Zmarszczył brwi. - Nie, raczej jak osy. Nie mo¿na sie od nich

przez okna jadalni rozświetliły siwe pasma jej włosów - ...Był mężem Aloise, a ona jest kuzynką Pabla, mojego szwagra. - Pabla, tego ogrodnika? - zapytała Shelby, opierając się o ścianę i sącząc kawę. Jak mogła przeoczyć taką informację? Dlaczego nie zwróciła na to uwagi? - Si. - Lydia zabrała wazon z usychającymi kwiatami, które nagle wydały się Shelby obrzydliwe. Doszła do wniosku, że ojciec wynosił na piedestał kobietę, której nie zawsze był wierny, nie z miłości, ale z poczucia winy. - Aloise i ja wychowywałyśmy się razem w tej samej wiosce w Meksyku, niedaleko Mazatlan... słyszałaś o tym kurorcie? Leży nad oceanem. - Tak. - Później wszystkie rodziny się przeprowadziły. Bliżej granicy - tłumaczyła Lydia. - Ale to było bardzo dawno temu, kiedy obie byłyśmy jeszcze dziewczynkami. - I stamtąd obie przeniosłyście się do Bad Luck? Stawiając wazon na serwantce, Lydia skinęła głową, ale kąciki jej ust wyraźnie zadrgały. - Si. Nasze rodziny przeprowadziły się tutaj. - Odwróciła się do stołu i zaczęła spryskiwać ciemną powierzchnię olejkiem cytrynowym; robiła to z taką determinacją, jakby zamierzała rozetrzeć blat na proch. - A Pablo jest ojcem Marii. - Dlaczego o tym nie wiedziała, kiedy dorastała? Lydia znowu skinęła głową, ale tym razem lekko zesztywniała i unikała spojrzenia Shelby. - Ona jest jego jedyną córką, ale ma też trzech chłopców, Enrique, Juana i Diega. - Lydia, co się tutaj dzieje? Kiedyś byłaś przygnębiona, bo Maria miała kłopoty ze swoją córką. Dzisiaj płaczesz, bo Aloise Estevan omal się nie zabiła, a ja nawet nie wiedziałam, że jesteście spokrewnione. - Shelby nie dała http://www.piknik-country.pl/media/ temu. Marla, Cissy i Alex na białym, fotograficznym tle. Cissy była jeszcze niemowleciem; ubrana w ró¿owe spioszki siedziała na kolanach matki. Miała niewinne, okragłe oczy, policzki rumiane jak jabłuszka i brwi uniesione w dzieciecym zdumieniu. W przeciwienstwie do Aleksa, który stał za nimi, z dłonia oparta władczo na ramieniu ¿ony, w czarnym garniturze, sztywny i dumny, ze sztucznym, wystudiowanym usmiechem na twarzy. Ale uwage Nicka przykuwała tylko kobieta na srodku fotografii. Ani jedno pasmo gestych, wijacych sie, ciemnych włosów nie wymykało sie z misternie uło¿onej fryzury. Ramionami otoczyła dziecko, a jej zielone, wyraziste oczy migotały tajemniczo. Usmiechała sie lekko, ukazujac białe zeby - idealna ¿ona szanowanego biznesmena w

odwiedzic Marle. - Ja mysle. Jesli chce, to znaczy, ¿e ma po temu jakis powód, wierz mi. Nigdy nie traktowałam powa¿nie opowiesci o rodzinnych wasniach, ale przez tych dwoje chyba zmienie zdanie. - Wstała z fotela i podeszła sztywno do okna. - Có¿, nic na to nie moge poradzic. Alex bedzie musiał rozprawic sie z Sprawdź odzyska w koncu te przekleta pamiec. Musi dowiedziec sie jak najwiecej na temat Pam Delacroix - kim była ta kobieta, w jaki sposób ja poznała i po co jechały razem do jej córki w Santa Cruz. Do głowy przychodziło jej sto pytan na minute, dreczyło ja nieustanne poczucie winy z powodu dwojga ludzi, którzy przez nia stracili ¿ycie. Dwoje ludzi. Dwie osierocone rodziny. 167 Uwa¿ała, ¿e powinna sie modlic, ale czuła instynktownie, ¿e nieczesto to robiła. Tego dnia jednak postanowiła zrobic wyjatek. Odrobina duchowosci nie zaszkodzi. Jednak kołyszac sie lekko na dzieciecej hustawce, nie była w stanie przypomniec sobie ¿adnej modlitwy. W koncu poczuła, ¿e