Na pewno nie po to, żeby znosić twoje obelgi, pomyślał Bentz.

– Potrzebny mi adres siłowni. Jesteś członkiem? – Tak. Ale nie... nie płacę. Miałam się tam kręcić, ładnie wyglądać, pływać, sami wiecie. Bentz najchętniej zadusiłby samolubną sukę gołymi rękami, ale stłumił to pragnienie i pomyślał o O1ivii. Musi ją ratować. – Potrzebny nam scenariusz – zauważył Montoya. – Tak, tak. – A jaką rolę gra w tym wszystkim Fernando Valdez? – zainteresował się Montoya. – Żadną. – Wzruszyła ramionami. – Miałam go wykorzystać, poznać, zainteresować sobą, sprawić, żeby robił dla mnie różne rzeczy. – Na przykład pożyczał samochód. Przewróciła oczami i westchnęła. – Zasłona dymna – stwierdził Bentz. – Żebym nie patrzył we właściwą stronę. – Chyba tak. – Jada podniosła głowę. – Miałam trzymać się z dala od policji, a już jak ognia unikać człowieka o nazwisku Hayes. – Hayes? – Bentz z trudem oddychał. – Tak. Myślałam, że może też w tym siedzi. Jonas Hayes? Glina na manowcach? O, nie. – Myślisz, że... ? – Montoya wydawał się czytać w jego myślach. Bentz pokręcił głową. – Nie, to nie on. – Ja tylko mówię, co wiem. – Jada wzruszyła ramionami, jakby nic jej to nie obchodziło. Powracała dawna pewność siebie. – Kiedyś powiedziałam, nie pamiętam dokładnie, ale zapytałam ją, co się właściwie dzieje. Odparła, że mam się nie martwić, że wszystko ma pod http://www.nozoil.pl – Nigdy. – Zamknął ją w ramionach i przyciągnął do siebie. Odnalazł jej usta w ciemności i pocałował, mocno, namiętnie, aż poczuła, że i w niej rodzi się ogień. Nie powinna tego robić, nie powinna wpadać w pułapkę zmysłów, gdy dręczy ją strach o ich wspólną przyszłość, ale jego dotyk uwodził jak zawsze, jego bliskość dawała ukojenie. Jego język naciskał, pokonał opór jej zębów, zapraszał do zabawy. Nie, Liwie, nie daj się zaspokoić seksem, gdy pragniesz rozmowy. Podciągnął jej koszulę nocną, muskał palcami jej skórę. Ciągle ją całował, błądził rękami po jej udach, biodrach, talii. – Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł – szepnęła. – Nie tylko dobry. Świetny. – Ściągnął z niej koszulę nocną, cisnął na podłogę i przykrył sobą. – Nawet przez sekundę nie waż się myśleć, że nas skreśliłem – powiedział, gdy mocowała się z jego bokserkami, pieszcząc przy okazji napięte pośladki i silne uda. Chciała mu uwierzyć. Bardzo chciała.

Wyciągała już rękę po szlafroczek, gdy coś usłyszała. Kroki? Po drugiej stronie płotu wybuchł psi jazgot. W domu zawtórował mu Dirk, nisko, przeciągle. – Bosko – mruknęła. Zaraz tam pójdzie i powie psu, co o nim myśli. Co mu odbija? Nigdy nie reagował na Sprawdź Skończyła właśnie układać w zamrażalniku tanie niskokaloryczne gotowe dania obiadowe, gdy zobaczyła kota za oknem. Czarny cień wślizgnął się do środka i pozwolił pogłaskać. W tym momencie rozdzwonił się telefon. – Halo? – rzuciła do słuchawki. Houdini zeskoczył z jej kolan. – Cześć, Kristi. Tu O1ivia. Bomba. – Cześć. – Jak w szkole? O co chodzi? O1ivia nigdy do niej nie dzwoniła. – Dobrze – odparła z wahaniem. – A jak tam ślub? – Wszystko przygotowane. – Kristi odsunęła nogą krzesło i usiadła. – A u ciebie? – W porządku. Dobra, dość bzdur. – Więc dlaczego ojciec jest w Los Angeles?