powiedziała Susanna. Gdzie zatem jedziemy?

Charlotte, w Karolinie Północnej. Sprawdziłam ich, to dobrzy ludzie. Porządni, uczciwi. Dali mu na imię Zachary. an43 392 - On nazywa się Justin - powiedział David twardo. Wciąż ściskając w rękach zdjęcia, usiadł przy biurku i obejrzał je ponownie, przyglądając się każdemu detalowi twarzy syna. - Nie wierzyłem, że kiedykolwiek go odnajdziesz - powiedział cicho, jakby do siebie. - Myślałem, że marnujesz sobie życie dla beznadziejnej sprawy - Nie mogłam tego rzucić - słowa były proste, ale do bólu prawdziwe. - Wiem - spojrzał w jej twarz tak uważnie, jak przed chwilą oglądał zdjęcia. - W ogóle cię nie znałem. Ja... byłem załamany, ale głęboko wewnątrz wcale się nie zmieniłem. Natomiast ty przedzierzgnęłaś się w... - zamilkł, szukając właściwego słowa - w amazonkę. Nie mogłem dotrzymać ci kroku, nie było nawet po co próbować. Byłaś tak twarda, tak odważna i zdeterminowana, że ja od razu stałem na przegranej pozycji. http://www.mifaucustomknives.pl/media/ - Ciekawość. Tak jak zwalnianie na autostradzie, żeby popatrzeć sobie na ładny wypadek. - Jak mnie znalazłeś? - Żyję ze znajdowania ludzi. To wystarczyło za całe wyjaśnienie. Wiedział przecież, gdzie jest Justin, a to już bardzo dużo. I choć w Charlotte mieszkało z pół miliona ludzi, Diazowi odnalezienie Milli nie sprawiło zapewne szczególnych trudności. Ot, kilka telefonów i po wszystkim. Hotel oczywiście nie powinien zdradzać numerów pokoi własnych gości, ale proszę bardzo - Diaz przecież nie czekał przypadkiem pod tymi właśnie drzwiami. Skąd wiedział, dokąd się wybierała? Skąd wiedział, że idzie tam dzisiaj? Bardzo chciała znać odpowiedzi, ale ugryzła się w język. Prędzej padnie trupem, niż go o cokolwiek zapyta. Nie miała

Zadzwoniła z komórki do True. Odebrał po drugim dzwonku; jego głos był czujny i zarazem władczy, jak zwykle. - Rip mnie sprawdził - powiedziała Susanna. - Wie, że nie byłam w żadnym z dwóch moich szpitali. Zadzwonił nawet do pacjentki, którą miałam się rzekomo zajmować. - Znajdź sobie kogoś i daj się przyłapać Ripowi na rżnięciu. Sprawdź był jedynym ogniwem łączącym Gallaghera nie tylko z obecnymi an43 316 sprawami, ale także z porwanym dziesięć lat wcześniej dzieckiem Milli Boone. Najpewniejszym sposobem ochrony własnego tyłka byłoby zerwanie tego ogniwa. - Może za dwa tygodnie? - powiedział Pavon ostrożnie. - Dwa... co?! Do cholery, możesz dotrzeć tu szybciej! - Może wcale nie chcę porzucać tego pięknego miejsca. Mam tutaj wszystko, co potrzebne do życia. I nikt nie wie, jak mnie tu znaleźć. Jeżeli się ujawnię, ludzie rozpoznają moją twarz. Muszę się dobrze zastanowić, kogo ludzie boją się bardziej: seńor Gallaghera