Ołówek z trzaskiem złamał się w jego palcach. A to

– Julianno, kochanie – powtórzył. – Powiedz, co się stało. Raz jeszcze spojrzał na nią i zobaczył, że płacze. – W Waszyngtonie męczył mnie pewien człowiek, okropny typ – zaczęła. – Właśnie z jego powodu tutaj uciekłam. – Gardło odmówiło jej posłuszeństwa i musiała parę razy odchrząknąć. Richard czekał, bacznie ją obserwując. – To bardzo zły człowiek, Richardzie. Żyje tylko nienawiścią i chce mnie skrzywdzić. – Myślisz, że właśnie cię znalazł? – Tak, weszłam... weszłam tam i... – Chwyciła go za rękę i wprowadziła do sypialni. Pokazała mu łóżko, a potem komódkę. Richard patrzył na to wszystko z coraz groźniejszą miną. – Skąd wiesz, że to właśnie on? – Po prostu się domyślam... Kto inny mógłby zrobić coś takiego? – Jakikolwiek sukinsyn z ulicy. Jakiś zboczony wariat. Ktoś, kto wie, że tutaj mieszkasz. Bardzo mi się to nie podoba. Julianna zaczęła dzwonić zębami, więc otuliła się szlafrokiem. – Czy miałaś okna i drzwi zamknięte? – Chyba tak... Sama nie wiem. Sprawdzili wszystko. Tylne drzwi były zamknięte, ale część okien – http://www.piknik-country.pl/media/ Zimno. To było pierwsze wrażenie. A potem miękkość i słodycz nie do opisania. Poczuł, jak jej palce zaciskają się na jego kurtce, ale twarz ani drgnęła. Świadomy, że Malinda jest tak samo jak on zaciekawiona tym, co się dzieje, Jack badał językiem wewnętrzną miękkość jej warg. Palce, które poprzednio ujmowały jej twarz, obejmowały teraz jej głowę. Ich oddechy się wymieszały. - Brawo, tato! Wygrałeś! Głos syna przypomniał Jackowi, że, niestety, nie są z Malinda sami. Possał przez moment jej dolną wargę i zakończył pocałunek. - No tak, ale co teraz?

tą perspektywą. – Ale zgłosiliśmy się przecież niecałe dwa miesiące temu. W Citywide twierdzili, że zwykle idzie to wolniej. Rok... Nawet więcej. – Wiem. – Kate podniosła dłoń do ust. – To dziecko ma się urodzić już niedługo. Na początku maja. Czyli za trzy miesiące. Na początku maja? Sprawdź Nowy Orlean, stan Luizjana, styczeń 1999 Bar z przekąskami ,,Buster’s Big Po’boys’’ znajdował się na rogu jednej z najruchliwszych ulic miejscowego centrum biznesu. Serwował dokładnie to, na co wskazywała jego nazwa: wielkie i tanie owalne kanapki, najczęściej z krewetkami lub ostrygami, do tego sałata, pomidory i mnóstwo gęstego majonezu. Oczywiście jeśli ktoś nie lubił smażonych owoców morza, mógł wybrać inne specjały, na przykład tradycyjną nowoorleańską czerwoną fasolkę z ryżem. Jeśli idzie o wystrój, ,,Buster’s’’ przypominał inne tego rodzaju miejsca w Crescent City. Zajmował stare pomieszczenie z odpadającym tynkiem i Bóg wie jaką historią. Sufit był tu bardzo wysoki, od czerwca do września pełną parą pracowała klimatyzacja, a w środku i tak było duszno.