Po plecach przebiegł jej dreszcz strachu. Może naprawdę wcześniej słyszała, że ktoś był

– Tak. – Skinął głową, oparł się biodrem o samochód i czuł, jak ciepło przenika przez materiał spodni. – I wiele innych. Na przykład Bonita Unsel. Pracowała w obyczajówce, zanim przeszła do zabójstw. Innych nie pamiętam. To już historia. – Historia, która się wydarzyła, zanim Bentz wyjechał. – Zmarszczyła brwi. Obok nich przemknęła osiemnastokołowa ciężarówka. – Może nasz morderca nie tyle morduje bliźniaczki, ile drwi sobie z Bentza. Może wie, że wrócił. – Możliwe – przyznał. – Jak się skończyła sprawa sióstr Caldwell? – zainteresowała się. – Bentz się poddał i zamknął dochodzenie? Hayes przecząco pokręcił głową. – Nie. Facet był w rozsypce, ale to nie jego wina, w każdym razie nie tylko jego, że sprawę zamknięto. – Choć nigdy nie powiedział tego na głos, uważał, że Bentz powinien był zrezygnować z tej sprawy na samym początku, zostawić ją w rękach Bledsoe albo Trinidada. Był już wtedy zaledwie cieniem samego siebie, pijakiem, który miał w nosie pracę. LAPD chciało, żeby kierował dochodzeniem, które przykuwało uwagę opinii publicznej, stąd klęska okazała się jeszcze bardziej gorzka. – Zrobili z niego kozła ofiarnego. – Bledsoe chyba nadal ma do niego pretensję. Hayes wzruszył ramionami. – Bledsoe i Bentz zawsze skakali sobie do oczu. Pracowali razem nad tą sprawą, ale jak mówiłem, Bentz był szefem. Po jego odejściu Bledsoe przejął sprawę, ale zawsze go obwiniał. http://www.osp-opalenica.pl/media/ I nie może dłużej siedzieć bezczynnie, słuchać poleceń innych. – Chodźmy – burknął do Hayesa. – Musimy pogadać z Yolandą Salazar. – Wyprzedzam cię. Już się staram o nakaz. Ale ty z nikim nie będziesz rozmawiał. To nasza sprawa, a ty jesteś zaangażowany osobiście. – Żebyś wiedział. Moja żona zaginęła! – Mówię o strzelaninie, Bentz. Departament zawarł ugodę z rodziną Valdezów, ale nie wydaje mi się, że byłoby rozsądne, żebyś się w to włączał. Ba, wolałbym, żeby nawet nie wiedzieli o twoim udziale, przynajmniej póki nie będziemy pewni, na czym stoimy. Jeśli pójdziesz tam ze mną, to tylko jako obserwator. I tak masz szczęście, że cię zabieram. Znasz zasady, musisz ich przestrzegać. – Twoje zasady. – Do cholery, człowieku, cieszę się, że jedziesz ze mną, ale to moja jurysdykcja. Moja sprawa. I masz rację. Moje zasady. – Posłał Bentzowi przeciągłe spojrzenie. – Więc jak

Rozdział 6 Dentz miał mnóstwo rzeczy do załatwienia, a nie chciał marnować czasu. Trzeba zacząć od spraw podstawowych – musi gdzieś mieszkać. Postanowił, że zostanie w okolicy, w której kiedyś mieszkali z Jennifer, w okolicy, w której posługiwano się kodem, widniejącym na kopercie ze zdjęciami. Choć ceny pokoi hotelowych w południowej Kalifornii sięgały zenitu, udało mu się Sprawdź oczy. Wstrzymała oddech. Szukała. Musnęła kamerę, ale woda zniosła ją w bok. Spróbowała ponownie, ruchem dłoni powodowała ruch wody w swoją stronę. – Ej! – wrzasnęła morderczyni. – Nie! Przestań! Co ty wyprawiasz, do cholery? – Brnęła w stronę klatki. O1ivia zacisnęła dłoń na kamerze. Szarpnęła z całej siły. Uderzyła aparatem o pręty klatki, niemal ją upuściła. Porywaczka rzuciła się do przodu. O1ivia, dławiąc się wodą, przeciągnęła kamerę na swoją stronę klatki. Było jej zimno, krztusiła się wodą, ale nie zwracała na to uwagi; wymierzyła obiektyw w porywaczkę, rozjuszoną, znieruchomiałą w wodze po kolana. – Oddawaj. O1ivia upewniła się, że czerwone oko nadal się świeci, kręciła dalej. – Oddawaj, ty dziwko!