mocniej rękę na gardle Milli. Znów zaćmiło się jej w oczach i oklapła

Pavon i twój stryj, Lorenzo? Słyszałeś nazwisko ich szefa? - Jakiś yanqui - mruknął Enrique - Za mało, cabrón. Nazwisko. - Nie... nie wiem. Ja tylko słyszałem, że mieszka w El Paso. - To wszystko? - Przysięgam! - Rozczarowujesz mnie. Nie usłyszałem nic nowego. - Nigdy go nie widziałem - Enrique zaczął drżeć. - Pavon zawsze się pilnował, żeby nie zdradzić nazwiska. - A Lorenzo? Też się pilnował? Czy może lubił pogadać? - Oj lubił, seńor, lubił. Ale to było takie tam głupie gadanie, on sam nic nie wiedział! - No to powtórz mi trochę. Sam zdecyduję, czy to coś warte. - To było dawno, bardzo dawno, ja nie pamiętam... - Tsk! - syknął Diaz tuż przy jego uchu. Nawet nie ruszył nożem, nie musiał. Enrique, śmiertelnie wystraszony samym odgłosem, zatrząsł się i zakwilił. Wokół rozszedł się ostry smród moczu. - Pamiętasz, kiedy Pavon stracił oko, porywając białe dziecko? Matka wyłupiła mu gałkę oczną gołymi rękami. Musisz to pamiętać. an43 http://www.protetykawarszawa.info.pl/media/ -16- Niby taki sobie mały pocałunek, a jednak Milla siedziała zupełnie oszołomiona. To było nie fair z jego strony Tak wiele stało się w zbyt krótkim czasie! Czuła się rozbita, niepewna, niezdolna do jakiegokolwiek działania. Złapała obiema dłońmi rękę mężczyzny, nie wiedząc, co robić i mówić. Tymczasem on puścił jej podbródek i odsunął się lekko; ona wciąż kurczowo ściskała jego rękę. Te twarde usta okazały się delikatniejsze, niż przypuszczała, i łagodniejsze, niż mogłoby się jej wydawać. Pocałunek nie był namiętny, raczej kojący, ciepły, dobry Nienawidziła go za to. W ogóle nie powinna chcieć od Diaza żadnych pocałunków. Ale jeżeli już, to na pewno nie takich miłych i pocieszających. - Co to miało być? - spojrzała na niego.

173 Cholera. Przyszła tu po to, by zapomnieć o Diazie, a nie myśleć o nim. Ale co działo się z Ripem? Przecież to taki miły i otwarty człowiek. W jaki sposób True mógł nadepnąć mu na odcisk? W torebce Susanny nagle coś zapiszczało. - Przynajmniej poczekali, aż skończę jeść - westchnęła z jękiem, Sprawdź drobna kwestia w ogóle go nie zajmowała. Milla domyśliła się, że nigdy nawet nie zadał sobie trudu zbadania kwestii nazwiska od strony prawnej. - Czemu on cię nienawidzi? Znacie się w ogóle? - Spotkaliśmy się - odparł krótko. - A co do nienawiści... matka porzuciła go dla mojego ojca. A potem, kiedy zostawiła tatę, zabrała mnie - swoje drugie dziecko - ze sobą. Nie wzięła True, rozstając się z jego ojcem. Zadawniona rana, jak sądzę. Poza tym jestem półkrwi Meksykaninem, a on nienawidzi Meksykanów I już. Milla nigdy nie odniosła takiego wrażenia, ale przecież takie uprzedzenia chowa się głęboko w sobie, szczególnie mieszkając w El Paso. Gallagher był twardym i zdeterminowanym człowiekiem, pragnącym dotrzeć na szczyt, nie zamierzał podpadać ludziom, którzy