jeszcze jej nie zabił - stwierdził hrabia wesołym tonem. - Idę jej na pomoc - oświadczyła Alexandra. - Proszę zarezerwować dla mnie walca. . - Rose nie tańczy walca. - Czy mówiłem, że chcę zatańczyć z moją kuzynką? http://www.psychologpiaseczno.pl/media/ Co pan powiedział tej dziewczynie, lordzie Kilcairn? - Nie pozwolę się przesłuchiwać guwernantce. - Zwłaszcza w obecności świadków. - Daubner, zostaw nas samych. - Nie... - Daubner, wynocha! - Przepraszam, panno Gallant - wymamrotał Jeffries i uciekł. - Do licha! - wybuchnęła Alexandra. - Damy nie przeklinają. Gdy ruszył w jej stronę, zaczęła się cofać ku drzwiom zasłoniętym kotarą. - Na pewno świetnie się pan bawi. - Uniosła brodę. - A może uważa pan, że mojej reputacji nic już nie jest w stanie zaszkodzić? - Nie rozumiem. - Jak już pan wyda Rose za mąż, będę musiała poszukać pracy u któregoś z pańskich

- Ale pierwsze z wielu. A właściwie drugie, jeśli uwzględnimy fakt, że jednak pani dla mnie pracuje. Spojrzała mu prosto w oczy. Tylko rumieniec na twarzy przeczył wrażeniu całkowitego spokoju. - To jeden z wielu błędów, które popełniłam, milordzie. - Mam nadzieję, że nie ostatni. - Pozwolił jej zinterpretować te słowa w dowolny Sprawdź Ciotka Fiona sapnęła z oburzeniem. - Jesteś okropnym człowiekiem, Lucienie. Znienawidziłabym cię, gdybyś nie był moim siostrzeńcem. - Zapewniam cię, że uczucie jest... - Będziesz najładniejszą młodą damą na przyjęciu, Rose - przerwała mu Alexandra pospiesznie. - Z piórami czy bez. Nie musisz się bać. - Doprawdy? Panna Gallant spiorunowała go wzrokiem. Wyglądała w każdym calu jak obruszona guwernantka. - Tak. Pierwsze wrażenie jest najważniejsze, jak pan dobrze wie, milordzie. Te słowa przypomniały mu o jego pierwszym wrażeniu na jej widok. Zaczął rozmyślać o tym, że chętnie zdjąłby jej rękawiczki, pantofle ozdobione perełkami, wykwintną suknię, przesunął dłońmi po ciepłej, delikatnej skórze. Uśmiechnął się do siebie.