- Czy został ci ktoś ze strony ojca?

- Jak sobie życzysz, kuzynie. - Właśnie się nad czymś zastanawiałem, lordzie Retting - przemówił Kilcairn. - Proszę, nie - szepnęła. Szeroki uśmiech zniknął z twarzy Virgila. - Nad czym, Kilcairn? Poczuła, że hrabia się waha. - Niestety, nie mogę powiedzieć. Panna Gallant nakłoniła mnie, żebym był uprzejmy. - Jeśli to wszystko, do czego pana nakłania... - Poza tym to niegrzeczne wdawać się w pojedynek słowny z nieuzbrojonym człowiekiem. Alexandra odetchnęła z ulgą. Świadomie lub nie, hrabia prawdopodobnie uratował jej życie. Retting zrobił się purpurowy. - Kilcairn, ty... Lucien uniósł rękę. - Proszę się zastanowić nad następnymi słowami, lordzie Retting. Moja cierpliwość jest na wyczerpaniu. Nie czekając na odpowiedź, poprowadził Alexandrę między dwoma rzędami widzów, które zdawały się ciągnąć przez całą długość sali balowej. Powinna mu podziękować, ale była w stanie tylko iść przed siebie, ściskając go za ramię, żeby się nie potknąć. - Musimy już wracać do domu? - zapytała płaczliwie Rose na ich widok. http://www.protezy-zebowe.com.pl/media/ - Uspokój się. Co to znaczy, mogłeś ją ustrzec? - A jak myślisz? - Santos jeszcze mocniej zacisnął pięści. - Gdybym był w domu... facet może by tego nie zrobił. Może by się przestraszył. A nawet gdyby nie, próbowałbym go powstrzymać, pomóc matce. Wiem, że... - Mógłbyś zginąć, jak ona. Prawdopodobnie tak właśnie by się stało. - Jacobs spojrzał mu prosto w oczy. - Ten człowiek, kimkolwiek jest, to groźny morderca. Nie przestraszyłby się piętnastoletniego chłopca. Zabija z rozmysłem, jest przebiegły. Nie zostawił po sobie żadnych śladów. Nikt go nie widział, nikt nie potrafi podać jego rysopisu. Przypuszczamy, że wcześniej już zabijał. Gdybyś był w domu, najprawdopodobniej zginąłbyś razem z matką. Takie są fakty, Victorze. - Mogłem... - Mogłeś być jeszcze jedną ofiarą. Kropka. - Przynajmniej byłbym na miejscu, próbowałbym jej pomóc. Przynajmniej wiedziałaby, że ja... - zamilkł zawstydzony i odwrócił wzrok. - Ona wiedziała, że ją kochasz. Na pewno nie chciała, żebyś i ty zginął. - Policjant poklepał Santosa po zaciśniętej w pięść dłoni. - Chodźmy porozmawiać z Pattersonem. Może ma coś nowego. - Wątpię. Ciągle powtarza to samo. Tego dnia nie było inaczej. Ta sama gadanina. Frazesy. Santos słuchał i narastała w nim coraz większa wściekłość. Miał ochotę przylać głupcowi. Ulżyłoby mu, chociaż Patterson skułby go pewnie, zanim Santos zadałby pierwszy cios. A jednak wiele by dał, żeby bodaj na moment zmazać z twarzy detektywa tę arogancką, pewną siebie minę. - Rozumiem, chłopcze, że matka była dla ciebie kimś bardzo ważnym - mówił Patterson. - Ale mam ważniejsze sprawy. Jeśli tylko znajdziemy coś nowego, wznowimy dochodzenie. Santos zerwał się tak gwałtownie, że krzesło poleciało z hukiem na podłogę.

Daubner poprowadził ją na parkiet, uznała, że hrabia po prostu nie życzy sobie, żeby przyjaciele bawili się jego najnowszą zabawką. - Lucienie, bądź tak miły i przynieś mi ponczu - poprosiła ciotka Fiona słodkim głosem. - Nie - burknął, nie odrywając wzroku od guwernantki. Pewnie myślała, że da mu nauczkę, zostawiając go samego z harpiami, podczas gdy ona będzie się dobrze bawić, ale nic Sprawdź - Więc o co chodzi? - zapytał krótko. - Moją ostatnią pracodawczynią była lady Welkins z Lincolnshire - wykrztusiła. Oczy hrabiego błysnęły. - To pani jest tą osóbką, która przyprawiła Welkinsa o apopleksję? Alexandra zbladła. Od sześciu miesięcy nie słyszała tak otwarcie rzuconego oskarżenia. - Myli się pan, milordzie. Niczego podobnego nie zrobiłam. W żaden sposób nie przyczyniłam się do ataku lorda Welkinsa. - Dlaczego zatem opuściła pani ich dom? - Lady Welkins mnie zwolniła - odparła spokojnie. Hrabia przez długą chwilę obserwował jej twarz, aż poczuła się nieswojo. - To się wydarzyło pół roku temu - odezwał się w końcu. - Co pani robiła od tamtej pory?