– Jak możesz tak mówić?! Zwłaszcza po tym, jak cię traktowała!

Malinda miała wrażenie, jakby była nieobecna. Było w niej coś - może w oczach albo w nerwowych ruchach - co sprawiało wrażenie, jakby szukała sposobu ucieczki. I, w pewien sposób, rzeczywiście jej się to udało. Jack dzielił się z Malindą niepokojem Laurel, jej ciągłym poszukiwaniem szczęścia. Według Malindy miała ona wszystkie potrzebne składniki: dom z czwórką zdrowych dzieci i kochającego męża: Czegóż chcieć więcej? Kiedy na ekranie pojawił się śnieg, a dźwięk przypominał szum oceanu, Jack wstał i wyłączył wideo. - Aż trudno uwierzyć, że to te same dzieci - powiedział. Wzruszona tym komentarzem Malinda wzięła go za rękę i przytuliła. - Właściwie są tacy sami, może tylko trochę więksi. - No, może. Chłopcy bardzo przeżyli śmierć Laurel. Mnie też było ciężko i nie bardzo potrafiłem im pomóc. Ty ich z tego wyciągnęłaś i jestem ci za to bardzo wdzięczny. http://www.logopedawarszawa.com.pl/media/ W kuchni Jack usiadł przy stole, a Malinda zajęła się kawą. Zapadła niezręczna cisza. - Ładny dom - odezwał się w końcu Jack. Malinda odwróciła się i spojrzała na niego, myśląc, że żartuje. Dom był pełen pamiątek rodzinnych i czysty aż do przesady, ale Malinda zdawała sobie sprawę, że jest stary, zniszczony i rozchodzi się w szwach. W porównaniu z nim dom Jacka wydawał się pałacem. Niewinny wyraz twarzy Jacka przekonał ją, że mówi serio. - Dziękuję - odparła. - Jest twój czy wynajmujesz? Malinda zupełnie nie miała ochoty na taką towarzyską

Julianna zrobiła wielkie oczy. – Ale z ciebie szczęściara! – westchnęła z zazdrością. – Też chciałabym mieć taką pracę. Mam nadzieję, że wkrótce coś znajdę. Potem rozmowa zeszła na inne tematy. Rozmawiały bardzo długo. W końcu Julianna spojrzała do wnętrza pustej filiżanki i powiedziała: – Ojej, jak ten czas leci. Muszę już iść. – Wstała. Sprawdź jej to zaledwie kilka minut. Ale akurat w tym czasie Ryanowie mogli wrócić do domu. Nie, nic z tego. Próbowała odpędzić od siebie zimno i głód, wyobrażając sobie powrót Richarda. Nareszcie mogłaby go zobaczyć. Myślała o tym, jaki jest w rzeczywistości. Przypomniała sobie matkę i Johna. Zastanawiała się, czy jej szuka. I co by zrobił, gdyby dowiedział się, że jego ,,mała dziewczynka’’ zakochała się w innym mężczyźnie? Na pewno byłby zły i zazdrosny. Przejęłaby się bardziej, gdyby nie myśl, że już nigdy jej nie znajdzie. Zgodnie z zaleceniami matki i Clarka nie pisała ani nie dzwoniła do domu. Nie korzystała też ze swoich kart kredytowych, chociaż wiele razy miała na to wielką ochotę. Poza tym wciąż zmieniała miejsca pobytu. Zatrzymała się dopiero tu, bardzo daleko od Waszyngtonu.