będzie miał szczęście, jeżeli nie zostawię go z Susanną i nie rzucę się

an43 436 wiedziała, czy chce być chroniona. Diaz upomniał się o swoje. Ona należała do niego, ale czy on należał do niej? A jeśli nawet, to jak, do cholery, to się stało? - Nie wiem nawet, czego chcesz - jęknęła, zatracając się w przyjemności. - Tego - wyszeptał niskim, chropawym głosem. - Ciebie. Wszystkiego. Wygięła się pod nim, spięła, czując nadchodzącą rozkosz. Diaz przytulił ją mocniej, nie zmylił wolnego, miarowego rytmu aż do chwili, gdy jęki Milli ucichły, jej palce przestały orać plecy mężczyzny, a nogi rozluźniły uchwyt na jego biodrach. Milla opadła na poduszki, zamykając oczy, jej mięśnie były wiotkie, czuła się spełniona. Diaz delikatnie pocałował ją w czoło, potem wycofał się, zakrył jej bezwładne ciało kołdrą i wyszedł z pokoju tak cicho, jak przedtem wszedł. Milla leżała bez ruchu, przysypiając i myśląc leniwie o tym, co http://www.grossglockner.com.pl/media/ Rozstawił jej kosmetyki na toaletce, włożył suszarkę do jednej z szafek, położył koszulę nocną na stołeczku. Włożyła ją bez słowa, a potem przysiadła przed toaletką, patrząc pustym wzrokiem na wszystkie przybory i buteleczki. Usiłowała sobie przypomnieć, co powinna teraz zrobić. Co zazwyczaj robiła. - Najpierw to - powiedział Diaz, podsuwając jej tonik. Oglądał ją przecież nieraz w łazience, wieczorem, gdy szykowała się już do łóżka. Stał w milczeniu oparty o framugę drzwi i tylko patrzył tymi zmrużonymi, głodnymi oczyma. Mechanicznym ruchem wyjęła wacik, nasączyła tonikiem i przetarła skórę twarzy Mężczyzna podsunął jej krem nawilżający, a Milla posłusznie natarła nim twarz i szyję. Potem Diaz schylił się i an43

Milla miała pustkę w głowie. Jak się rozmawia z mordercą? Cześć, jak się masz? Ale jakaś część jej mózgu zaczęła już myśleć i wyciągać logiczne wnioski. Jak widać na załączonym obrazku, Diaz i jednooki porywacz byli dwoma różnymi ludźmi. Ale zabójca obserwował spotkanie bandziorów w Guadalupe, więc albo polował na jednego z tamtych, albo liczył, że doprowadzą go do właściwego Sprawdź na sile, a strumień zwężał się coraz bardziej, dochodząc wreszcie do an43 274 zaledwie niecałych czterech metrów szerokości. Mężczyzna zatrzymał się. - Jesteśmy na miejscu - powiedział głośno. W tym momencie Milla dostrzegła małą chatkę po drugiej stronie potoku. W zasadzie określenie „chatka" nie było najszczęśliwsze. Wyglądało to raczej na duży szałas zbudowany ze sklejki i impregnowanego papieru budowlanego przybitego gwoździami. Las najwyraźniej próbował odzyskać utracony teren: mech porastał już ściany chatynki, a winorośl zwieszała się z dachu.