- Wiem, wiem.

- Ile masz lat? - Trzydzieści dwa. - Mandy miała dwadzieścia cztery. - Tym bardziej nie należy przejmować się wiekiem. - Więc spotykacie się? Rainie westchnęła. - Spotykaliśmy się. Dawno temu. Jak jest teraz? Nie wiem. Oddaj mi przysługę i zapytaj go, kiedy wstanie. - Jak się poznaliście? - W ubiegłym roku. Sprawa Bakersville. - Och! - zareagowała Kimberly. - To była zła sprawa. - Można tak powiedzieć. - Więc to ty straciłaś wtedy pracę? - Tak, ja. Kimberly skinęła głową z przekonaniem godnym absolwenta psychologii. - Rozumiem problem. - Świetnie. Wyjaśnisz mi to? - Wiek to jeszcze niewystarczający powód. W tej chwili każde z was znajduje się w innej fazie życia, co jeszcze bardziej powiększa tę różnicę. Ty musisz przebudować swoje życie, co cofa cię do niemowlęctwa. On jest ustat- http://www.liv-art.pl/media/ zaskoczyła kredowa bladość napiętej, zmizerowanej twarzy. Najwyraźniej oprócz snu młoda policjantka zrezygnowała też z jedzenia. To tylko kwestia czasu, kiedy się załamie. – W nocy był u mnie Shep – powiedziała nagle. – Ach. – Sytuacja stała się dla Quincy’ego dużo jaśniejsza. – Podzielił się wyrzutami sumienia? – Oczywiście. A od czego są przyjaciele? Powiedział też, że kontaktował się z kolegą z laboratorium zakładu kryminalistyki. Abe Sanders nie mówi nam wszystkiego. – Umieram z ciekawości. – Jest problem z jedną z łusek kaliber trzydzieści osiem. Nie ma na niej żadnych odcisków ani bruzd, jakby ktoś ją wytarł, a poza tym coś w niej znaleziono. Dziś rano dowiedziałam się, że to prawdopodobnie polimer. – Tworzywo sztuczne? Może włókna poliestrowe? – Może. Ale dziwne, że włókna znaleziono wewnątrz łuski. A poza tym, kiedy

odpowiedzi. – Znaczenie symboliczne? – spróbowała po chwili Rainie. Zerknęła na Quincy’ego, w ich gronie najbardziej doświadczonego eksperta od zachowań przestępczych. – Może za wyborem naboju kaliber 22 stoją nie tylko przesłanki praktyczne, ale i emocjonalne. Może wybór takiej, a nie innej kuli ma jakiś związek z osobą ofiary lub mordercy? – Chryste, chyba nie była wilczycą, żeby zabijać ją srebrną kulą – wymamrotał Sanders. – Sprawdź Kenyonów. Włączyła syrenę i ruszyła za nim. Quincy wszystko uważnie obserwował. Nie oszołomił go pokaz ryku, migających świateł i wirujących obłoków kurzu, gdy Rainie zepchnęła Charliego na pobocze i z piskiem opon zatrzymała wóz. Wysiadła, znacząco opierając rękę na pałce, zatkniętej za ciężki policyjny pas. – Chwila odpoczynku, Charlie. – Ja pierdolę, pani władzo, jechałem za szybko? – Charlie wyglądał szałowo w czarnej skórzanej kurtce i obcisłych dżinsach. Najwyraźniej nie traktował Rainie poważnie. Posłał jej cwaniacki uśmiech, aż musiała się pohamować, żeby nie trzasnąć gówniarza w gębę. Potrzebowała więcej snu. Ostatnio była, nawet jak na siebie, zbyt nerwowa. Wzrok Charliego minął policjantkę i zatrzymał się na Quincym, który właśnie wysiadał z wozu. – Kim jest ten koleś?