ryzykowali, i słusznie. Niestety, oznaczało to kurczaka i fasolkę.

lampy. Diaz wprowadził ją do wnętrza. Pomieszczenie okazało się malutką kuchenką. Wokół unosił się wszechobecny osobliwy zapach. Nie przykry, po prostu... osobliwy Diaz wyszedł, zostawiając ją wewnątrz. I tak była zbyt wymęczona, zbyt wyczerpana psychicznie, by przejmować się jego działaniami. Usłyszała trzask zamykanych drzwi. Diaz wrócił, niosąc swoją torbę i jej walizkę. Przeszedł przez kuchnię do pokoju, kolejne światła rozjaśniły dom. Milla zamknęła oczy i czekała, aż Diaz wróci. Zawsze wracał. .. Wziął ją za rękę i pociągnął za sobą. - Chyba chciałabyś odwiedzić toaletę - powiedział, a ona uświadomiła sobie, że owszem, chciałaby Łazienka, w której Milla nagle się znalazła, była wyłożona zielonymi i szarymi kafelkami. Diaz wyszedł, zamykając za sobą an43 416 drzwi. Musiał czekać tuż obok, bo kiedy tylko Milla zabrała się do mycia rąk, wszedł znowu do środka. - Podgrzeję trochę zupy - powiedział i pociągnął Millę z http://www.hffgdynia.pl/media/ Recepcjonista obrzucił ich ciekawym spojrzeniem: zapewne nieczęsto widywał kobiety mające stopy owinięte szmatami. Dobrze, że mieli przynajmniej te nowe bluzy - dzięki nim nie wyglądali na parę bezdomnych. Gdyby było inaczej, facet mógłby bez wahania zawołać ochronę. W windzie nie rozmawiali, stali tylko obok siebie, słuchając bicia własnych serc. Milla czuła mrowienie nawet w koniuszkach palców. Diaz użył swojej karty do drzwi. O dziwo, zadziałała. Wpuścił kobietę do swego pokoju, włączając światło w małym przedsionku. Milla nagle poczuła się niepewnie i spróbowała przekraść się ku drzwiom przechodnim do swojego pokoju. - Odwinę stopy i... Wezmę prysznic i...

Miał zupełną rację. Powinna powiedzieć „nie" właśnie teraz. Ale nie powiedziała. Pomimo wszystkich zdroworozsądkowych powodów, które sama sobie przedstawiła... nie powiedziała nic. Zamiast tego otworzyła oczy i zwróciła twarz ku Diazowi, który właśnie pochylał się nad nią. Jego wargi były zimne, lecz jej - jeszcze zimniejsze. Ale język Diaza był ciepły, a pocałunek delikatny, wręcz Sprawdź przepowiedział. Mnie tam nic nie gadał, ale musiał coś wychlapać komuś innemu. Lorenzo to głupi był, zawsze. A gardło mu podcięli na przestrogę dla innych, żeby nie zdradzili. - Kto jeszcze znał tego bogatego gringo7. Lola pokręciła głową. - Ja znałam tylko Lorenza i Pavona. Mówili obaj, że tak będzie lepiej. Ja wiem, że jeszcze była kobieta, gringa, co im pomagała. Ale nigdy nie mówili mi jej imienia. Ona załatwiała jakieś papiery po tamtej stronie granicy, takie papiery, co tam stało napisane, gdzie dzieci się urodziły - Wiesz, gdzie mieszkała? W jakim stanie? - Za granicą - Lola machnęła ręką. - Niedaleko. Nie w Teksasie. - Nowy Meksyk? - Może. Nie pamiętam. Ja wtedy nawet nie chciałam słuchać,