Gdy weszli z Robertem do holu, Rose i Alexandra akurat schodziły po schodach.

zachowanie. Szczególnie, że nie miał zamiaru wypuścić jej ze swojego domu. - Nadal się pani upiera przy tej głupiej rozmowie kwalifikacyjnej? Parlez - vous francais? - Qui. Je me recevu l'education plus premier - odpowiedziała płynnie. - Gdzie się pani kształciła? - W Akademii Panny Grenville. Uchodziłam za bardzo dobrą studentkę. - Proszę przetłumaczyć: Dum nos fata sinunt oculos satiemus amore. Nie wahała się ani chwili. - „Dopóki los nam pozwala, nasyćmy oczy miłością.” Lucien uniósł brew. - Łacina również. Widzę, że rzeczywiście pilnie pani studiowała. - Podobnie jak pan. - W jej głosie brzmiała nuta zdziwienia. - Niektóre hulaki czytają. Stwierdzam, że pani kwalifikacje... wszystkie, są więcej niż odpowiednie. Przyjmuję panią. Z butną miną skrzyżował ramiona na szerokiej piersi. Patrzył na nią wyczekująco. Alexandra zawsze się szczyciła swoim opanowaniem, ale teraz była rozdygotana. Ogarnęło ją wręcz przerażenie, kiedy Lucien Balfour oświadczył bez skrępowania, że chciałby ją rozebrać i całować. Jeszcze nigdy o jej względy nie starał się żaden rozpustnik. Nigdy w życiu nie widziała prawdziwego hulaki. - Milordzie, uważam, że powinien pan dowiedzieć się o mnie czegoś więcej, nim mnie http://www.ogrodymody.com.pl - Przecież bym nie pytał, gdybym wiedział. - Czekał, obserwując twarz przyjaciela. Cienie pod oczami wskazywały, że Robert nie spał całą noc. - Naprawdę zależy ci na Rose, tak? - To nie ma znaczenia. I nie dostarczę ci rozrywki, zwierzając się ze swoich uczuć. Oszukałeś mnie, ale nie pozwolę się upokorzyć. Nie należę do twojej świty pochlebców. Powoli wszystko nabierało sensu. - Rozmawiałeś wczoraj z moją ciotką, prawda? - Nie zdradzam cudzego zaufania. Lucien uniósł brew. - Kłamała. Robert wytrzeszczył oczy. - Kto? - Moja ciotka. Niczym Jago z „Otella” knuje, intryguje, wymyśla niestworzone

nauki przewidzianego dla mojej kuzynki - stwierdził w połowie korytarza. Korciło go, żeby odgarnąć niesforne pasemko włosów z jej czoła. Surowo zbeształ się w myślach. - Prośba Rose mnie również zaskoczyła, milordzie. Nie uważam jednak, żebym miała prawo hamować jej pęd do zdobywania wiedzy. - Nigdy w życiu nie czytała Szekspira. Nie wykazała żadnych zainteresowań. Panna Gallant zmrużyła oczy. Sprawdź Uśmiechnęła się lekko, a Lucienowi mocniej zabiło serce. - I? - ponaglił ją. - Po dzisiejszym wieczorze i po kilku podobnych nikt z nich nie będzie miał nic przeciwko temu, żeby wdać się w rozmowę z panną Delacroix. - Wspaniale. - Fiona zaśmiała się radośnie. - Ale nie poznałam twojego przyjaciela, Lucienie. Lorda Beltona, prawda? Kilcairn nie odrywał wzroku od panny Gallant. - Robert oczywiście nie przyszedł. Jest bardzo rozsądny. Odezwał się ostrzej, niż zamierzał, ale bezmyślne zadowolenie ciotki działało mu na nerwy. Na litość boską, jeszcze dwie minuty, a ta kobieta zepsułaby wieczór wszystkim gościom Howardów. Dostrzegłszy surowe spojrzenie panny Gallant, uśmiechnął się do niej nieznacznie. Przynajmniej jego uwaga zamknęła usta krewniaczce. Miał już dość bajdurzenia jak na jeden dzień.