przypominała własny cień. Włosy miała w strąkach, twarz całą w bliznach, 371 poparzone ręce wciąż ją bolały. Pod względem umysłowym jednak pozostała bystra jak zawsze. - Widziałam ich - oświadczyła prosto z mostu. - Mam na myśli Imo z ojcem, nie rysunki. Pewnego dnia, kiedy Imo miała raptem dziesięć lat. Terapeutki milczały wyczekująco. - Mama gdzieś wyszła, a mnie ktoś podwiózł ze szkoły, więc wróci łam trochę wcześniej. Imo jeszcze nie chodziła ze mną do The Grange. Weszłam do pracowni, bo szukałam tatusia... Nie zawołałam, to akurat pamiętam, bo chyba chciałam go zaskoczyć. Nie usłyszał mnie. Ona także... Zawiesiła głos, przyglądając się pilnie obu kobietom. Dostrzegły to już wcześniej: Flic, kiedy miała nastrój do rozmowy, lubiła badać ich reakcję. Raczej nie miały przy tym wrażenia - odwrotnie niż w wypadku Imogen - że Flic chce pozbyć się ciężaru. Częściej też niż dawniej wybuchała gniewem - jak zauważyła Zuzanna - ale na ogół panowała nad sobą, starając się, w miarę możliwości, nadal nimi http://www.nowoczesnapsychologia.pl - Czek? - zapytała Bella podejrzliwie. Czyżby chciał ją oszukać? Dowiedziała się już wcześniej od młodego urzędnika, że cena apartamentu oscyluje wokół pół miliona funtów. Dlaczego więc Edward chciał zapłacić dwa razy tyle? Czy przypuszczał, że natychmiast zaakceptuje tę ofertę? Na pewno miał w tym ukryty cel. Być może jego propozycja była jednym wielkim kantem. Wyglądało, że zamierzał zachować apartament bez względu na koszty. Nie miała pojęcia, jak się zachować. Ale zobowiązania wobec Kate i jej synka skłaniały ją do starań, by uzyskać za apartament jak najwyższą cenę. Wzięła głęboki oddech. - Czy tobie się wydaje, że naprawdę jestem taką idiotką? - O co ci chodzi? Bella zignorowała złowieszcze ostrzeżenie brzmiące w jego głosie. - To chyba oczywiste - odpowiedziała prześmiewcze - Dajesz mi czek, ja kwituję sprzedaż apartamentu, a potem odkrywam, że czek jest bez pokrycia. - Oskarżasz mnie o nieuczciwość? - Edward nie wierzył własnym uszom. Bella z determinacją uniosła podbródek. - Najwyraźniej bardzo ci zależy na tym apartamencie. Oferujesz dużo więcej, niż jest wart. Dlaczego? Zdrowy rozsądek wskazuje, że musi być jakiś powód. Bo chyba nie chodzi o akt dobroczynności? - Uśmiechnęła się słabo i potrząsnęła głową. - Najpewniej uważasz, że jestem tak zachłanna, że bez pytania zaakceptuję twoją propozycję. Chcesz mi dać czek bez pokrycia albo wiesz o tym apartamencie coś, co podnosi jego wartość. Musi być jakiś powód twojego postępowania
byłaby dla niej udręka. Shey popatrzyła na pierścionek, a potem na Tannera. - Dla mnie też. - Mylisz się. Masz tyle do zaproponowania. Pamiętasz, co mówiłaś o Parker? Ona woli trzymać się na uboczu, z dala od uwagi tłumów. Ty byś wykorzystała szansę. Wiem o tym. Sprawdź niż tylko pojazd. To styl życia. Teraz on sobie z niej drwił. Spiorunowała go wzrokiem i podeszła do motocykla. Energicznie założyła kask. Może ze zbytnią przesadą. - Jak chcesz jechać, to siadaj! - Moglibyśmy po drodze wpaść do hotelu? Chciałbym się umyć i przebrać. Wyszłaś z domu tak wcześnie, że chyba będziemy przed czasem. - Hm... Dobra. Skoro mam być dzisiaj skazana na twoje towarzystwo, to wolę, żebyś przyjemnie pachniał. - Miła z ciebie gospodyni. - Nie przesadzaj. Nie jestem gospodynią, raczej twoim stróżem.