(> 50 = tachypnoe)

Ash pokręcił głową. - Maggie nie może. - Dlaczego? Przecież ma kompletnego hopla na punkcie Laury. Znowu zobaczył Maggie, jak kołysze w ramionach Laurę, jak patrzy na nią z miłością, promienna, szczęśliwa. .. - Maggie chce, żeby Laura miała rodzinę, która ją pokocha i będzie potrafiła wychować. - Przecież wy możecie stworzyć jej rodzinę. - Maggie tak, ja nie. - Bzdury - żachnął się Rory. -I dobrze o tym wiesz. Kochasz Maggie, prawda? Ash zacisnął dłonie na krawędzi zlewu. Nie chciał się zakochać, trwał w tym postanowieniu i nie zauważył nawet, że w którymś momencie zaangażował się całym sobą w ten związek. - Tylko nie próbuj zaprzeczać - ciągnął Rory. - Dwa razy chciałeś mi przyłożyć, bo z nią flirtowałem. Dla mnie to zazdrość przez duże „Z". A skoro jesteś http://www.pappatore.pl rozkładu moich zajęć w komputerze. A co do drugiej, to opowiedziałem już inspektor Shipley o swoim spotkaniu z Lynne Bol-sover. Shipley i tym razem się nie odezwała. - Z tego, co wiem od inspektor Shipley - odparł łącznik miał cokolwiek wspólnego ze śmiercią tych pań, czułbym się jeszcze bardziej zdruzgotany. Shipley usiadła na fotelu najbliższym Keenana. Ku swojej irytacji, zauważyła, że kiedy założyła nogę na nogę, rajstopy puściły jej w dwóch miejscach. Czemu, do licha, nie włożyła spodni? - Napiją się państwo kawy? - spytał Allbeury. - Chociaż pani inspektor chyba woli herbatę, prawda?

Ja w sposób nieokreślony wzruszyłam ramionami: - Najczęściej - niecenzuralny. Lub zwykłe uderzenie o ziemię. - Wisielska nas oczekuje pobudka - uśmiechnął się Rolar - zwłaszcza jeśli rozbójnicy rzucą się na nas jednocześnie. Ja jednakże postrzegę, a przed świtem pójdę na zwiady. I, jeżeli wszystko w spokoju, trochę prześpię się. Pojmowałam jego obawy. Wampiry śpią bardzo mocno – jak martwe - w dosłownym znaczeniu tego słowa. Rolar będzie potrzebował co najmniej trzech minut, by dojść do siebie, a do tego momentu obronę będę musiała razem z Orsaną podtrzymywać ja. Możliwe, tym i kierowali się rozbójnicy, którzy napadli na ambasadę podczas głuchej nocy, inaczej sześć wampirów z Lenem bez trudu położyliby całą bandę, nawet i nie dwudziestu, a trzydziestu ludzi... najprawdopodobniej, ludzie, z goryczą pomyślałam. Prawda, trupów zbójników nie widziałam, co było bardzo to dziwne - przecież oni twierdzili, że stracili siedmioro. Może, zdążyli zakopać? Czasu u nich było nie tak już dużo, dwie godziny najwięcej. Najszybciej, po prostu zaciągnęli w krzaki i zasypali gałęziami, ale po co? Bali się, że ich ktoś rozpozna? Domyśleć mi reszty przeszkodziła Orsana, której wampir zaproponował dwie kładnie za “jeden maleńki łyczek w leczniczych celach”, a w zamian otrzymał policzek. Najemnica akurat plotła warkocz i teraz, rozgniewana, potargana, sama podobna do upiorzycy, głośno zażądała zaprzestać “znęcania się nad uczciwą dziewczyną”, a niemniej oburzony Rolar sarkastycznie interesował się, w jakich to porach ukąszenie za pieniądze staje się nieprzyzwoitą ofertą. Kłótni nie zmąciły nawet dawne ciche odgłosy. Przez kilka minut oni z powodzeniem porozumiewali się znakami, lecz potem oprzytomnieli i jednocześnie popatrzyli się na mnie. - Nie będę czarować, zanim nie pogodzicie się – odparłam zmęczona. -- Albo losy ciągnijcie, kto jedzie ze mną dalej, a kogo my zostawimy, by spać nie przeszkadzał. Sprawdź Powiedział coś po grecku i młoda kobieta, stojąca tuż przy drzwiach pośpiesznie wyszła z pokoju. Tymczasem starsza pani skończyła przebierać Danny'ego, wzięła go na ręce, podała dziecko Carrie i zostawiła ich samych. Carrie przytuliła malca do siebie. Dopiero teraz naprawdę się uspokoiła. Tym bardziej że Danny nie był już taki rozpalony jak w nocy, poza tym czyściutki, wykąpany i w znacznie lepszym nastroju. - Ależ mnie wystraszyłeś - odezwała się Carrie. - czemu mi go zabrałeś? Dlaczego mnie nie obudziłeś? - Ledwo zamknęłaś oczy, kiedy znów się obudził. - Poradziłabym sobie. - Carrie wtuliła twarz