- Nie. Ślepa uliczka, martwa cisza.

ciuchach. - W porządku. Diaz przesunął się na bok, a Milla z trudem zdołała usiąść obok niego. - Myślisz, że Norman zawiadomi kogoś, da znać, choćby po to, żeby odnaleziono nasze ciała? - Nie sądzę. Słyszałaś, co do nas krzyknął? - Coś tam krzyczał, ale nie zrozumiałam słów. - Krzyknął „powodzenia". an43 289 Milla zamrugała zdziwiona. Potem zachichotała, ciężko dźwigając się na nogi. Cóż, najwyraźniej Norman był typem człowieka, którego obchodzi wyłącznie własny los. Stojąc chwiejnie na drżących nogach, oceniła sytuację. Plecak Diaza oczywiście przepadł. Wszystko ją bolało, od stóp do głów; nie była pewna, czy to efekt wściekłych uderzeń spienionej wody, czy może nieludzkiego zmęczenia mięśni. Miała sporo szczęścia: nie uderzyła w nic na tyle mocno, by się naprawdę poharatać. http://www.pracowniaemg.com.pl * ** Rip był wciąż jeszcze roztrzęsiony Wracając do samochodu, o mało nie zemdlał na widok Milli celującej z pistoletu do jakiegoś nieznanego mężczyzny, który także trzymał broń - wymierzoną w Millę. Jeszcze inny facet - groźnie wyglądający brunet - stał przy otwartych drzwiach, przykładając lufę do głowy człowieka siedzącego w środku. Jak więc szybko podliczył przerażony Rip, były aż trzy pistolety i dwie zagrożone czaszki. Ktoś miał za chwilę umrzeć. Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Facet z przedniego siedzenia został rozbrojony, a Rip nagle znalazł się na tylnym siedzeniu, tuż obok tego niebezpiecznego, milczącego gościa, który trzymał jeden pistolet przy czaszce Pavona, a drugim celował w

chronić przed chłodnymi powiewami wiatru, pomogła Milli odnaleźć Justina wśród tłumu innych dzieci. Chlipała głośno, patrząc, jak chłopiec wsiada do autobusu, jak macha radośnie do innej kobietyWszystko w nim było takie... znajome, od koloru włosów, przez kształt głowy, aż po sposób chodzenia. Miał ciągle jeszcze twarz dziecka, ale jego rysy już powoli Sprawdź czekając na męża. Ciekawe, czy wejdzie - a ona, pchnięta drzwiami, poleci do przodu? Jednak po chwili usłyszała kroki Ripa schodzącego an43 197 na dół po schodach do pokoju, gdzie teraz sypiał. Z westchnieniem ulgi Susanna zamknęła drzwi na klucz i poszła do łazienki. Zadzwoniła z komórki do True. Odebrał po drugim dzwonku; jego głos był czujny i zarazem władczy, jak zwykle. - Rip mnie sprawdził - powiedziała Susanna. - Wie, że nie byłam w żadnym z dwóch moich szpitali. Zadzwonił nawet do pacjentki, którą miałam się rzekomo zajmować. - Znajdź sobie kogoś i daj się przyłapać Ripowi na rżnięciu.