dziewczynie i odwrócił się do Thea. – Właśnie świętujemy w

żeby potwierdzić moje wystąpienie? Zajrzała do swego notesu. – Tak. Zaprezentuje cię Jay Summers, prezydent zarządu. Wysłałam im zarówno twój życiorys, jak i plan wystąpienia. Masz mówić o swoim programie i roli prokuratora okręgowego w systemie ogólnokrajowym. Pan Summers prosił, żebyś na koniec zostawił dwadzieścia minut na pytania z sali. – Dobrze. – Richard napił się herbaty. – Jak wiesz, w przyszłym tygodniu zaczyna się mój proces. To będzie wariactwo. Pewnie w ogóle nie będziemy się widywać. Gdyby działo się coś poważnego, daj znać Nancy. Julianna skinęła głową i zapisała to sobie w notatniku. Następnie Richard prosił ją, żeby skontaktowała się z organizatorami paru festynów i zarezerwowała dla niego miejsce. Polecił też, żeby sprawdziła u producentów, czy są gotowe reklamowe nalepki, magnesy na lodówkę i chorągiewki. – Masz wszystko? – zapytał na koniec. Skinęła głową. – I tylko jedno pytanie. Jak długo będzie trwał ten proces? – Podejrzewam, że dwa, trzy tygodnie. Materiał dowodowy jest naprawdę spory, włączając w to badania DNA. http://www.kisleonardo.pl Nic dzisiaj nie zrobił, bo nie był w stanie oderwać się od okna. Laura zatrzymała się w drzwiach i spojrzała w górę, na niego. Richard się cofnął, ale za późno. Widział jej wymowną minę. Powinieneś tu być, zdawała się mówić. Po chwili zniknęły w środku. Laura zaniosła dziecko na górę, szepcząc mu do ucha uspokajające słowa, podczas gdy małym ciałkiem wstrząsało szlochanie. Laurze kroiło się serce. Pomogła dziewczynce zdjąć mokre, brudne ubrania i zrobiła jej ciepłą kąpiel z bąbelkami. Pół godziny później Kelly była już czyściutka, roześmiana od ucha do ucha i gotowa do drzemki, choć, jak twierdziła, wcale jej nie potrzebowała. Zasnęła niemal, jedząc kanapki z masłem orzechowym i galaretką. Laura wzięła na ręce śpiące

prześpię się na podłodze. Luke pociągnął kołdrę do siebie. – Wcale się nie wygłupiam. Masz spać na łóżku i koniec! Kate pokręciła głową. – Powinieneś odpocząć. Prowadziłeś przez większą część drogi. – Ale ty też to robiłaś. Sprawdź PIERWSZY Kate postanowiła, że będzie najlepiej, jeśli od razu pozna nowych bywalców ,,Uncommon Bean’’. Zaczęła od Rambo, jak go nazywał Blake. Z przykrością musiała stwierdzić, że jej pracownicy nic a nic nie przesadzili. Rambo rzeczywiście był nieprzyjemny i zimny jak lodowa skała. Kate podeszła do niego i przedstawiła się jako właścicielka kawiarni, chcąc się dowiedzieć, jak się nazywa i co robi w miasteczku. Na próżno. Facet od razu wyjaśnił, że zapłacił kupę szmalu za jej nędzną kawę i wobec tego chciałaby ją wypić w spokoju. Spełniła jego żądanie, czując coraz większy niepokój. Po jakie licho tu przychodzi, skoro zupełnie nie pasuje do małego, przyjaznego wnętrza? Trzeciego dnia w kawiarni pojawił się fan Jerry’ego Garcii, co było