- Nie wiem. O Lucy Halford albo Charlotte Templeton. Ale znalazłem Rose i oboje

wstrząśnięta. Wstrząśnięta i zaniepokojona. - Cóż, z pewnością... - Nie! Niech pani nie próbuje mnie pocieszać! Rose, musisz bardziej się starać, jeśli mamy zmiękczyć serce Luciena. - Tak, mamo. Po tych słowach pani Delacroix poprosiła o ciasto i gorącą czekoladę dla uspokojenia nerwów i wróciła na górę. Alexandra najchętniej napiłaby się brandy. Hrabia nie wrócił o zapowiedzianej porze. Jeszcze przez dwie godziny po kolacji Alexandra musiała wysłuchiwać najświeższych plotek i tyrady Fiony Delacroix na temat skandalicznych paryskich mód i obyczajów. W końcu uciekła do biblioteki ze szklanką ciepłego mleka i tomem poezji Byrona. Mogła pójść do swojego pokoju, ale doskonale wiedziała, dlaczego tego nie robi. Znacznie trudniej było jej odpowiedzieć na pytanie, dlaczego czeka na lorda Kilcairna. Wolała się nad tym nie zastanawiać. W ciągu dnia wiele razy przyłapywała się na wspominaniu jego pocałunków. Śmiała propozycja już nie wydawała się taka oburzająca. Oczywiście nie zamierzała się na nią zgodzić, ale czuła się mile połechtana w swej dumie, że tak światowy mężczyzna jak Lucien Balfour jej pożąda. - Nie wiedziałem, że samotne młode damy czytują Byrona - rozległ się od drzwi cichy głos. Aż podskoczyła w fotelu. http://www.olejekkokosowy.net.pl/media/ Dziewczyna z podziwem oglądała rzeźbione drewniane sufity, obrazy na ścianach. Stary dom miał swój urok właściwy dawnym posiadłościom plantatorów. Pomyślała, że odkąd pracuje w CIA, właściwie nie ma żadnego miejsca, które mogłaby nazwać swoim domem. Przeszli znowu do kuchni, a potem do pokoju Karoliny. Bryce otworzył drzwi na taras i puszczając ją przed sobą, rzekł: - Witaj w Zakolu Rzeki. ROZDZIAŁ DRUGI Klara zamarła na moment. Wypowiedział te słowa takim tonem, jakby przez całe życie chciał to zrobić. Nie śmiała obejrzeć się i spojrzeć mu w oczy. Wystarczyło, że czuła za sobą ciepło jego ciała. Ledwie się pohamowała, by nie rzucić mu się w ramiona. Zdumiewały ją własne odczucia. Była zła na siebie, że obecność tego człowieka wprowadza ją w taki stan. Odsunęła się od niego i podeszła na skraj tarasu. - Ty tak nazwałeś to miejsce? - spytała. - Rozumiem, że nie pochodzisz z południa Stanów. - Mogę zacząć mówić z południowym akcentem, jeśli chcesz - odparła. Nie chciała potwierdzić, że urodziła się i wychowała kilka mil od tego miejsca, lecz pozbyła się lokalnej wymowy. W CIA nie należało wyróżniać się akcentem. Rozejrzała się. Piękno krajobrazu zapierało dech w piersiach. - Tu jest jak w raju - zauważyła. Rezydencja leżała nad rzeką. Widać stąd było posiadłości rozciągające się na drugim brzegu, a na horyzoncie - morze. Zakole Rzeki miało swój basen i ukwieconą altanę, w której stały miękkie fotele, zachęcające do wypoczynku. Wysokie drzewa rzucały przyjemny cień. W centrum ogrodu szumiała fontanna. Przy brzegu rzeki widać było molo, do którego przycumowano niedużą żaglówkę i luksusowy jacht,

ławce. Do tej pory nigdy nie znajdował czasu na podziwianie własnego ogrodu. Teraz dostrzegał rzeczy, które wcześniej umykały jego uwadze. Chyba wiedział dlaczego: opuścił go zapiekły gniew na cały świat. Zawdzięczał to Alexandrze. - Czy ktoś jeszcze uciekł z twojej piwnicy? Lucien zerwał się na równe nogi. Oddech zamarł mu w krtani na widok panny Gallant w sukni z zielonego muślinu, którą tak lubił. Gdyby nie wyraz niepewności w jej oczach, Sprawdź - Ale on nie jest dżentelmenem. - Opadła na krzesło. Widać niczego go nie nauczyła, skoro się łudził, że ona zechce wyjść za człowieka tak cynicznego, sarkastycznego... ciepłego, zabawnego i inteligentnego jak on. O, nie. Nie będzie polegać na nikim oprócz siebie. Nikomu nie zaufa. Vixen patrzyła na nią badawczo. - Lubisz go, prawda? - spytała w końcu. Alexandra zerwała się z krzesła. - Nie ma znaczenia, czy go lubię, skoro on nic do mnie nie czuje. - Potrząsnęła głową. - Nie, Muszę odejść. Najszybciej, jak to możliwe. - Dobrze. - Przyjaciółka wstała z westchnieniem i podeszła do biurka. Wzięła do ręki list i po chwili wahania podała go Alexandrze. - Przyszedł wczoraj. Na razie nie chciałam ci nic mówić, ale skoro twardo postanowiłaś uciec... - Nie uciekam, tylko zmieniam miejsce pobytu dla dobra wszystkich