- Jezu! Kobieto, co w nich jest?!

– I co teraz, Rainie? Próbowała zebrać myśli. Pomimo najlepszych intencji odpowiedź na to pytanie uwięzła jej w gardle. Musiała ją z siebie wydusić. Kiedy się znów odezwała, jej głos brzmiał chrapliwie. – W zeszłym tygodniu burmistrz poprosił mnie, żebym złożyła rezygnację. Quincy posmutniał. – Wiesz – zażartowała – jest coś w policjantce z trupem pod werandą, co nie podoba się ludziom. I w końcu udało mi się zaimponować takiemu sztywniakowi jak Sanders. Teraz dowodzi Luke. Na pewno sobie poradzi. – Możesz się przeprowadzić. Zacząć od nowa gdzie indziej. – Nie, jeśli przyznam się do winy. Takie rzeczy trudno wyjaśnić podczas rozmowy kwalifikacyjnej. „Co pani uważa za swoją największą słabość?” „Eee, ostatnim razem, kiedy się wkurzyłam i byłam w stresie, zastrzeliłam pewnego faceta”. – Pokręciła głową z niesmakiem. – Dlatego chcesz się przyznać? – zapytał spokojnie Quincy. – Żeby ukarać się jeszcze bardziej? – Zabiłam człowieka! – Który cię zgwałcił i zastrzelił twoją matkę, a wszystko w ciągu czterdziestu ośmiu godzin. Syndrom stresu powstrząsowego. Stan dysocjacyjny. To nie są magiczne formułki, które zostały wymyślone przez psychologów, żeby wprowadzać mętlik w głowach http://www.mirand-nazar.com.pl/media/ – Spróbuję. – Widział pan szeryfa O’Grady’ego? – Wpadł jak burza do szkoły. Chyba szukał Becky i Danny’ego. Richard Mann biegiem ruszył w stronę wozu Shepa. Rainie uważnym wzrokiem objęła rozległy budynek. Nadal nie był odpowiednio zabezpieczony. Zerknęła na swego partnera, który nerwowo pocierał broń, i wzięła głęboki wdech. Jej kontakt ze zbrodnią ograniczał się jak dotąd do teoretycznego szkolenia, i to całe lata temu. Teraz nie miała jednak wyboru. Walt i Emery byli już w budynku. Shep też. Nic więc nie stało na przeszkodzie, żeby razem z Chuckiem do nich dołączyła. – Trzymaj się blisko mnie, Chuckie. Miej oczy otwarte, ręce zdejmij z broni. Walt działa wprawdzie bez upoważnienia, ale nie zasługuje na kulkę w łeb. Chuckie posłusznie pokiwał głową. – Na miejscu przestępstwa trzeba pamiętać o trzech rzeczach: niczego nie dotykać.

traktowała to jak zupełną abstrakcję. – Postaw szpitale w stan pogotowia – wymamrotała. – Niech skontaktują się z miejscowym bankiem krwi. Może trzeba będzie zwiększyć zapasy. Linda musi ściągnąć jednostkę antyterrorystyczną. Aha, i niech stanowi technicy policyjni czekają gotowi do wyjazdu. Na wszelki wypadek. Dyspozytorka odezwała się, zanim Chuckie zdążył podnieść mikrofon do ust. Mówiła Sprawdź Ale ty wiedziałaś swoje, prawda, Rainie? Akurat ty powinnaś wiedzieć. Chuckie skończył przekazywać rozkazy. Teraz jego usta poruszały się w cichej modlitwie. Rainie musiała odwrócić wzrok. – Już jadę – szepnęła do dzieci, które widziała wyraźnie w myślach. – Będę jak najszybciej. We wtorek po południu Sandy próbowała przygotować raporty, ale praca zupełnie jej nie szła. Siedząc w małym narożnym gabinecie, ongiś sypialni imponującej wiktoriańskiej rezydencji, pani O’Grady więcej czasu poświęcała wyglądaniu przez okno niż na studiowaniu dokumentów piętrzących się na porysowanym dębowym biurku. Dzień był piękny; jak okiem sięgnąć ani jednej chmurki. Prawdziwa rzadkość w stanie, w którym pada tak często, że miejscowi pieszczotliwie nazywają deszcz płynnym słońcem. Temperatura umiarkowana. Nie tak niska, jak zdarzało się to wiosną, ale też nie tak wysoka, by zwabić zakłócających spokój turystów.