Powiedziano im, że matka nie była w stanie utrzymać synka, a

Poczuła bolesne ukłucie goryczy; to nazwisko było jedynym konkretem, jaki kiedykolwiek miała. - Jesteś pewny? - Tak bardzo, jak to możliwe w tych okolicznościach. Ten facet nie zostawia za sobą wyraźnych śladów. Ale ciesz się, że to nie on, bo byłoby o wiele gorzej. Mówią, że jest mordercą. Jeśli chcesz się kogoś pozbyć, rozpuść wiadomość, a wkrótce Diaz zgłosi się do ciebie. Wytropi cel i rozwiąże twój problem na dobre. Podobno jest w tym naprawdę niezły Jeżeli ofiara dowie się, że Diaz jej szuka, to próbuje się kryć, uciekać, ale ostatecznie on zawsze ją upoluje. Wpewnych kręgach nazywają go po prostu Łowcą. - I... jesteś pewien, że temu Diazowi nie brakuje oka? - Absolutnie. Przełknęła i tę gorzką pigułkę. - Słyszałam plotkę, że Diaz może mieć pod sobą cały gang kojotów Może ten facet, który porwał Justina, pracuje dla niego? - Wątpię. Nic takiego nie obiło mi się o uszy Wygląda na to, że Diaz zawsze pracuje sam. an43 http://www.nabudowie.biz.pl samolotu. Nie były upychane po bagażnikach samochodów i przewożone. Westchnęła cicho, wciąż nie mogąc zaczerpnąć oddechu. Samolot! A miała już koszmary o Justinie umierającym powoli w dusznym, ciasnym bagażniku, a potem wyrzucanym do rowu jak śmieć. - To niekoniecznie musi być ta sama grupa, która porwała twoje dziecko - zastrzegł Diaz. - Ale czas mniej więcej się zgadza, rejon również: działali w południowym Chihuahua i Coahuila. Mieli człowieka tu, w El Paso, który załatwiał akty urodzenia dla dzieci, by można je było legalnie adoptować. Akty urodzenia... To musiał być ktoś pracujący w administracji lub w szpitalu. Justin urodził się w Meksyku i tam załatwiono im

narkotykiem. Uśmiechając się i zagadując mimochodem znajomych, Milla szła w stronę podium. Mniej więcej w połowie drogi poczuła krótki, zdecydowany uścisk czyjejś ciepłej dłoni na łokciu. Odwróciła się i uśmiechnęła szeroko, napotykając spojrzenie ciemnych oczu True Gallaghera. Sprawdź 113 kilku agencjach detektywistycznych, jak mi poradziliście, ale nie stać mnie na ich usługi. Nawet najtańszy detektyw jest poza moim zasięgiem. Proszę. - Nie mogę pani pomóc - odparła Milla zdenerwowana co najmniej tak bardzo jak jej rozmówczyni. - Nam też pieniądze nie spadają z nieba. Mamy ograniczony budżet. Oglądamy pięć razy każdego centa, zanim zdecydujemy, na co go wydać. Proszę przyjrzeć się naszym pomieszczeniom. Bez trudu domyśli się pani, że wszystkie pieniądze poświęcamy na poszukiwania. Według wszelkich znaków na niebie i ziemi pan Hatcher odszedł, zostawił panią i nie miał odwagi powiedzieć tego wprost. Jak mogłabym marnować nasze