boku. Cały przód koszulki był nasiąknięty krwią. Pomimo słów Walta, Rainie sprawdziła

dwudziestką dwójką? Quincy uniósł brwi. Wyjął swój pistolet. Była to broń agentów FBI - dziesięciomilimetrowy Smith & Wesson. W magazynku mieściło się dziesięć naboi i jeszcze jeden był w lufie. Oprócz pistoletu w kaburze znajdowały się dwa dodatkowe magazynki, więc razem miał trzydzieści pocisków. - Tylko ja mogę mieć przy sobie broń na pokładzie samolotu - powiedział - więc wezmę waszą broń włącznie z miotaczami gazu. Resztę możecie pakować, Thelmo i Luise'o. Po przyjeździe do Portland musicie cały czas mieć broń przy sobie. - Najpierw muszę się spotkać z Luke'iem Hayesem - stwierdziła Rainie. - Mogę go spytać, czy któryś z jego zastępców miałby ochotę robić za osobistego ochroniarza. Wtedy bylibyśmy lepiej zabezpieczeni. Twarz Kimberly rozjaśniła się z zadowolenia, ale Quincy pokręcił głową. 157 - Za bardzo rzucałoby się w oczy. Poza tym nie sądzę, żeby ochroniarze mogli nam w czymkolwiek pomóc. On nie będzie strzelał z dużej odległości. Nie jest typem snajpera. On wymyśli jakiś chytry podstęp, dzięki któremu będzie mógł podejść całkiem blisko. Ochroniarz na nic się nie zda. Sprawca wejdzie frontowymi drzwiami. http://www.medycznie.edu.pl - Nie wiem, o co panu chodzi. - O napady niepokoju. Mówiła mi pani o nich, ale chyba nie powiedziała pani o tym swojemu ojcu? Kimberly znów spuściła głowę. - Nie. Chociaż nie wiem. Wmawiam sobie, że nie powinnam go niepokoić, ale ostatecznie chyba nie o to chodzi. Myślę... Nie chcę być spięta, nerwowa. No, wie pan, jak Mandy. Doktor Andrews skrzywił się. Rozsiadł się wygodnie. Kimberly pierwszy raz zauważyła, że był naprawdę zaniepokojony. Zmarszczki na jego twarzy pogłębiły się, a jego spojrzenie nie było już tak surowe jak zawsze. Przez chwilę wydawał się prawie człowiekiem. - Muszę pani coś wyznać, panno Quincy. Być może to właśnie ja jestem źródłem pani kłopotów.

miejsca zbrodni, wykrywał tropy prowadzące do mordercy. Ratował ludziom życie i popełniał błędy, które czasem ktoś życiem musiał przypłacić. Wiedział, jak radzić sobie z tego typu stresem. Jego była żona, Bethie, ciągle powtarzała, że Quincy nie potrafi już normalnie funkcjonować. Jego światem stały się brutalne morderstwa i bez zagadki do rozwiązania po prostu nie wiedział, co ze sobą zrobić. Nigdy nie kreował takiego wizerunku swojej osoby, ale też nie próbował z nim walczyć. Sprawdź – Te emaile kończyły się zachwytami nad inteligencją Danny’ego. Coś w rodzaju: „Ciekawe, co teraz wymyśli nasz mały geniusz. Ależ jesteś bystry”. – Mann wzruszył bezradnie ramionami. Po raz pierwszy Rainie pomyślała, że wygląda na nieszczęśliwego. – Wydaje mi się, że nasza tragedia ma związek z tym człowiekiem. Może były jakieś inne listy, inne sprawy, o których Danny mi nie mówił. Nie wiem. Głos Manna zamarł. Po chwili psycholog dodał już ciszej, spokojniej: – Naprawdę chciałem pomóc Danny’emu. Martwiły mnie jego kontakty internetowe, martwiły mnie kłopoty małżeńskie jego rodziców. Myślałem, że potrafię do niego dotrzeć. Czytając te emaile, nie przewidywałem, co się może stać. Myślałem... Myślałem, że dzieci, które dopuszczają się morderstwa, mają za sobą ciąg innych agresywnych zachowań. Pastwienie się nad zwierzętami, wzniecanie ognia, upodobanie do krwawych gier komputerowych. Niczego podobnego u Danny’ego nie zauważyłem. Wydawał mi się porządnym chłopakiem, który przechodzi tylko ciężki okres. Naprawdę nie miałem pojęcia.