- Będziemy w sali restauracyjnej. Jeśli go zobaczysz, przyślij do mnie.

Wygląda się w nich elegancko. - Tak, ale raczej nadają się na bardziej oficjalne okazje - wtrąciła panna Gallant dyplomatycznie. - Albo na wycieczkę do zoo. - Lucien odsunął zasłonkę i spojrzał w gęstniejący mrok. - Bez wątpienia zrobiłabyś wrażenie na pawianie. Ale nie powinnaś zbliżać się do pawia. Byłoby w złym guście gapić się na ptaszysko, mając na sobie jednego z jego krewniaków. Rose skrzywiła usta. - Mamo! Ciotka Fiona sapnęła z oburzeniem. - Jesteś okropnym człowiekiem, Lucienie. Znienawidziłabym cię, gdybyś nie był moim siostrzeńcem. - Zapewniam cię, że uczucie jest... - Będziesz najładniejszą młodą damą na przyjęciu, Rose - przerwała mu Alexandra pospiesznie. - Z piórami czy bez. Nie musisz się bać. - Doprawdy? Panna Gallant spiorunowała go wzrokiem. Wyglądała w każdym calu jak obruszona guwernantka. - Tak. Pierwsze wrażenie jest najważniejsze, jak pan dobrze wie, milordzie. Te słowa przypomniały mu o jego pierwszym wrażeniu na jej widok. Zaczął rozmyślać o tym, że chętnie zdjąłby jej rękawiczki, pantofle ozdobione perełkami, wykwintną http://www.medycznie.edu.pl/media/ - Ciągle cię widzę... - Przestań. - Czuję cię. - Bryce, dosyć... - Klara wstała i odstawiła kieliszek z winem, którego nie tknęła. - Znowu uciekasz? - spytał. - Zostałam tu dla Karoliny pod warunkiem, że będziesz się trzymał ode mnie z daleka. - Jeden Bóg wie, iż próbuję, a jednak nie potrafię zapanować nad pragnieniem dotknięcia cię. - Nie zamierzam więcej być wykorzystywana. Bryce nie wiedział, czy miała na myśli zdarzenie w Hongkongu, czy coś innego. - Przecież ty wcale mnie nie pragniesz. Połączyła nas tylko jedna noc. Nawet gdybym chciała, nie mogłabym ci dać więcej. - Dlaczego mam w to wierzyć? - spytał. - Ponieważ mówię prawdę. Bryce wstał w milczeniu, a ona cofnęła się o krok. Nic nie mogła poradzić na to, że tak na nią działał samym spojrzeniem. Nie powinna mu na to pozwolić, a jednak pragnęła dostać to, co obiecywał wzrokiem. - Trudno będzie utrzymać dystans - zauważył.

szybko podjąć pracę, zanim któreś z nich się rozmyśli. Lord Kilcairn albo ona. W innych okolicznościach pewnie sama uznałaby sytuację za zabawną. Znała mężczyzn równie pewnych siebie, jak Lucien Balfour. Mężczyzn, którzy uważali, że zawsze osiągną cel. Dążyli do niego za wszelką cenę, nawet nie zdając sobie sprawy, że mogą przy tym kogoś zranić czy upokorzyć, lub o to nie dbając. Tacy irytowali ją najbardziej. Tymczasem, po zaledwie piętnastominutowej rozmowie z typowym przedstawicielem tego Sprawdź - Dużo więcej. Zatrzymał się pod uchylonymi drzwiami salonu, W środku Rose z zapałem bębniła w jego stary fortepian. Obawiał się, że po tych ćwiczeniach instrument już nigdy nie odzyska dawnej świetności, ale przynajmniej jego kuzynka nie płakała z tego czy innego powodu. Prawdę mówiąc, nie słyszał jej pochlipywania od trzech dni, odkąd powiadomił ją o przyjęciu. Ustępstwo było niewielką ceną za względny spokój. Zadowolony z własnej przebiegłości, ruszył w dół po schodach. - Lex, jak myślisz, kto mi się pierwszy oświadczy? Przystanął w pół kroku i wytężył słuch. - A kogo masz na oku? Alexandra unikała go od trzech dni albo widywała się z nim w obecności przyzwoitki. Choć sukces umocnił jej pozycję guwernantki wszech czasów, sytuacja stawała się coraz bardziej denerwująca. Wiedział, że go pragnie. Dostrzegał to w jej oczach. I bardzo lubił