ZadrŜała. Puls walił jej aŜ do bólu i z ust jej wydobył się jęk. Czuła słabość w

Podjęła taką decyzję i koniec. Cały ubiegły tydzień Mark tak bardzo zamknął się w sobie, Ŝe przy okazji unikania jej unikał nawet Eriki. Alli musi to przerwać. Choć bardzo było jej cięŜko, poszła do redakcji gazety i zamieściła ogłoszenie o natychmiastowym zatrudnieniu niańki dla Eriki. Gdy upewni się, Ŝe osoba, która się zgłosi, będzie odpowiadała jej wymogom, złoŜy rezygnację na ręce Marka. Zarówno jako niańka, jak i asystentka. Uznała ponadto, Ŝe postąpi najwłaściwiej, gdy wyjedzie z Royal. Skontaktowała się z agentem nieruchomości w Austin i choć wczoraj Karze nic o tym nie wspomniała, zastanawiała się powaŜnie nad przeprowadzką. Przy pomocy Alli Kara na pewno znajdzie pracę w stolicy Teksasu. Całe Ŝycie mieszkała w Royal i teraz doszła do wniosku, Ŝe najwyŜszy czas na zmianę. Lecz tylko Christine wiedziała o jej planach. Karze powie o tym w czasie przyszłego weekendu, gdy Kara przyjedzie do domu po samochód, który Alli dla niej kupiła. Jedyna rzecz, jaka dodawała jej sił, to wspomnienia chwil spędzonych z Markiem bądź z Markiem i Eriką. Niezbędne jej były jak wędrowcowi woda na pustyni. I wiedziała, Ŝe słowa Marka nie oddają prawdy; w jego sercu jest miejsce na miłość, tylko on nie umie jej dostrzec. - Ta-ta. Alli wzięła Erikę na ręce. - Twój tata nie zapomniał o tobie, mała. Co wieczór całuje cię w policzek na http://www.my-medyczni.org.pl/media/ Clemency, w rzeczy samej dość zmęczona, oparła głowę o zniszczoną kolumnę i po chwili zasnęła. Kiedy się przebudziła, zauważyła, że słońce zmieniło położenie. W po¬bliżu znajdował się tylko Lysander. Clemency zamrugała powiekami i usiadła. - Och! - wyjąkała. Wszystkie rzeczy poza szklankami zostały uprzątnięte. - Przepraszam... powinnam była po-móc... - Bzdury, była pani zbyt wyczerpana. Proszę napić się lemoniady. - Schowałem w cieniu kilka butelek. - Bardzo chętnie. Boże, co za upał. - Jeśli ma pani ochotę, panno Stoneham, może pani również ochłodzić się w wodzie. Mogłaby pani zdjąć te urocze jedwabne pończochy i zostawić je za krzakiem, tak jak Arabella i Diana. Proszę podać mi swoją szklankę. - Jest pan już trzecią osobą, która mi wypomina poń¬czochy z jedwabiu - zaśmiała się dziewczyna. - Czy kryje się w tym jakaś tajemnica? - Nie, oczywiście że nie. - W głowie dźwięczały mu jeszcze słowa Oriany. - Ojciec zawsze dawał mi pod choinkę jedwabne poń¬czochy - wyjaśniła. - Nigdy nie nosiłam innych. Chociaż po jego śmierci... - urwała, przywołując się do porządku. - Widzę, że najwyraźniej nie przystoją guwernantce. Nie pomyślałam o tym. Nastąpiła chwila ciszy, po czym Lysander ponaglił: - Chodźmy już, panno Stoneham, pobrodzimy razem w strumieniu. - Nachylił się, by rozwiązać buty. Clemency postawiła szklankę i udała się za krzaki. Kiedy wróciła, świadoma swoich bosych nóg, Lysander już na nią czekał. - Pomogę pani zejść z brzegu. Proszę uważać na spódnicę - dodał i podał jej rękę. Clemency ogarnęło zakłopotanie, poczuła się, jakby śniła pną jawie. Jakaś jej część zdawała sobie sprawę, że nie powinna tego robić, jednak nie potrafiła się powstrzymać. Lysander ma bardzo zgrabne stopy, zauważyła. W porów¬naniu z nimi jej własne wydały się jej małe i blade.

słyszy ich rozmowę. Nie chciała podsłuchiwać. Chmura minęła księżyc i Willow dostrzegła parę oblaną srebrzystą poświatą. Wstrzymała oddech. Scott i jego szwa- R S gierka stali w odległości zaledwie kilku metrów od altanki. Scott obejmował Camryn. Sprawdź wczesnym popołudniem. Czując się jak dowódca, który opuszcza swój dywizjon w nocy przed wielką bitwą, ruszył pospiesznie w stronę kuchennych drzwi. Zdążył je za sobą zatrzasnąć na moment przed tym, jak dzieci wpadły do kuchni. Oparł się o drzwi i odetchnął głęboko. W samą porę! Już miał odejść, gdy posłyszał dziwnie surową nutę w tonie Willow: - Nim ustalimy, co będziemy dzisiaj robić, chciałabym wam powiedzieć, jak bardzo było mi wczoraj przykro, gdy odkryłam, że któreś z was zakradło się do mojego pokoju i zniszczyło moje skarby. Zamarł w bezruchu. Zakradły się do jej sypialni? Szperały