może poszczycić się bardziej życzliwą i godną podziwu

- Nie muszę ci się tłumaczyć. Powiem tylko, że zamierzam zostać w tym apartamencie do momentu potwierdzenia prawa własności i na pewno nie zmienię zdania. Jeżeli dalej próbujesz mnie zastraszyć, tracisz czas. Edward nie miał innego wyjścia, jak zaakceptować tę sytuację wraz z jej obecnością w apartamencie. Czy rzeczywiście taka decyzja nie miała nic wspólnego z poprzednią nocą? No cóż... w głębi duszy wcale nie był tego taki pewny. Mógł się ożenić, ale małżeństwo rodziców nauczyło go ostrożności w tej kwestii. Być może na początku rzeczywiście byli w sobie zakochani, jednak uczucie nie przetrwało. Ojciec porzucił ich, kiedy Edward miał zaledwie pięć lat. Wciąż pamiętał, jak bardzo był tym zdruzgotany i jak mocno opłakiwał rozstanie. To doświadczenie uczyniło go ostrożnym w uleganiu uczuciom. Wolał raczej wybrać emocjonalny celibat. Konsekwencją była wstrzemięźliwość fizyczna, ale uznał to za lepsze niż ewentualny zły wybór. - Skoro chcesz zostać... - Chcę, żebyś ty się wyniósł - burknęła Bella - i to jak najprędzej. Nie możemy tu zostać oboje - dodała, kiedy nie odpowiedział. - Jest tylko jedna sypialnia. - Moja - zgodził się Edward. - A może oczekiwałaś zaproszenia? - Po ostatniej nocy? - Zorientowała się od razu, że powiedziała niewłaściwą rzecz. - Nie pamiętam, żebyś się uskarżała, a poza tym... - Mam tego dosyć. - Bella okręciła się na pięcie i wyszła z kuchni. Była wykończona i potrzebowała świeżego powietrza, ale bała się, że jeżeli wyjdzie na zewnątrz, nie będzie mogła wrócić. Mógłby się przed nią zamknąć albo zmienić zamek. Weszła do głównego salonu. Była to wielka przestrzeń z olbrzymimi oknami od podłogi do sufitu i tarasem. Ruszyła do okna. Edward spojrzał na swój złoty zegarek. Co też kierowało kobietą pokroju Belli Swan? Nawet nie pomyślała, na co się naraża, ulegając swojej seksualności. A może to właśnie ryzyko stanowiło o atrakcyjności tej zabawy? Czyżby nie obchodziło jej, że takie życie mogło się skończyć ciężką chorobą, a nawet śmiercią? Odpowiedzialność spoczywa na niej i tylko na niej, pomyślał ponuro. Nic go nie obchodziła i nie był jej nic winien. Na zewnątrz było już ciemno, a nocne powietrze przesycały nieznane wonie. Zapach jedzenia sprawiał, że Belli ssało w żołądku. W co ona się, u diabła, wpakowała? Ona, która zazwyczaj postępowała tak rozważnie i ostrożnie... - Jesteś tu? Odwróciła się, wiedziona mieszanymi uczuciami. Obawa, złość, wrogość z jednej strony, z drugiej podniecenie. Dobrze wiedziała, jak wybuchowa może się okazać ta mieszanka. Ostrożność nakazywała zignorować go, pójść prosto do gabinetu i zamknąć za sobą drzwi. Z niezrozumiałych przyczyn zignorowała głos rozsądku. - Potrzebowałam świeżego powietrza... http://www.pracedekarskie.com.pl Tak więc na razie wystarczy tylko twardo się trzymać i czekać. Imogen w swoim pokoju gapiła się w przestrzeń. Tylko w tych czterech ścianach czuła się bezpieczna. Powiedzmy - jako tako bezpieczna. Z dala od wścibskich oczu. Nawet Flic budziła w niej teraz strach. Spędzała z nią tyle czasu, sypiała tutaj. To dlatego Imogen była taka zmęczona - po prostu bała się zasnąć, zamknąć oczy na wypadek gdyby... Gdyby co? Przecież Flic to ostatnia osoba na świecie, której mogłaby się obawiać. A jednak... Imogen coraz bardziej bała się własnej siostry - i w ogóle wszystkiego. Nawet siebie samej. Zwłaszcza siebie samej. 326

karku, spodziewając się, że wszyscy inni ustąpią mu z drogi. Buzia chłopca rozciągnęła się w uśmiechu - prawdziwie dziecięcym i rozbrajającym. Potem zniknęła z pola widzenia, muzyka także umilkła. Całe szczęście. Matthew odwrócił z powrotem głowę. ONA wciąż tam była. Sprawdź - Rozmawiałam z Flic i Imo - odezwała się Karolina. - O wszystkim. - I? - I teraz już rozumiem, w jaki sposób ciąg niezwiązanych z sobą, przypadkowych sytuacji mógł w twojej głowie urosnąć do umyślnego, znacznie bardziej nieprzyjemnego działania. Matthew zdrętwiał. - Dziewczynki - ciągnęła - szczerze żałują roli, jaką odegrały w tym strasznym nieporozumieniu, ale przyznaję, że niezwykle trudno będzie im przeprosić cię bezpośrednio, ponieważ - ich zdaniem przynajmniej - niesłusznie je oskarżyłeś. - Niesłusznie... - powtórzył głucho. Aczkolwiek teraz wiem, dlaczego tak postąpiłeś - dodała pośpie-