skorupy. Matka dała jej najwyraźniej dobrą szkołę.

nieco mniejsza, zapasowa, na wypadek, gdyby główna nie zadziałała. Teoretycznie gwałtowny obrót rolki powodował opuszczenie zapadki i zablokowanie pasa. Tutaj jednak zapadka główna była wepchnięta pod rolkę, a zapasowa w ogóle odblokowana. Rainie znów pociągnęła za pas. Oboje patrzyli, jak rolka obraca się długo i swobodnie. - Gdyby pojechała do warsztatu - powiedział po chwili Amity - zauważyliby to. - Więc nasz człowiek zadbał o to, żeby nie oddała samochodu do serwisu. - Dość ryzykowne i trochę dziwne. Skoro postanowił w tym grzebać, dlaczego zrobił to miesiąc wcześniej? Ja bym to zrobił dzień wcześniej. A może oglądam za dużo kryminałów...? - To kwestia nastawienia - powiedziała Rainie. - Mojego, twojego, czyjegokolwiek. Ona wiedziała, że ma popsuty pas, więc nawet go nie zapinała. A kiedy na miejscu wypadku osoba prowadząca dochodzenie stwierdza, że kierowca był pijany i nie zapiął pasa... - Myśli, że była głupia - dodał cicho Amity. - Myśli, że właściwie dostała to, na co zasłużyła. I nie zadaje więcej pytań. - Nikt nie sprawdza pasa - zgodziła się Rainie, ale zmarszczyła brwi i przygryzła dolną wargę. - Ale to i tak wydaje się ryzykowne. Gdybyś miał zamiar kogoś zabić i chciałbyś upozorować wypadek, to czy popsułbyś mechanizm http://www.oczyszczalnie-sciekow.net.pl/media/ Stado znajdowało się jeszcze w zasięgu wzroku. Mały pobiegł za nim. Jeden z młodszych słoni zatrzymał się i kopnął malucha w łeb. Ten upadł. Zapłakał. Spróbował jeszcze raz. Dwa inne słonie odwróciły się w jego stronę. Podbiegł do nich. Powaliły go na ziemię. Dźwignął się, ale one znów go powaliły. Z uporem podchodził, płacząc, płacząc i płacząc. One zaś przewracały go na twardą, zeschniętą ziemię. Potem odwróciły się i ciężko ruszyły w drogę. - Biegnij, malutki, biegnij - wyszeptała Rainie. Łzy spływały jej po policzkach. Mały słoń ogromnym wysiłkiem podniósł się na nogi. Muchy krążyły nad otwartymi ranami. Jedno oko miał tak spuchnięte, że nic nim nie widział. Dziewięć godzin życia, same bolesne doświadczenia... Ale on walczył, żeby przetrwać.

skoszonych traw i rozmyślając o tym, że pierwszy raz od wielu lat czuje, że naprawdę żyje. Zbliżyli się do krętej wąskiej szosy, której końca nie było widać wśród pól. - Jedźmy tędy! - zaproponował Tristan. Bethie skręciła. Wkrótce wąska szosa zmieniła się w polną drogę. Stawała się coraz węższa, a rosnące po bokach rośliny coraz wyższe. Półtora kilometra dalej łany Sprawdź dziury w głowie. Poczuła ucisk w żołądku. Cholerny agent FBI. Cholerny detektyw stanowy szukający dowodów na potwierdzenie swojej tezy. I cholerni pijani głupcy, którzy uważali, że jedyną odpowiedzią na przemoc jest przemoc. Rainie odwróciła wzrok od okna, za którym zapadła już noc. Spojrzała w dół, na blat biurka, i dopiero teraz zauważyła, że nadal zaciska pięści. Myśli chaotycznie kłębiły jej się w głowie. Mogła poradzić sobie z agentem FBI i detektywem stanowym. Szczerze mówiąc, miała w nosie burmistrza i jego konferencję prasową. Nie bała się miejscowych wyrostków, którzy mieli w brzuchach za dużo piwa, a w głowach za mało rozumu. Z tym wszystkim potrafiła się uporać. Prawdziwym strachem napawało ją to, co miało wydarzyć się nazajutrz o piątej rano. Będzie musiała pojechać do Portland i patrzeć, jak patolog kroi ciała dwóch dziewczynek. Myśl o tym dręczyła ją. Rainie nie chciała znowu oglądać Sally i Alice. Nie teraz, kiedy