Powietrze wciąż było przesycone wilgocią i zapowiadał się chłodny wieczór. Los Angeles, pomyślała, wysiadając z samochodu. Weszła na schody. Palmy, ocean i przyjemne temperatury. No i w tak wielkim mieście łatwo się ukryć. Otworzyła drzwi i weszła do środka. Nagle zamarła, nie mogąc nawet wydobyć z siebie głosu. Jej krzyk był tylko stłumionym bełkotem. Na krześle ustawionym naprzeciwko drzwi siedział John Powers. Na jego kolanach spoczywał pistolet. Jego bezkrwiste wargi wykrzywiły się w uśmiechu. W tym momencie Julianna zrozumiała, że to John zabił Richarda. I że nadeszła jej kolej. – Witaj, Julianno. Cofnęła się instynktownie, szukając dłonią klamki, chociaż wiedziała, że John już nigdy nie pozwoli jej uciec. Wziął pistolet i machnął nim w jej stronę. – Odsuń się od drzwi. Po tym wszystkim, co tu się stało, nie chciałabyś chyba niepokoić sąsiadów. Posłuchała go, czując, że serce zaraz jej wyskoczy z piersi. http://www.pokryciadachowe.edu.pl odwróciła się w jego stronę. – Chcę jeszcze raz zapewnić, że pana nie zawiodę – powiedziała. – Jeśli tylko pan mnie zatrudni. Wyglądał na zadowolonego z tej krótkiej wypowiedzi, jakby tego właśnie oczekiwał. – Będę o tym pamiętał – zapewnił ją. – I proszę przyjąć wyrazy ubolewania z powodu śmierci senatora. – Słucham? – Senatora Jacobsona. Bardzo ceniłem go jako polityka. To morderstwo było prawdziwą stratą dla kraju. Julianna patrzyła przed siebie, czując, jak pokój wokół niej zaczyna wirować. Zimny dreszcz przebiegł po całym jej ciele. – Morderstwo? – powtórzyła. – Billy... nie żyje?
kopertę oraz odcinek biletu i opisał je rozmówcy, podając adres biura podróży i dwa adresy Johna. – Niestety, to wszystko, co mam. – Luke uśmiechnął się do Kate i uniósł kciuk w górę. – Nie, muszę wyjechać na jakiś czas. Zaliczkę prześlę ci pocztą. – Luke nagle spochmurniał. – Jasne, że się do tego nadaję. Nie zostawiam ci żadnych telefonów czy adresów. Sam się z tobą skontaktuję. Sprawdź – Mamy nową dziewczynę, która chce oddać dziecko do adopcji. Zaczęła właśnie przeglądać papiery, w tym również wasze. Ale nie ciesz się za bardzo – dodała ostrożnie. – Co prawda uważam, że świetnie się nadajecie na rodziców dla jej dziecka, ale ona może mieć inne zdanie. Przygotuj się na to, że trzeba będzie jeszcze poczekać. – Och– westchnęła Kate, czując nagły ból w piersi. – Rozumiem. – Nie, Kate, to ja cię rozumiem, ale musisz uzbroić się w cierpliwość i przyzwyczaić do czekania. – Czekam już ładnych parę lat. W słuchawce zapanowała cisza, a Kate wyobraziła sobie, jak Ellen ze współczuciem kiwa głową. – Tak, wiem, że jest ci ciężko – odezwała się w końcu. – Im dłużej