– Przeczytałaś go?

Podobnie jak większość ludzi w Waszyngtonie, był święcie przekonany, że ten człowiek nie żyje, a w każdym razie na dobre zniknął z tego kraju. Tymczasem Mowery był tutaj, w jego biurze. – Niech się pan dobrze zastanowi, senatorze, zanim pan cokolwiek powie – usłyszał. Jack opanował się resztkami sił. – Idź do diabła! Mam ochotę zetrzeć ci ten uśmieszek z twarzy. Mowery wzruszył ramionami. – Proszę bardzo, niech pan dzwoni po policję. Wydawali się dzisiaj bardzo znudzeni. Na pewno chętnie by się zajęli wyrzucaniem stąd szantażysty. – Czy myślisz, że nikt się jeszcze nie zdziwił, zobaczywszy cię tutaj? – To nie mój problem. Jack czuł nasilający się ucisk w splocie słonecznym. Sama obecność Darrena Mowery’ego w tym miejscu była dla niego obrazą. Wiedział, że właśnie przechodzi najważniejszy test w swojej trzydziestoletniej karierze politycznej. Spojrzał na fotografie oprawione w ramki, na listy z podziękowaniami, nagrody, http://www.oczyszczalnie-sciekow.info.pl/media/ współczucie i wsparcie. Tak, ta dziewczyna jest niezwykła. Wyjątkowa. ROZDZIAŁ ÓSMY Położyła chłopców do łóżek i zeszła na dół. To był wyczerpujący dzień. Teraz chętnie posiedzi sobie w spokoju i trochę odetchnie. Weszła do kuchni i stanęła jak wryta. Przy stole stał Pierce. Jego pochmurna mina nie wróżyła niczego dobrego. - Coś się stało? - Dostałem to dzisiaj po południu przez kuriera - rzekł, wskazując na leżące na stole

przeszyło nieznane do tej pory ukłucie zazdrości. Nie chciała dzielić się swoim nowym odkryciem. Z nikim. - Proszę przyjąć moje kondolencje z powodu brata - odezwała się pospiesznie. - Dziękuję, lady Victorio. Słyszałeś, Marley, że... Sprawdź Dziewczyna dopiero od kilku miesięcy pałała niechęcią do Vermontu. Wcześniej bardzo jej się tu podobało. Lucy weszła na werandę umeblowaną wiklinowymi sprzętami. Na stoliku stał dzbanek Daisy, a Madison miała na sobie jej fartuch kuchenny. Sebastian sprzedał im dom wraz ze wszystkim, co się w nim znajdowało. – Może chłopcy mają ochotę na lemoniadę? Pytałaś ich? – Szukają robaków za domem. To obrzydliwe! Są spoceni i śmierdzący. – Kiedyś sama uwielbiałaś to robić – uśmiechnęła się Lucy. – Błeee – wykrzywiła się dziewczyna. – W takim razie ja ich zapytam. A skoro ty zrobiłaś lemoniadę, oni mogą posprzątać.