inny wielki i czarny samochód zaparkował w zatoczce przed

zdecydował się powiedzieć komuś o... Dosyć. Zrobiła kilka kroków w stronę szafy, żeby wyjąć wieszak, ale nagle zmieniła zdanie i rzuciła dres na podłogę. Zastanawiała się nad pójściem do łazienki, żeby się umyć, jednak i to wydało się jej zbyt dużym wysiłkiem, poza tym mogła w ten sposób obudzić Imo czy ściągnąć tu Chloe albo Zuzannę... Do łóżka. Sprężyny skrzypnęły, ale Imo się nie poruszyła. Flic położyła głowę na poduszce. Wymazać to wszystko z pamięci. Słowa Zuzanny, jej zszokowaną twarz. Inne sprawy, inne troski i obawy. Dotyczące starego Johna, Sylwii, Matthew. Inne, jeszcze gorsze. Wyrzucić to wszystko. Ale łatwiej pomyśleć, niż zrobić: Flic już nie wiedziała, co sprawia jej większy ból: okropny smutek, jaki zaczynał ją dręczyć, poczucie osaczenia i straszliwej samotności czy nagła chęć krzyku. Naprawdę miała na to ochotę - wrzeszczeć, wrzeszczeć i nie przestawać, póki wszyscy się nie zbiegną... Przez kilka sekund musiała nawet zatykać sobie z całej siły usta, by się powstrzymać, potem impuls osłabł i pozostało tylko zadowolenie, że Imo wciąż śpi... http://www.okulistarastenska.pl - Mogłaś przyjść i mi powiedzieć. - Chloe weszła do kuchni w dżinsach, po drodze wciągając przez głowę turkusowy sweter. - Możemy już jechać? Nie chciałam tak długo spać. - Za chwilę - odrzekła Zuzanna, sypiąc do filtra kostarykańską kawę. - Skoro jesteś gotowa, to może pójdziemy przodem? - zwróciła się Chloe do Flic. - Dobrze. Chyba ci to nie przeszkadza, Zuzanno? Zuzanna zawahała się, ale nagle pomyślała o rzadkiej okazji do rozmowy w cztery oczy z Imogen. - Jasne, że nie, tylko pamiętajcie, żeby zachowywać się spokojnie przy Groosi. Nie wolno jej teraz martwić. - Nie jesteśmy głupie - odparła Chloe. - Wiem.

- Zaczekam, aż się obudzi. Poznał, po co przyszła, po jej oczach, po tym, jak na niego patrzyła. Domyślił się, że jedna z dziewczyn musiała do niej zadzwonić, i od razu doznał jakiejś dziwnej, niedobrej ulgi, związanej, jak przypuszczał, z rezygnacją. Bo ostatecznie oznaczało to początek końca. Potem nawet Sylwia zechce, żeby wyjechał. Sprawdź Malowanie pochłonęło ją bez reszty. Uwielbiała to. Pragnęła przelać na płótno choć część piękna, które podziwiała. Skupiona na powstającym obrazie, zapomniała o całym świecie, nawet o upływającym czasie. Ławeczka, na której siedziała, stała w cieniu, Tempera zdjęła kapelusz, a że dzień był bardzo ciepły, rozluźniła też ciasną pod szyją, skromną sukienkę, by czuć się swobodniej przy pracy. Musiały upłynąć jakieś trzy godziny, może nawet więcej, kiedy usłyszała za sobą głos: — Ależ to jest bardzo dobre! Przerwała pracę i odwróciła głowę. Nagle wyrwana ze skupienia, oszołomiona, przez moment nie mogła sobie