innym oprócz tej chwili.

magnesem do lodówki, będą musiały zaczekać. Po prostu nie miał teraz czasu na takie rzeczy - musiał się zając drugim morderstwem. Prokurator okręgowy będzie żądał odpowiedzi. Szeryf też. I to natychmiast. Shep wreszcie miał okazję się wybić. Lekarze Caleba Swaggerta byli pewni, że ktoś przyśpieszył wędrówkę starego człowieka na tamten świat, zarządzenie sekcji zwłok było więc jedynie formalnością. Siniaki na żylastej szyi Swaggerta wskazywały, że ktoś najpierw przycisnął mu poduszkę do twarzy, a potem go przytrzymywał. Ale komu zależało na jego śmierci? Kto ryzykowałby oskarżenie o morderstwo, skoro za tydzień, dwa Caleb i tak miał się przywitać ze świętym Piotrem? Zatrzymał wóz przed garażem, wysiadł i poczuł gorący powiew późnego popołudnia. Był spocony pod pachami i na plecach. Miał wrażenie, że w miarę jak przybywa mu lat i kilogramów, każde kolejne lato w Teksasie robi się coraz bardziej gorące i uciążliwe. Minivan Peggy Sue stał w garażu, co oznaczało, że jest z dziećmi w domu. Nie mógł pojąć, dlaczego świadomość, że rodzina na niego czeka, wprawia go w przygnębienie, lecz naprawdę był w podłym nastroju. Zarówno pranie zwisające ze sznurków, jak i to, że większość krzaków pomidorów uschła w ogrodzie, nie poprawiły mu humoru. Miejsce, które nazywał domem przez prawie dwadzieścia lat, nie miało w sobie niczego ujmującego. Prawdę mówiąc, ten zakurzony dom - który należałoby natychmiast pomalować - wydawał mu się ostatnimi czasy pułapką, a nie azylem. Powiedzenie, że dom jest dla człowieka jak twierdza, nigdy przedtem nie brzmiało tak fałszywie. Wyciągając z tylnej kieszeni puszkę piwa, myślał o Viance Estevan, nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz tego dnia. Cholera, ma w sobie kobiecość, o jakiej Peggy Sue mogłaby tylko marzyć. I mógłby się założyć, że w łóżku jest wcieloną diablicą. http://www.nabudowie.net.pl kaszlała i próbowała ziewac - a to oznacza, ¿e mózg nie został uszkodzony... O Bo¿e, mówia o uszkodzeniu mózgu! - Wiec dlaczego jeszcze sienie obudziła? - Nie wiem. - Cholera. - Me¿czyzna zni¿ył głos. - Prosze dac jej czas - rzekła łagodnie kobieta. - Oczywiscie nie mamy pewnosci, ale niewykluczone, ¿e ona nas teraz słyszy. Tak, tak, słysze was, ale nie nazywam sie Cahill, nie jestem me¿atka i umieram z bólu. Na litosc boska, niech mi ktos pomo¿e! Jesli to jest szpital, to na pewno macie tu kodeine czy morfine albo... albo chocia¿ aspiryne.

Wydawało jej się, że od czasu, gdy otrzymała list i zdjęcie, upłynęła wieczność, chociaż tak naprawdę minął niespełna tydzień. Dlaczego więc codziennie miała wrażenie, że zmarnowała kolejny dzień, że straciła dwadzieścia cztery godziny, które mogłaby spędzić ze swoim dzieckiem? - Gdzie jesteś? - pytała córkę, której nigdy nie poznała. Nie chciała jednak dopuścić do tego, żeby jej duszę ogarnęła rozpacz. Znajdzie Elizabeth. Musi. Nie spocznie, dopóki tego nie dokona. Światła Bad Luck majaczyły coraz bliżej. Zrobiło jej się niedobrze na widok powitalnego neonu z napisemWELL Sprawdź Chłopca? Dlaczego ja jej nie wystarczałam? Im obojgu... a zreszta, niewa¿ne... - Oczywiscie, bo to jakas bzdura - powiedziała Eugenia jakby przez sciagniete usta. Marla usłyszała w odpowiedzi przeciagłe, pełne bólu westchnienie. Widac Cissy uwa¿ała, ¿e wszyscy dorosli, a w szczególnosci jej babka, sa idiotami. - Nie wiem, skad sie własciwie wziełam w tej rodzinie. Nie pasuje do was. To tak jak ja, pomyslała Marla. Serce rwało sie jej do tej dziewczynki. Czy naprawde była tak bezmyslna i okrutna dla własnej córki? - Bardzo sie starasz, ¿eby nie pasowac. A wystarczyłoby,