Osierocona. Nagle poczuła na rozgrzanej skórze powiew

- Cabrón! - wycedziła. Jej oczy zapłonęły z wściekłości. Nie zaprzeczył. Większość ludzi w Bad Luck uważała, że Ross McCallum to drań albo coś jeszcze gorszego. Nachmurzona Vianca przecisnęła się przez siatkę i wskazała dwa plastikowe krzesełka na ganku. - Madre ciężko to przeżywa. - Wyobrażam sobie. - Shep usiadł na zakurzonym krześle, a krzesło obok zajęła Vianca. Zdjął kapelusz i zaczął się bawić jego rondem. Zazwyczaj był pewny siebie, ale Vianca Estevan należała do kobiet, które wprawiały go w wielkie zakłopotanie. Była seksowna, ale za fasadą szorstkości kryła się niewinność, niewinność, która niezmiernie pociągała Shepa. Krążyły plotki, że Vianca jest łatwa. Shep uświadomił sobie, że chciałby, żeby to była prawda. - Madre... ona nie czuje się dobrze. Shep kiwnął głową: słyszał, że po tym jak jej mąż został zamordowany, Aloise Estevan miała coraz większe kłopoty z psychiką. Chodziła na msze dwa razy dziennie, ponoć kazała wybudować ołtarzyk ku pamięci Ramóna w domu, w którym mieszkała ze swoją córką i wnukiem, i słyszano, jak rozmawia z Ramónem, chociaż on od dawna nie żył. Vianca skrzyżowała swoje szczupłe nogi i Shep starał się nie patrzeć na białe szorty, które ledwo zakrywały jej pupę. Zastanawiał się, czy ma na sobie majtki i jakiego są koloru, ale w końcu ugryzł mocniej prymkę tytoniu i spojrzał jej w twarz. - Przykro mi. Wiem, że jest jej ciężko i że nie będzie jej łatwiej przez kilka następnych tygodni. Zarządzono ponowne śledztwo w sprawie śmierci Ramóna, więc może będziesz musiała mieć do czynienia ze śledczymi, i zapewne z prasą. - Mierda! Mój ojciec nie żyje. Seńor... to znaczy zastępco szeryfa Marson. Muerto. Nikt nie przywróci mu życia. http://www.lochcamelot.pl - Trudno temu zaprzeczyć. Ludzie mówią, że będzie się ubiegał o posadę szeryfa w następnych wyborach. - Świetnie. - Shelby weszła do pokoju i znów przysiadła na kanapie. - Chyba zmieniłam zdanie. Teraz chętnie bym się czegoś napiła. A więc to było Bad Luck w stanie Teksas! Katrina Nedelesky gwałtownie wcisnęła hamulec swojego forda escorta i doszła do wniosku, że żadna inna miejscowość na bożym pastwisku nie nosi trafniejszej nazwy. Bad Luck było małe, prowincjonalne, całkowicie pozbawione charakteru i nadziei na rozwój. Dwie, trzy uliczki ze sklepami, jedna stacja benzynowa, garstka tawern i tyle samo kościołów wokół centrum miasteczka, które było skąpane w słońcu, zmęczone i wyblakłe. Informacja, że Bad Luck jest oddalone o kilkaset kilometrów od Dallas, okazała się nieścisła. W gruncie rzeczy należało mówić o dystansie lat świetlnych. Katrina miała wrażenie, że cofnęła się w czasie o jakieś pół stulecia. - Jakoś to przebolejesz - burknęła do siebie i, zerkając w małe lusterko, pomalowała usta szminką, która musiała roztopić się w tym upale. Klimatyzacja w jej fordzie była do niczego, a chłodnica wydawała dziwne, syczące

sie do okna. 60 Nickowi przywiodła na mysl siedzacego na parapecie kota, poruszajacego nerwowo ogonem, wpatrzonego w niedosie¿ne ptaki za szyba. Rozległ sie dzwonek telefonu. Alex drgnał i ruszył Sprawdź powlokła sie do swojej sypialni i zrzuciła pantofle. Eugenia zamkneła ¿aluzje. - Spróbuj odpoczac - poradziła. - Tak, dziekuje - powiedziała Marla z roztargnieniem, wpatrujac sie w wielkie ło¿e z baldachimem. Nie mieszkasz tutaj, nigdy tu nie mieszkałas. To nie jest twój dom, to nie jest twoje łó¿ko. Co do tego nie ma ¿adnych watpliwosci. Ta mysl brzeczała jej w głowie jak natretna mucha, ale Marla postanowiła nie zwracac na nia uwagi. Była zbyt zmeczona. Wkrótce wszystko sobie przypomni. Ju¿ wkrótce. - Gdybys jeszcze czegos potrzebowała, po prostu nacisnij ten guzik.